Szkoły w całej Polsce stoją puste. Nauczyciele próbują prowadzić lekcje zdalnie, niektórzy pierwszy raz w życiu. Idzie różnie. - Wysłanie dziecku dwudziestu stron zadań z matematyki to nie e-nauczanie - oburza się część rodziców.
Zajęcia w szkołach zawieszono do 25 marca. Minister edukacji Dariusz Piontkowski zachęca jednak nauczycieli, by w tym czasie wspierali swoich uczniów. - Zdecydowaliśmy się na zawieszenie działalności pracy szkół w sposób tradycyjny, ale to nie oznacza, że chcielibyśmy, żeby uczniowie tylko i wyłącznie wypoczywali w domach - mówił w piątek Piontkowski. I zaraz dodawał: - Ale oczywiście nie chcemy doprowadzić do sytuacji, że nagle uczniowie zostaną zasypani gigantyczną liczbą poleceń.
Sprawdzamy, jak poniedziałek wyglądał w polskich szkołach, a właściwie domach.
Kornelia zaczyna hodować fasolę
Anna Węcel, fotografka z Poznania, została w domu z córką Kornelią. Wszystkie sesje i warsztaty odwołała z powodu koronawirusa. Zamiast tego sadzi z córką fasolę i szykuje dekoracje wielkanocne, bo to zaleciła im nauczycielka. Kornelia uczy się w drugiej klasie szkoły podstawowej nr 74. – W Poznaniu zajęcia zawieszono trochę wcześniej niż w reszcie kraju, więc my już od kilku dni codziennie przez Mobidziennik dostajemy jakieś zadania – opowiada Anna.
– W pierwszym mailu, który dostaliśmy, gdy jeszcze nikt nie wiedział, jak to będzie, nauczycielka przypomniała dzieciom, by czytały lekturę – "Najwyższą górę świata" Anny Onichimowskiej. W kolejnych wiadomościach były zalecenia, by zacząć hodować fasolę lub rzeżuchę i prowadzić ich obserwację, stworzyć kalendarz pogodowy i każdego dnia rysować, co widzą za oknem, robić dekoracje wielkanocne do klasy, bo przydadzą się po powrocie do szkoły. Dzieci mają też narysować na brystolu tabliczkę mnożenia i powiesić w widocznym miejscu, przygotowywać zdrowe posiłki. Dostaliśmy nawet trochę przepisów! - wymienia.
Kornelia i jej koledzy z klasy mają grać też w planszówki czy oglądać bociany za pomocą kamery internetowej. Proste zadania nauczycielka wysyła im z portalu wiedzy dla nauczycieli scholaris.pl - dzieci np. uczą się przysłów o wiośnie i robią do nich ilustracje.
- Dzieci wszystkie swoje prace wrzucają na dysk w chmurze, dzięki temu widzą, co ich koleżanki i koledzy robią. Prawie jakby byli w jednej tylko wirtualnej klasie – mówi Anna. – Wiem, że niektórzy rodzice narzekają, że tyle jest teraz pracy z dziećmi, ale nie rozumiem tego. Jestem bardzo wdzięczna nauczycielom za te zadania i podpowiedzi. Nie wiem, czy sama wymyśliłabym dla córki tyle twórczych wyzwań – dodaje.
RAPORT TVN24.PL: Koronawirus - najważniejsze informacje >>>
"Melduję wykonanie zadania"
Elżbieta Piniewska od ponad 30 lat uczy języka polskiego, obecnie w I LO w Inowrocławiu. W poniedziałek, jak sama mówi, czuła się jak mała dziewczynka. – Przeprowadziłam swoją pierwszą w życiu lekcję online – mówi z dumą polonistka. – Najpierw nie zadziałał mi komputer, trochę się zestresowałam, bo wiedziałam, że młodzież już na mnie czeka. Postanowiłam spróbować smartfonem i się udało. To był mój pierwszy, jak to mówi młodzież, lajf. Zrobiłam im też notatkę, tak jak zwykle robiłam w klasie na tablicy w formie mapy myśli i wysłałam zdjęcie. Rozmawialiśmy o "Ocalonym" Różewicza, poprosiłam, żeby zastanowili się też, jakie przesłanie na dziś ma w sobie "List do ludożerców". Tam są takie wersy: "Kochani ludożercy / Nie wykupujcie wszystkich / Świec, sznurowadeł i makaronu" – przypomina.
