Rządy Prawa i Sprawiedliwości przez sześć ostatnich lat doprowadziły do tego, że Polska jest w narożniku Unii Europejskiej i nikt się z nami nie liczy - ocenił w "Faktach po Faktach" europoseł Robert Biedroń, który komentował polską strategię wobec radzenia sobie z kryzysem przy granicy wywołanym przez białoruski reżim. - To nie rząd dzisiaj zabiega o sprawy dotyczące deeskalacji tego konfliktu, ale premierzy, kanclerz, prezydenci, przewodniczący innych krajów czy innych instytucji - mówił Biedroń.
Gościem niedzielnego wydania "Faktów po Faktach" w TVN24 był współprzewodniczący Nowej Lewicy, europoseł Robert Biedroń. Pytany był o kryzys przy polsko-białoruskiej granicy i działania polskiego rządu wobec niego. - Prawo i Sprawiedliwość obiecywało nam, że wstaniemy z kolan, a jesteśmy niestety na deskach i to widać w przypadku także tego kryzysu - komentował.
Przypomniał tu, że u amerykańskiego prezydenta w tej sprawie interweniowała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, a z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem rozmawiała Angela Merkel. - Nie ma w tych wszystkich rozmowach prezydenta, nie ma ministra spraw zagranicznych, nie ma premiera. To jest niestety bardzo smutny przykład porażki polskiej dyplomacji - ocenił.
- Nie mieliśmy na pewno od '89 roku sytuacji, w której Polska dyplomacja jest całkowicie sparaliżowana i oddana w ręce obcych krajów. Bo to nie polski rząd dzisiaj zabiega o sprawy dotyczące deeskalacji tego konfliktu, ale premierzy, kanclerz, prezydenci, przewodniczący innych krajów czy innych instytucji - stwierdził. - To prawdziwa porażka polskiej dyplomacji - potwórzył.
Biedroń: Polska jest w narożniku Unii Europejskiej
Biedroń zaznaczył, że przy granicy potrzebni są żołnierze i Straż Graniczna, bo "dochodzi tam do prawdziwej eskalacji konfliktu". - To jak zabawa z zapałkami. Wystarczy, z jednej czy drugiej strony, prowokacja, nierozsądny ruch i będziemy mieli naprawdę poważną tragedię - ocenił.
Przekonywał przy tym, że jego zdaniem tego typu konfliktów nie rozwiązuje się "za pomocą żołnierzy", a "za pomocą cichej dyplomacji, dobrych relacji z partnerami". - A rządy Prawa i Sprawiedliwości przez sześć ostatnich lat niestety wszystko to popsuły. Doprowadziły do tego, że Polska, i to smutna konstatacja, jest w narożniku Unii Europejskiej i nikt się z nami nie liczy - zauważył.
- Dzisiaj to piwo nawarzone przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, który przez ostatnie tygodnie zamiast zabiegami dyplomatycznymi deeskalować konflikt, traci ten czas na straszenie, że uchodźcy to zoofile, pedofile, że roznoszą pasożyty - wymienił.
Biedroń na pytanie, jakie według niego powinny zostać nałożone sankcje na reżim białoruski, odparł, że "bardzo szerokie". Według niego powinny one obejmować nie tylko urzędników wysokiego szczebla, ale także średniego i niskiego. - One powinny być także ekonomiczne - stwierdził.
W programie rozmawiano także o relacjach zagranicznych dziennikarzy, którzy nie są wpuszczani na teren stanu wyjątkowego w Polsce i relacjonują konflikt ze strony białoruskiej. Swoich dziennikarzy na granicę wysłały między innymi redakcje amerykańskiej stacji CNN i brytyjskiej BBC.
- Jak państwo obejrzycie reżimowe media Łukaszenki, to one pokazują: "zobaczcie, to ja jestem dobrym prezydentem, to ja jestem gołąbkiem pokoju, który rozdaje uchodźcom żywność i koce, który wpuszcza CNN i BBC, dziennikarze mogą relacjonować to, co dzieje się na granicy. A co robi Polska i Unia Europejska? Na granicy po polskiej stronie umierają ludzie. Dziennikarze nie mają wstępu, jest stan wyjątkowy. I mówicie, że ja torturuje ludzi? Ja ich prześladuje?" - przedstawił przekazywany na Białorusi przekaz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24