Nam przede wszystkim zależy, żeby faktycznie wyjaśnić wpływy rosyjskie, bo nie ma innego kraju, który tak bardzo chce ingerować w politykę i losy innych krajów - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 poseł KO Dariusz Joński, pytany o losy komisji "lex Tusk". Podkreślił też, że "ludzie chcą zmiany władzy", co pokazali 15 października, i w związku z tym prezydent "nie ma żadnego wyjścia" przy kolejnym kroku powoływania rządu. - Może zdecydować, jakim długopisem podpisze - dodał.
Poseł Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński w "Rozmowie Piaseckiego" pytany był o zapowiedziane komisje śledcze w trzech sprawach: wyborów kopertowych, afery wizowej i Pegasusa.
Joński uważa, że komisje są "blisko powołania". - Personalia przed nami, najważniejsze, żeby powołać - ucinał temat nazwisk. Podkreślał, że "każda" komisja śledcza "jest ważna".
Zwracał przy tym uwagę, że każda z komisji "dotyka tych samych ludzi, przede wszystkim premiera Morawieckiego, bo on też nadzoruje służby i na to pozwolił". - To jest zastanawiające, że ci ludzie, którzy mają już na karku kilka paragrafów, zdecydowali się dalej łamać prawo. Intuicja mi podpowiada, że już nikt nigdy więcej ich nie ułaskawi - mówił.
Joński wyjaśnił, że powoływanie tych komisji będzie "szło sekwencyjnie". - Chcemy, żeby one faktycznie szybko działały, a przede wszystkim skutecznie. Skończą i prawdopodobnie będą kolejne, dlatego że tych afer było bardzo dużo - mówił.
Wskazał między innymi na wątpliwości wokół Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. - Z posłem Szczerbą byliśmy tam wielokrotnie. Udało nam się wstrzymać wypłatę 300 milionów na 17 projektów. Widzieliśmy, jak to wszystko wygląda. Teraz jeszcze wnioski NIK-u do prokuratury na konkretne osoby - opowiadał.
Dodał, że należy też zbadać "sprawy okołocovidowe" i "to, co ludzie PiS-u robili w czasie pandemii", w tym między innymi działania szpitali covidowych i tzw. fundusz covidowy.
"Złożymy nowy projekt i zobaczymy, co zrobi prezydent Duda"
Joński mówił też o komisji "lex Tusk", czyli Państwowej Komisji ds badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007-2022, której członkowie wczoraj zostali odwołani przez większość sejmową.
- Nam przede wszystkim zależy, żeby faktycznie wyjaśnić wpływy rosyjskie, bo nie ma innego kraju, który tak bardzo chce ingerować w politykę innych krajów i w losy innych krajów - podkreślił.
Zaznaczył, że nie ma decyzji w sprawie powołania nowych członków do komisji. - Ona w trzynastu miejscach była niekonstytucyjna - przypomniał. - Nie poprzemy żadnej instytucji, żadnego ciała, które było powoływane złamaniem prawa, konstytucji i ustawy - oświadczył.
- Wyobrażam sobie, że złożymy nowy projekt i zobaczymy, co zrobi prezydent Duda - mówił dalej. - Jestem ciekaw, co zrobi Andrzej Duda. Zawetuje? - pytał.
Joński: prezydent nie ma innego wyjścia
Pytany o cząstkowy raport komisji, w którym byli już członkowie komisji rekomendują, aby "D. Tuskowi, J. Cichockiemu, B. Klichowi, B. Sienkiewiczowi nie były powierzane stanowiska publiczne odpowiadające za bezpieczeństwo państwa", Joński odparł, że to "Polacy napisali raport 15 października, że nie chcą ani PiS-u, ani Cenckiewicza, ani tego słynnego raportu".
- W raporcie z 15 października ludzie chcą zmiany władzy. I chcę powiedzieć, że przy drugim kroku (powoływania rządu - red.) prezydent Duda nie ma żadnego wyjścia. Może zdecydować, jakim długopisem podpisze (nominacje - red.), ale nie ma innego wyjścia, dlatego że to Sejm zdecyduje, jak będzie wyglądał rząd i kto będzie premierem - mówił.
11 grudnia odbędzie się głosowanie nad wotum zaufania dla rządu Mateusza Morawieckiego, a jeśli premier go nie uzyska, to jeszcze tego samego dnia zgłoszona zostanie kandydatura Donalda Tuska. Jeśli posłowie przegłosują ją, wówczas prezydent nie może odmówić powołania i zaprzysiężenia tak wybranego rządu.