Piniewska ubolewa, że jeszcze nie umie robić klasycznych wideokonferencji. - Ale myślę, że i tego się wkrótce nauczę – mówi. – Mam pod opieką 68 maturzystów. Zależy mi, żeby wiedzieli, że jestem z nimi, wspieram ich. Mogą mi zadawać pytania, wysyłać prace. Dziś sugerowali mi, o czym chcieliby mieć kolejne lekcje. Będę im mówić, czy idą w swoich przygotowaniach w dobrym kierunku – dodaje.
Po lekcji wysłała sms do dyrektora: "Melduję wykonanie zadania".
Rodzice nie wiedzą, jak przygotować do egzaminów
Ewa Kafka z Tychów ma córkę w trzeciej klasie i syna w ósmej. – Przed zawieszeniem zajęć w szkołach nauczyciele dużo mówili dzieciom o koronawirusie, więc pod tym względem było nieco łatwiej. Nie było takiego szoku, dzieci wiedziały, że coś się dzieje – opowiada.
– Teraz przed nami ta trudniejsza część. Od rana zostałam nauczycielką swoich dzieci. Madzia jest w trzeciej klasie, jej nauczycielka powiedziała, że dzieci mają czytać "Doktora Dolittle'a". Więc czytamy razem, Madzia robi notatki w zeszycie. Robimy zadania z matematyki, rano znalazłam jej jakieś dyktando do rozwiązania, właśnie je wypełnia – dodaje.
Pani Ewa bardziej martwi się o syna Piotrka, szczególnie, że systemy elektroniczne, w których dostaje zadania, są przeciążone i ciągle się zawieszają. Egzaminy ósmoklasistów zgodnie z planem powinny rozpocząć się 21 kwietnia i póki co minister edukacji Dariusz Piontkowski mówi, że ten harmonogram się nie zmienia.
– Ósma klasa, więc wiadomo, egzaminy za pasem. Niewielu jest chyba rodziców, którzy wiedzą, jak dzieci do nich przygotowywać. Najważniejsze są dla nas te trzy egzaminacyjne przedmioty: polski, angielski i matematyka. Syn dostał od polonisty zestaw ćwiczeń z "Syzyfowych prac", matematyk też wskazał, które zadania z podręcznika zrobić. Pani od fizyki wysłała im listę filmów do obejrzenia, na przykład o izolatorach, a dzieci mają pisać ich streszczenia w zeszycie. Bardzo liczę na to, że nauczyciele będą nas wspierać w tych najbliższych tygodniach, bo nasze dzieci przed egzaminami bardzo ich potrzebują – dodaje.
"Nie spędźcie całego dnia przed ekranem"
Od 16 do 25 marca w dni powszednie Centralna Komisja Egzaminacyjna będzie publikowała zestawy zadań dla ósmoklasistów do wykorzystania jako element powtórek przed egzaminem. Zadania publikowane będą o godz. 9, a ich rozwiązania - o 15.
"Każdego dnia rozwiążecie tyle zadań, ile macie ochotę. To nie jest ani klasówka, ani egzamin. Za rozwiązanie tych zadań nie będziecie otrzymywać punktów. Potraktujcie tę pracę jako jeden z możliwych sposobów powtórki przed egzaminem. Rozwiązując zadania, możecie korzystać i z samej lektury, i ze swoich notatek lub książek, i z zasobów internetu. Pamiętajcie, żeby zawsze starać się zweryfikować, czy treść danej strony internetowej pochodzi ze źródła godnego zaufania. Możecie sprawdzić m.in., kto jest autorem tekstu, czy strona jest np. w domenie .gov albo .edu; czy strona jest aktualizowana; czy jest tworzona np. przez nauczyciela albo pracownika uniwersytetu" – radzi ósmoklasistom dr Marcin Smolik, dyrektor CKE. A na koniec swojego listu do uczniów dorzuca: "I koniecznie codziennie trochę poruszajcie się – poćwiczcie w domu. Nie spędźcie całego dnia przed ekranem laptopa, komputera lub telefonu. Aktywność fizyczna jest bardzo ważna dla zachowania odporności. Pamiętajcie o tym, aby dbać i o umysł, i o ciało!".
- W ciągu ostatniej minuty na stronie były trzy tysiące osób, więc zainteresowanie jest duże. Na pewno będziemy tę akcję kontynuować, choć oczywiście życzę uczniom i nauczycielom, żeby sytuacja jak najszybciej wróciła do normy – mówi Smolik w rozmowie z tvn24.pl.
