Hotele, restauracje, siłownie i stoki narciarskie nie były źródłem transmisji wirusa. Rozumiem społeczne nieposłuszeństwo i ten bunt, który narasta - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz. Ocenił, że rząd nie potrafił przedstawić planu pandemicznego i go realizować.
Minister zdrowia Adam Niedzielski przekazał w poniedziałek, że obowiązujące obostrzenia będą przedłużone do 31 stycznia. Od 28 grudnia 2020 roku zamknięte są hotele, stoki narciarskie, galerie handlowe (z wyjątkiem sklepów spożywczych, sklepów z książkami i prasą, drogerii, aptek). Po powrocie do Polski transportem zbiorowym obowiązuje 10-dniowa kwarantanna. Zamknięte są też siłownie, baseny, kluby fitness, restauracje, kina, muzea, teatry, galerie sztuki.
18 stycznia, czyli po zakończeniu ferii zimowych, uczniowie z klas I-III szkół podstawowych wrócą do nauki stacjonarnej w szkołach.
Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz pytany w czwartek w "Rozmowie Piaseckiego", czy miałby ochotę stanąć na czele zbuntowanych przedsiębiorców zapowiadających, że wbrew zakazom będą otwierać swoje biznesy, powiedział, że hotele, restauracje, siłownie i stoki narciarskie nie były źródłem transmisji wirusa.
- Trzeba wprowadzić obostrzenia, może testy, może otwarte miejsca dla ozdrowieńców – mówił Kosiniak-Kamysz. Dodał, że połowa pokoi w hotelach mogłaby być czynna.
- Rozumiem społeczne nieposłuszeństwo i ten bunt, który narasta, ta frustracja przez rzucanie się od ściany do ściany przez rząd, który nie potrafił przedstawić planu pandemicznego i go realizować – powiedział Kosiniak-Kamysz.
"To jest kociokwik władzy"
- Jak się czuje właściciel stoku narciarskiego, któremu najpierw się mówi, że na wniosek prezydenta, który przecież jest najwyższym przedstawicielem władzy państwowej, stoki nie zostaną zamknięte, bo prezydent tego nie zaakceptuje. Zaczynają naśnieżać stoki, po czym zamyka się te stoki i nie można w żaden sposób odrobić pieniędzy, które zostały włożone – powiedział.
- Jak się czują ci, którzy słuchali konferencji premiera 21 listopada, który mówił wtedy: będzie 28 tysięcy przypadków dziennie przez kilka dni, będziemy wprowadzać narodowa kwarantannę. Jak będzie niewiele przypadków, będzie spadała liczba przypadków, na przykład poniżej 10 tysięcy, to już wchodzimy do strefy czerwonej, później do strefy żółtej, czyli koniec z obostrzeniami – pytał polityk PSL.
Dodał, że mamy mniej niż 10 tysięcy przypadków, a wciąż obowiązują najmocniejsze obostrzenia. - To jest kociokwik władzy, która nie wie, jak się komunikować ze społeczeństwem – ocenił.
Szef ludowców powiedział, że chciałby, żeby wszystko odbywało się w spokoju i dialogu. - Ale jeżeli dialog nie jest możliwy, bo został zawalony przez stronę rządową, bo odrzuciła dialog, tylko dała nakazy, to trzeba też jasno i wyraźnie określić swoje stanowisko. Rozumiem to stanowisko jak najbardziej dzisiaj – dodał.
"Testy nie rozwiązują sprawy"
Kosiniak-Kamysz odniósł się również do kwestii otwarcia szkół dla najmłodszych uczniów. Zwrócił uwagę, że placówki edukacyjne były źródłem transmisji wirusa. Pytany, czy nie otwierałby szkół w ogóle, czy czekał z ich otwarciem na spadek zakażeń, odpowiedział, że "po pierwsze czekałby na zaszczepienie się nauczycieli, bo testy nam nie rozwiązują sprawy”.
- Przeprowadzimy test, nauczyciel pójdzie do szkoły, po trzech dniach spotka się z kimś, kto jest chory, zachoruje – dodał szef PSL.
Pytany, kogo w takim razie wykluczyłby z kolejki do szczepień, żeby zaszczepić nauczycieli, powiedział, że należałoby zwiększyć liczbę miejsc, w których się szczepi i liczbę szczepionek podawanych dziennie.
- My mamy trzy propozycje – uruchomić farmaceutów do procesu szczepień, gabinety stomatologiczne, gabinety okulistyczne – mówił.
Jego zdaniem trzeba szczepić również w weekendy nie tylko w miejscach, w których się szczepi, ale też skorzystać ze wzorców innych krajów i uruchomić gigantyczne punkty szczepienia i udostępnić "wszystkie ampułki, które dotarły do Polski, nie zachowywać buforu na drugą dawkę".
Kosiniak-Kamysz: powinna być kontynuowana nauka zdalna
Zwrócił również uwagę na kwestię przygotowania szkół na powrót uczniów. – Czy pomogli rządzący samorządom? Czy kupili jednoosobowe ławki, czy są oczyszczacze powietrza w każdej klasie? Czy to wszystko zostało zabezpieczone? Nie, nie zostało. Dlatego dzieci nie powinny wracać, powinna być kontynuowana nauka zdalna – powiedział Kosiniak-Kamysz.
Dodał, że mówi to "z bólem serca, ale w poczuciu odpowiedzialności". Zauważył, że w renomowanych czasopismach naukowych było opisane, że przenoszenie w szkołach koronawirusa było źródłem drugiej fali prawie w całej Europie, łącznie z Polską.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24