- Ci, którzy wywołali wojnę z Trybunałem Konstytucyjnym, odpowiadają za reakcje Unii Europejskiej - powiedział były prezydent Bronisław Komorowski. Odniósł się tym samym do polityki zagranicznej polskiego rządu i dyskusji na forum europejskim dotyczącej Polski. Były prezydent zasugerował premier Szydło, by skupiła się na budowaniu "frontu przyjaciół".
- Odpowiedzialność za swoisty kryzys, jeśli chodzi o opinię o Polsce, spoczywa absolutnie na rządzących. To ci, którzy wywołali wojnę z Trybunałem Konstytucyjnym, odpowiadają za reakcje Unii Europejskiej - mówił Bronisław Komorowski. - Droga do poprawienia wizerunku Polski także wiedzie przez znalezienie sposobu na rozwikłanie nieprawdopodobnie skomplikowanej, przez łamanie konstytucji przez rządzących, sytuacji - dodał.
- Widzę realną możliwość wyjścia z kryzysu wokół kwestii TK. Ta możliwość jest w rękach obecnego prezydenta, ale nie wiem, czy on z niej skorzysta. Bardzo bym życzył tego sobie i Polsce - powiedział Komorowski.
Jak ocenił, rola prezydenta nie polega na dolewaniu oliwy do ognia, ale na szukaniu rozwiązań wyjścia z zaistniałego kryzysu, nawet jeśli wcześniej się samemu tę oliwę do ognia dolewało.
"Oszukali i wygrali"
Pytany o to, czy jego zdaniem politycy PiS wywiązują się z obietnic wyborczych, odpowiedział: - Za chwilę Polacy będą pytali o wywiązanie się z obietnic. Uważam, że będą pytali, dlaczego zostali oszukani, bo obietnice tak daleko idące jak przywrócenie poprzedniego systemu emerytalnego skraplają się w propozycję "możecie sobie przejść na wcześniejszą emeryturę, ale ona będzie o 30 czy 40 procent niższa" - mówił były prezydent. - Uważam, że jest to element oszustwa wyborczego, które okazało się skuteczne, bo oszukali i wygrali, ale teraz będą pytani teraz o to, czy chcą się wywiązywać z wszystkich obietnic - powiedział Komorowski. Były prezydent został także zapytany o kwestię odznaczenia, które przyznał Fransowi Timmermansowi. Premier Beata Szydło powiedziała w czwartek w programie "Jeden na jeden", że wiceszef KE został odznaczony przez prezydenta Komorowskiego i być może dlatego nie sympatyzuje z rządem PiS.
- Pana Timmermansa odznaczał też Lech Kaczyński, razem pracowaliśmy w ten sposób na jego stosunek do Polski - powiedział Komorowski. - Odbieram wypowiedź pani premier jako ogromną pochwałę co do skuteczności mojej pracy politycznej. Dać order i mieć za to, jak się pani premier wydaje, poparcie polityka europejskiego tej rangi to osiągnięcie ogromne - ironizował.
- Tego rodzaju podejrzenia formułowane przez polskiego premiera mają to ostrze obraźliwe w stosunku do pana Timmermansa, bo to jest sugestia, że poglądy swoje uzależnia od tego, że dostał albo nie dostał od kogoś orderu. Jeśli pani premier sądzi, że tak to działa w polityce, niech szybko da ordery wszystkim komisarzom i zobaczymy, czy to zadziała - mówił były prezydent. - Te wypowiedzi psują opinie o Polsce. Ci ludzie mają prawo czuć się obrażeni - ocenił.
Komorowski podkreślił, że polityka obrażania jest "niemądra". - Sugeruję pani premier politykę szukania przyjaciół, a nie zrażania do Polski i do siebie liczących się polityków europejskich. Nie sztuką jest budować front wrogów, sztuką jest budować front przyjaciół - podsumował.
KE przygląda się Polsce
We środę wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans poinformował, że Komisja zdecydowała o przeprowadzeniu wstępnej oceny sytuacji wokół m.in. zmian w Trybunale Konstytucyjnym w ramach unijnej procedury państwa prawa. Z kolei w przyszłym tygodniu we wtorek o sytuacji w Polsce debatować ma Parlament Europejski.
Autor: mw/ja / Źródło: tvn24