Nie wystarczy wysłać zadania
Sceptyczny jest pan Rafał z Warszawy. "Otóż nauczyciele moich dzieci (początek liceum i końcówka podstawówki) doszli do wniosku, że szkoły przeszły na home schooling. Codziennie szkolną pocztą elektroniczną dzieci dostają paczki materiału do nauczenia, obrobienia etc. Oczywiście zaprzęgają w to rodziców. Uważam, że to wybranie tak zwanej linii najmniejszego oporu. Według mnie szkoły mogłyby zorganizować lekcje online, nauczyciele ponagrywać nawet krótkie wykłady i tak dalej. Ale przerzucanie ciężaru nauczania dzieci na rodziców – a to faktycznie się stało - uważam za nieuczciwe i ryzykowne. Trzeba być naprawdę ogarniętym i wykształconym człowiekiem, aby zorganizować dzieciom nauczanie domowe w pełnym tego słowa znaczeniu" – pisze w mailu.
Nie on jeden ma podobne obserwacje. – Dostaliśmy całą listę zadań do zrobienia i zagadnienia do zrealizowania samodzielnie, wysłane Librusem (jednym z dzienników elektronicznych - red.) – opowiada Wiktoria Korzecka, licealistka z Wrocławia. – Odbywa się to na zasadzie: czytajcie podręcznik, róbcie notatki i ćwiczenia. Z niektórych przedmiotów pod groźbą "odpowiedniego ocenienia pracy". Z geografii na dzisiaj dwa tematy, na środę kolejne dwa i na piątek kolejne dwa. Moja siostra w piątej klasie ma do zrobienia więcej, niż zdołaliby zrobić w szkole przez miesiąc. Koleżanka z liceum, która jest na rozszerzonej chemii, usłyszała, że sami mają przerobić materiał, a potem będzie z niego sprawdzian. Ale nauczyciel poinformował ich, że sam już nie będzie go z nimi przerabiał. A rozszerzona chemia to przecież nie jest coś, czego każdy jest w stanie nauczyć się z podręcznika – zwraca uwagę.
W jednej z podstawówek w Katowicach dzieci dostały zadania z matematyki z zupełnie nowego dla nich działu. Według nauczycielki dzieci mają się same nauczyć z podręcznika, jak je rozwiązać. - Maturę z matematyki zdawałem już jakiś czas temu i nie rozumiem ani słowa z tego, co jest w tym podręczniku. Poza tym, to chyba nie moje zadanie, żeby uczyć siostrę, skoro miało być nauczanie online – mówi starszy brat jednej z uczennic.
A inna mama z Warszawy, gdzie dzieci dostają zadania przez e-dziennik i mają odsyłać nauczycielom rozwiązania, dodaje: - Wysłanie dziecku dwudziestu stron zadań z matematyki, to nie e-nauczanie.
Wszyscy się uczymy
- To nie jest łatwe, przejść nagle na nowy sposób nauczania, na początku wszyscy będziemy pewnie popełniać błędy. Musimy być dla siebie wyrozumiali – apeluje Justyna Piotrowska, nauczycielka w szkole podstawowej nr 1 w Oławie. – Moi uczniowie są niezwykle aktywni. Niemal nie nadążam z odpowiadaniem im na maile, wiadomości, wpisy na forum. Ale dla nas ten kontakt to jakaś szansa na normalność – dodaje.
W poniedziałek rano uczniowie Piotrowskiej – niektórzy nawet nie wychodząc z łóżek – wzięli udział w wirtualnym zwiedzaniu Muzeum Powstania Warszawskiego. – Mieliśmy w planach wycieczkę do Warszawy, ale teraz nie wiadomo, czy i kiedy się odbędzie, a ta lekcja była wspaniała. Dobrze zorganizowana i inspirująca – mówi nauczycielka.
– Kilka godzin później dzieci brały udział też w wirtualnym zwiedzaniu Biskupina. To było z kolei dziwne uczucie, bo niedawno byliśmy tam na wycieczce. Był tam wtedy piknik historyczny i mnóstwo życia. Dziwnie było oglądać samotnego oprowadzającego w pustym Biskupinie. Choć sama lekcja była świetna – dodaje.
