Jak przejdziemy pandemię jesienią? - Wiele zależy od nas, nie tylko od obostrzeń, decyzji administracyjnych, ale od tego, na ile wyedukowane i odpowiedzialne będzie społeczeństwo" - mówił w "Tak jest" w TVN24 Marek Posobkiewicz, były główny inspektor sanitarny. Zdaniem doktora Tomasza Dzieciątkowskiego z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, "to, co może być najgorsze, to nałożenie sezonu zachorowań w związku z zakażeniami grypopodobnymi z COVID-19".
Ministerstwo Zdrowia poinformowało we wtorek, że w ciągu ostatniej doby zidentyfikowano 502 nowe przypadki zakażenia koronawirusem w Polsce oraz że zmarło sześć osób zakażonych SARS-CoV-2. To drugi raz w ciągu ostatnich pięciu dni, kiedy dzienny bilans nowych zakażeń przekroczył pół tysiąca.
Od początku marca, kiedy wykryto pierwszy przypadek infekcji SARS-CoV-2, w Polsce potwierdzono łącznie 43 904 zakażenia koronawirusem. Zmarły 1682 osoby.
"Nie mieliśmy tak naprawdę żadnego szczytu zachorowań"
Marek Posobkiewicz, były główny inspektor sanitarny, mówiąc w programie "Tak jest" TVN24 o wykresie zbudowanym na podstawie dobowych bilansów zakażeń, zauważał: - Te fale przypominają trochę fale w zaburzeniach rytmu EKG albo fale mózgowe, ale nie mieliśmy tak naprawdę żadnego szczytu zachorowań.
Jak ocenił, możemy mówić o "podmokłym terenie, a nie o przyjściu dużej wody".
- Możemy mówić o dużym szczęściu, że na wiosnę w naszym kraju nie doszło do takich sytuacji, jak w wielu krajach, bardzo dotkniętych (pandemią - red.). Pozostaje też szansa, że jesienny okres nie będzie dla nas tak dotkliwy - zaznaczył.
- Wiele zależy od nas, nie tylko od obostrzeń, decyzji administracyjnych, ale od tego, na ile wyedukowane i odpowiedzialne będzie społeczeństwo - mówił Posobkiewicz.
"To jest wróżenie z fusów"
- Trudno powiedzieć, że w ogóle mieliśmy pierwszą falę pandemii. Mieliśmy po prostu wzrost zachorowań i pewną stałą utrzymującą się ich liczbę, która mniej więcej jest niezmienna - zwrócił uwagę dr hab. n. med. Tomasz Dzieciątkowski, mikrobiolog i wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. - Czy będziemy mieć wzrost zachorowań jesienią? Trudno jednoznacznie stwierdzić, to jest niestety wróżenie z fusów - dodał.
- To, co może być najgorsze, to nałożenie sezonu zachorowań w związku z zakażeniami grypopodobnymi z COVID-19. To może być wyzwanie dla systemu - ocenił mikrobiolog.
Posobkiewicz przypomniał, że na początku "przedwiośnia nie wiedzieliśmy, jak silna będzie ta fala, z jakim szczytem się spotkamy". - Czyli na tamten okres obostrzenia były dobre. One przyniosły efekt: dzięki nim nie tylko doszło do spowolnienia rozprzestrzenienia się wirusa, ale spadła liczba zachorowań na grypę i grypopodobne - powiedział inspektor.
- Kiedy jest mniej kontaktów międzyludzkich, to jest mniej tak zwanych chorób kontaktowych, czyli zakaźnych. To spowolniliśmy - zwrócił uwagę Posobkiewicz. - Gdybyśmy się spodziewali, że będzie tak łagodnie, to można by było o części obostrzeń myśleć wcześniej, żeby to łagodniej przeprowadzić - dodał.
- Musimy wracać do normalnego życia, ale wyciągając wnioski i edukując się, jak powinniśmy zachować się na co dzień. To nie jest tak, że zwalczymy tego koronawirusa i będziemy mieć spokój, że nie będziemy mieć chorób zakaźnych. Ten koronawirus będzie wśród nas - ocenił.
