Jest nasza racjonalność medyczna i jest racjonalność polityczna władz. One się nie do końca pokrywają - mówił w "Rozmowie Piaseckiego" o działalności rady medycznej przy premierze doktor Konstanty Szułdrzyński, członek tego gremium. Przestrzegł też przed nowym wariantem koronawirusa - omikron.
W poniedziałek resort zdrowia poinformował o 9,6 tysiąca nowych zakażeń koronawirusem. W stosunku do poprzedniego poniedziałku oznacza to 15-procentowy spadek. Narastają jednak obawy przed wariantem omikron, który - jak podała WHO - rozprzestrzenia się szybciej niż obecnie dominujący wariant delta. W Polsce potwierdzono już kilka zakażeń omikronem.
Wariant omikron to "duże i nie do końca dla nas znane zagrożenie"
We wtorek o sytuacji epidemicznej w kraju mówił w "Rozmowie Piaseckiego" doktor Konstanty Szułdrzyński, szef Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii w szpitalu MSWiA w Warszawie, członek Rady Medycznej przy premierze. - Wszystko wskazuje na to, że będziemy mieć kolejną falę. Ta fala będzie najprawdopodobniej falą tego nowego wariantu omikron - mówił.
- Przychodzi duże i nie do końca dla nas znane zagrożenie w postaci nowego wariantu omikron, którego zakaźność jest znacznie większa. Jeżeli my nie nauczymy się żyć z tymi obostrzeniami, nie nauczymy się ich respektować i nie będziemy w tej całej polityce spójni - rząd w swoim przekazie, społeczeństwo w realizacji obostrzeń, a służby w ich egzekwowaniu - będziemy mieć bardzo duży problem - podkreślił doktor Szułdrzyński.
Dodał, że jego zdaniem paszporty covidowe powinny być wykorzystywane w Polsce na szerszą skalę. - A jednocześnie namawianie, by ci, którzy się nie zaszczepili, absolutnie zrobili to teraz. Zakaźność jest taka, że każdy złapie. Nawet ten, który chorował do tej pory. Trzeba się zaszczepić. A ci, którzy szczepili się na początku tego roku, powinni się doszczepić, bo to zwiększa odporność przed nowym wariantem - dodał.
Szułdrzyński mówił też, że "przygnębia go" liczba zgonów spowodowanych przez COVID-19. - Ta liczba mogłaby być mniejsza, gdyby były paszporty covidowe - przyznał. Powiedział też, że jest zwolennikiem wprowadzenia powszechnego obowiązku szczepień przeciwko COVID-19.
Przy omikronie "należy się spodziewać ogromnego nacisku na służbę zdrowia"
Lekarz ocenił, że to "czy wróci normalność", zależy od tego "co zrobi wirus". - Z punktu widzenia ewolucyjnego dla wirusa bardzo dobrze jest, jeśli jest piekielnie zakaźny i mało groźny. Dla niego nie jest ważne, żeby zabić nosiciela, tylko żeby się szerzyć. Ale ta logika jest prawdziwa z punktu widzenia ewolucji, a my patrzymy z naszej mrówczej, bardzo małej perspektywy. Może być inaczej - zaznaczył.
- Nawet jeśli (przy omikronie - red.) odsetek hospitalizacji w stosunku do liczby zakażonych będzie mniejszy, ale zakaźność, transmisyjność wirusa będzie znacznie większa, to należy się spodziewać ogromnego nacisku na służbę zdrowia, która już teraz ledwo zipie - mówił Szułdrzyński.
Szułdrzyński: jest nasza racjonalność i jest racjonalność polityczna władz
Gość TVN24 mówił też o działalności rady medycznej przy premierze. - Władze są racjonalne, przyjmują i znają nasze argumenty. Z punktu widzenia medycznego pewnie je podzielają. Ale politycy mają swoje uwarunkowania w postaci pewnych układów politycznych - zaznaczył.
- Jest nasza racjonalność medyczna i jest racjonalność polityczna władz. One się nie do końca pokrywają. Ja rozumiem różne rzeczy, co nie znaczy, że podzielam te racje - powiedział.
"Umierający niezaszczepieni to ludzie młodzi. To jest dramat"
Szułdrzyński mówił, że na 100 chorych, którzy trafiają na jego oddział intensywnej terapii, 90-95 jest niezaszczepionych. - Zazwyczaj jest tak, że rozdział na zaszczepionych i niezaszczepionych przebiega znacznie wcześniej niż na oddziale intensywnej terapii. Osoby zaszczepione zazwyczaj albo nie trafiają do szpitala, albo nie rozwijają ciężkiej postaci choroby i nie trafiają na oddział intensywnej terapii - wyjaśniał.
Mówił też, że czasem rozmawia z niezaszczepionymi osobami, które trafiają na jego oddział. - Większość mówi, że oni myśleli, że to jest lekka choroba, a oni są zdrowi, nie mają żadnych chorób, są młodzi, mają 20, 30 czy 40 lat i im się nic nie może stać. To jest ten syndrom nieśmiertelności, który mamy, dopóki na coś ciężko nie zachorujemy. A potem żałują, bo już jest za późno - powiedział.
Gość TVN24 przekazał, że śmiertelność na oddziale intensywnej terapii "przekracza 50 procent". - Średnia wieku osób zaszczepionych, którzy umierają, to około 78 lat, czyli osoby w podeszłym wieku. Natomiast u osób niezaszczepionych, które umierają, ta średnia wieku jest znacznie mniejsza, około 50 lat. To wskazuje na to, że umierający niezaszczepieni to ludzie młodzi. To jest dramat - podkreślił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24