Joński ocenił, że "Morawiecki nie uzyska większości na sali". - Wybierzemy nowy rząd z premierem Donaldem Tuskiem. Trzeba będzie znaleźć pana prezydenta Dudę, mam nadzieję, że wróci do Polski, powierzy misję rządu i zaprzysięgnie rząd z premierem Donaldem Tuskiem. Nie ma innego wyjścia - podkreślił.
Pismo Piotra Glińskiego "musiało przyjechać albo z Nowogrodzkiej, albo z Rady Mediów Narodowych"
Były już minister kultury Piotr Gliński - jeszcze gdy zajmował to stanowisko - wystąpił z wnioskiem do Rady Mediów Narodowych o zmiany statutów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej. Zgodnie ze zmianami, w razie likwidacji trzech wymienionych w piśmie spółek likwidatorami mają być członkowie zarządów spółek oraz kierownik komórki organizacyjnej Spółki zajmującej się obsługą prawną.
Czy ta decyzja skomplikuje plany nowej koalicji na przejmowanie mediów publicznych? - Byliśmy na kontroli poselskiej w ministerstwie kultury i faktycznie (rządzący - red.) bardzo się spieszą. Chcieliby zabetonować faktycznie ludzi i instytucje - odpowiedział Joński. - Mamy scenariusz, żeby odpolitycznić media, bo to obiecaliśmy - podkreślił.
Przyznał, że ma nadzieję, że gdy Polacy usiądą przy świątecznym stole i włączą telewizję publiczną, to telewizja ta "będzie łączyć społeczeństwo, a nie dzielić".
- Pismo, z którym wyszedł Gliński do Rady Mediów Narodowych o zmianach statutu, musiało przyjechać albo z Nowogrodzkiej, albo z Rady Mediów Narodowych. Byłem w ministerstwie, nie ma żadnej notatki, nikt z ministerstwa tego nie przygotował. Są osoby, które parafowały, reszta nic o tym nie słyszała - opowiadał. - Oni te 14 jeszcze dni, 336 godzin tego rządu, wykorzystują, żeby betonować. Zmienili już między innymi akty notarialne, są na etapie zmian w sądzie, w KRS-ie jeszcze tego nie zrobili - dodał.
Joński zapewnił, że politycy koalicji będą pilnowali, by do "zabetonowania" telewizji publicznej nie doszło. - Odbetonujemy, niezależnie od tego, co zrobią. Wszystko jest do odkręcenia, naprawdę - stwierdził.
Dopytywany, kto może zostać prezesem telewizji publicznej, odparł, że nie będzie mówić o nazwiskach.
- Dlatego że zdaję sobie sprawę, że ludzie dali nam ogromny mandat zaufania i chcą, żeby te media były niezależne, żeby osoby, które staną na czele, zbudowały faktycznie niezależne, pluralistyczne media. To jest ogromny mandat zaufania, którego nie możemy stracić. Nie słyszałem jeszcze o żadnych nazwiskach. Uważam, że powinien być konkurs i wybrani ludzie, którzy dadzą gwarancję niezależności - mówił.
"Intuicja mi podpowiada, że po raz pierwszy ta komisja będzie miała dużo pracy"
Joński, jako wiceszef sejmowej komisji odpowiedzialności konstytucyjnej, pytany był, czy jest ona w stanie skutecznie postawić przed Trybunałem Stanu polityków i jeśli tak, to jakich. - Intuicja mi podpowiada, że po raz pierwszy ta komisja będzie miała dużo pracy - odpowiedział poseł.
- Czekamy na wnioski Sejmu, bo nie możemy się tym zająć, póki taki wniosek nie wpłynie - dodał. Wskazał przy tym na możliwą odpowiedzialność prezesa NBP Adama Glapińskiego i premiera Mateusza Morawieckiego.
Pytany, czy pojawił się pomysł w sprawie zmiany ustawy o Trybunale Stanu, by zmniejszyć większość potrzebną do postawienia danej osoby przed Trybunałem, Joński odparł, że jego zdaniem nie powinno się tego zmieniać.
- Komisje śledcze też mają być po to, żeby polityków postawić przed Trybunałem Stanu, żeby pojawiały się wnioski nie tylko do prokuratury, ale też do komisji odpowiedzialności konstytucyjnej - tłumaczył.
CZYTAJ TAKŻE: Tusk: dysponujemy większością głosów wystarczającą, żeby postawić przed Trybunałem Stanu prezesa NBP
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24