"Należy zachować ostrożność"
Tomasz Dzieciątkowski ocenił, że nie należy wprowadzać ponownie obostrzeń społecznych. - Na pewno nie należy już zamykać się w domach - zaznaczył.
Jego zdaniem można chodzić w miejsca publiczne, ale "należy zachować ostrożność". - Zwracać uwagę na te wszystkie podstawowe zasady bezpieczeństwa, o których mówi się od kilku miesięcy: dystans społeczny, noszeniu maseczek czy o higienę rąk. - Ta higiena rąk jest paradoksalnie ważna z innego powodu: w ostatnich miesiącach zanotowano znaczący spadek zakażeń bakteriami Salmonella czy wirusem żółtaczki pokarmowej - typowymi chorobami brudnych rąk - zauważył.
Posobkiewicz zaznaczył, że "tego wirusa nie zatrzymamy, a możemy go tylko spowalniać" - Dopóki kilkadziesiąt procent społeczeństwa nie będzie po kontakcie z wirusem, tak długo on będzie królować - dodał.
"Noszę maseczkę, żeby chronić pana, pan nosi maseczkę, żeby chronić mnie"
Noszenie maseczki - jak przypomniał były główny inspektor sanitarny - "bardziej chroni ludzi dookoła osoby noszącej". Zaznaczył jednak, że osoba w maseczce też się w pewien sposób chroni w kontakcie z osobą chorą. - Jeżeli obydwie osoby mają tę maseczkę założoną i pozostają w odpowiednim dystansie, to wtedy do zakażenia niemal nie dojdzie - stwierdził Posobkiewicz.
- Tutaj absolutnie panuje zasada wzajemności: noszę maseczkę, żeby chronić pana, pan nosi maseczkę, żeby chronić mnie - dodał Dzieciątkowski.
Goście programu zapytani zostali, czy należy powstrzymać się od wyjazdów na przykład na plażę. - Żeby nie zwariować, możemy robić różne rzeczy, ale musimy je robić z głową. Sama plaża jest jeszcze stosunkowo bezpieczna. Jeżeli jest dużo ludzi, to znaczy, że jest słońce. Jeżeli jest słońce, jest gorąco, jest promieniowanie ultrafioletowe, to wirus zostanie bardzo szybko zneutralizowany, nawet jeśli ktoś go wokół siebie rozsiewa - zauważył Posobkiewicz. Jednak zaznaczył, że zagrożenie zakażeniem wzrasta na zagęszczonej promenadzie i dlatego tam, gdzie jest dużo ludzi, "należy mieć maseczkę założoną".
- Jeżeli będziemy stać w kolejce po frytki czy rybę z grilla i nie będziemy mieć założonej maseczki, nie zachowamy dystansu społecznego, a osoba za nami nie będzie półtora metra od nas, to ryzyko zakażenia SARS-CoV-2 będzie o wiele większe - mówił dr Dzieciątkowski.
"Możemy zminimalizować ryzyko przejścia dwóch ciężkich infekcji"
Eksperci zostali zapytani, czy należy się szczepić przeciwko grypie. - Zdecydowanie tak. Szczepionka nie uchroni nas wprost przed koronawirusem, bo to jest inny patogen. Ale te dwa wirusy mogą się spotkać w tym samym czasie, w tym samym organizmie. Wówczas organizm ma do zwalczenia czasami dwie poważne infekcje - mówił Posobkiewicz.
- Jeżeli możemy się zabezpieczyć przed grypą w bardzo dużym stopniu skuteczną szczepionką, to możemy zminimalizować ryzyko przejścia dwóch ciężkich infekcji na raz albo że przejdziemy ciężko zakażenie koronawirusem, po wcześniejszej infekcji grypowej - zaznaczył.
Zdaniem wirusologa z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego należy szczepić się na grypę, ponieważ "jeżeli dojdzie do nałożenia się sezonu grypowego i koronawirusowego, jeżeli trafimy do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, na izbie przyjęć jako gorączkujący, kaszlący pacjent, to lekarzowi będzie łatwiej przeprowadzić diagnostykę".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24