Lekcja jak trening piłki nożnej
Tomasz Woźniak, nauczyciel w szkole podstawowej nr 58 w Poznaniu, do tej pory lekcje online prowadził głównie z uczniami, których przygotowywał do konkursów historycznych. – Oni doskonale wiedzą, że to dla nas najlepsza forma przy zadaniach projektowych – mówi. – W naszej szkole od wielu lat wprowadzamy nowatorskie metody i sposoby aktywizacji uczniów. Więc nie jestem pierwszy, ale jednym z wielu w Polsce. Należy podkreślić, że nauczyciele w całej Polsce w tym trudnym okresie bardzo się wspierają w sieci – dodaje.
Woźniak zwraca uwagę, że dotychczas w Polsce można było zaobserwować duży opór wobec e-nauczania i e-materiałów. - A obecna sytuacja zapewne przyczyni się do zwiększenia popularności tego typu formy nauczania – mówi nauczyciel. - W takiej "przymusowej praktyce" dzieci i rodzice zobaczą, że to nie jest takie straszne, a wręcz przyjemne i praktyczne. Dzieci i młodzież i tak już są w swoich "sprzętach", a teraz zwiedzają wirtualnie muzea, grają w gry edukacyjne, rozwiązują testy, czy bawią się grupowo w fiszki online - tłumaczy.
Na jego pierwszą oficjalną lekcję on-line stawiło się 22 uczniów z 28. – Ale muszę zaznaczyć, że to uczniowie klasy, której jestem wychowawcą – mówi nauczyciel. Sam uważa, że najtrudniejsze było ściągnięcie dzieci skoro świt przed komputer na lekcję, a nie rozrywkę. - Kilku się spóźniło, gdyż dawno nie zasiadali do lekcji o 8 - dodaje.
W czasie zajęć wyzwaniem bywa stworzenie atmosfery, która nie będzie radosnym czatem, ale zostanie nastawiona na zdobywanie wiedzy i połączona z robieniem notatek w zeszytach. - Ostatnia część lekcji przypominała trochę trening piłki nożnej, gdyż jestem też trenerem – mówi Tomasz Woźniak. - Uczniowie zmierzyli się ze sobą na wiedzę w quizie, a najlepszy z nich w 19 sekund poprawnie odpowiedział na 9 z 10 pytań. Powstała też wspólna bardzo dobra notatka w zeszycie – cieszy się nauczyciel.
Rodzicom, którzy narzekają, że to na nich spada ciężar edukacji dzieci, Woźniak mówi, że wszystko zależy od organizacji dnia w tym trudnym okresie. - Proszę, aby zaufać swoim nauczycielom, gdyż oni bardzo dobrze znają swoich uczniów i chcą dla nich jak najlepiej – mówi historyk. Zwraca uwagę, że wspólna edukacja w domu to również "doskonała okazja do zawiązania lepszych relacji z dziećmi, wspierając ich w tym procesie edukacji".
- A odważnym polecam zmierzyć się w grach edukacyjnych z dziećmi. Pokażmy ich im, że każdy ma prawo do błędów, a ćwiczenie czyni mistrza - dodaje nauczyciel.
Ministerstwo zaprasza na lekcje z internetu
W poniedziałek Ministerstwo Edukacji Narodowej poinformowało o uruchomieniu serwisu www.gov.pl/zdalnelekcje. Znajdą się tam tematy na każdy dzień i dla każdego przedmiotu, a także propozycje materiałów, na bazie których można zdalnie poprowadzić zajęcia dla uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Ministerstwo Edukacji Narodowej wraz z Ministerstwem Cyfryzacji i NASK przygotowały propozycje dla nauczycieli i dyrektorów do zdalnej nauki z uczniami. Do dyspozycji nauczycieli jest również platforma epodreczniki.pl.
- Warto korzystać z rzetelnych, merytorycznych źródeł. Na stronie epodreczniki.pl znajdują się materiały do wykorzystania przez nauczycieli i dyrektorów szkół, które uwzględniliśmy w przykładowych planach lekcji. Chcemy, aby w czasie zawieszonych zajęć uczniowie mieli możliwość utrwalenia wiedzy i powtórzenia dotychczasowych lekcji. Dla nauczycieli może to być okazja do zdobywania nowych kompetencji – podkreśla minister edukacji Dariusz Piontkowski.
Autorka/Autor: Justyna Suchecka
Źródło: tvn24.pl