To nie ja będę musiał teraz ciągle chodzić i udowadniać, kto powinien składać wyjaśnienia, kto powinien zostać pociągnięty do jakiejkolwiek odpowiedzialności - powiedział w rozmowie z TVN24 Janusz Szymik, który jako nastolatek był wykorzystywany seksualnie przez księdza pedofila. Poinformował, że otrzymał pismo z komisji do spraw pedofilii, z którego wynika, że ta "skierowała we własnym zakresie zawiadomienie i wniosek o przeprowadzenie postępowania w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa" przez czterech kościelnych hierarchów, w tym kardynała Stanisława Dziwisza. Jako podstawę wskazano przepis dotyczący niezawiadomienia o przestępstwie w przypadku posiadania wiedzy o jego popełnieniu.
Janusz Szymik w latach 80. był przez pięć lat wykorzystywany seksualnie przez ówczesnego proboszcza parafii w Międzybrodziu Bialskim księdza Jana Wodniaka. Szymik wspominał, że udał się z tą sprawą najpierw do biskupa Tadeusza Rakoczego, ówczesnego ordynariusza bielsko-żywieckiego, przekazał mu spisane wspomnienia z lat 1984-1989 oraz poprosił o interwencję. Wobec braku działań w 2008 roku przekazał sprawę księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu, który - jak relacjonował - w 2012 roku miał pojechać do kurii w Krakowie i wręczyć do rąk własnych kardynałowi Dziwiszowi dokumenty, w których znajdowała się dokładnie opisana sprawa Szymika oraz jego dane kontaktowe. Mimo to Stanisław Dziwisz nie spotkał się z pokrzywdzonym.
Szymik: komisja do spraw pedofilii złożyła we własnym zakresie wniosek o wszczęcie postępowania wobec kilku hierarchów
W środę w rozmowie z TVN24 Janusz Szymik poinformował, że we wtorek otrzymał pismo z Państwowej Komisji do spraw wyjaśniania przypadków czynności skierowanych przeciwko wolności seksualnej i obyczajności wobec małoletniego poniżej lat 15. Przekazano w nim, że dwa zgłoszenia - złożone w komisji 17 lutego tego roku w imieniu Szymika przez jego pełnomocnika Artura Nowaka - zostały zarejestrowane i przekazane 2 marca do zastępcy prokuratora generalnego. Zgłoszenia zostały złożone w sprawie dotyczącej podejrzenia popełnienia przestępstwa art. 240 par. 1 Kodeksu karnego, który mówi o tym, kiedy niezawiadomienie o przestępstwie jest karalne.
Przekazano również, że komisja "skierowała we własnym zakresie zawiadomienie i wniosek o przeprowadzenie postępowania w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa przez Tadeusza Rakoczego, Stanisława Dziwisza, Romana Pindla i Piotra Gregera czynów stypizowanych w przepisie art. 240 par. 1 k.k.".
Biskup Tadeusz Rakoczy to emerytowany ordynariusz bielsko-żywiecki, diecezją kierował w latach 1992-2013. Roman Pindel to następca Rakoczego i obecny biskup bielsko-żywiecki, zaś Piotr Greger - to od 2011 roku biskup pomocniczy w tej diecezji. Kardynał Stanisław Dziwisz aktualnie jest arcybiskupem seniorem archidiecezji krakowskiej.
Szymik wyjaśniał, że komisja wniosek uzasadniła tym, że "znamiona ich działania mogą wyczerpywać zapis artykułu 240 Kodeksu karnego: mając uzasadnione podejrzenie co do popełnienia czynu wobec osób nieletnich, nie zawiadomili właściwego organu państwa".
- W związki z tym komisja, analizując po moim wysłuchaniu całokształt materiału, wszczyna takie postępowanie wobec tych hierarchów kościelnych - dodał.
§ 1. Kto, mając wiarygodną wiadomość o karalnym przygotowaniu albo usiłowaniu lub dokonaniu czynu zabronionego określonego w art. 118, art. 118a, art. 120-124, art. 127, art. 128, art. 130, art. 134, art. 140, art. 148, art. 156, art. 163, art. 166, art. 189, art. 197 § 3 lub 4, art. 198, art. 200, art. 252 lub przestępstwa o charakterze terrorystycznym, nie zawiadamia niezwłocznie organu powołanego do ścigania przestępstw, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
"To nie ja będę musiał teraz ciągle chodzić i udowadniać, kto powinien składać wyjaśnienia"
W rozmowie z TVN24 Szymik powiedział, że "wyraża na razie wotum zaufania wobec tej komisji". - Widzę, że wszyscy, co do których mam żal, że we właściwym czasie nie zachowali się jak ludzie sumienia i nie wdrożyli odpowiednich procedur, będą pociągnięci przed oblicze komisji w celu złożenia stosownych wyjaśnień w tym zakresie - argumentował.
Jego zdaniem pismo to "pozytywny aspekt" w jego sprawie. - To nie ja będę musiał teraz ciągle chodzić i udowadniać, kto powinien składać wyjaśnienia, kto powinien zostać pociągnięty do jakiejkolwiek odpowiedzialności. Konkretny urząd zaczyna zajmować się tą sprawą i będzie przesłuchiwał w związku z tym konkretnych hierarchów. Tych, którzy - jak uważam - zawinili. Nie tylko w mojej historii, ale w całokształcie wyjaśnienia sprawy wykorzystywania seksualnego nieletnich przez księdza Jana Wodniaka - powiedział.
Zauważył, że przed komisją został wysłuchany 17 lutego tego roku. - Uważam, że komisja działa, jak na komisję, szybko i sprawnie. Zdążyła przeanalizować moje materiały, które przedstawiłem i zdążyła wyciągnąć wnioski, że zachodzi uzasadnione podejrzenie naruszenia przepisu artykułu 240 Kodeksu karnego przez wymienionych przeze mnie hierarchów - mówił.
Szymik powiedział też, że daje komisji "kredyt zaufania". Podkreślił, że "komisja jest wybrana przez różne polityczne ugrupowania i tutaj zachodzi uzasadnione podejrzenie, czy nie będzie wywierany na nią jakiś nacisk co do ostatecznego rozstrzygnięcia w tej sprawie".
"Być może sprawiedliwości stanie się zadość i wreszcie zło przestanie triumfować"
Szymik zapewnił, że "jest gotowy" na ewentualną konfrontację podczas procesu. - Uważam, że tylko publiczne wyjaśniania tej mojej sprawy może przynieść rzetelne jej rozwiązanie - ocenił. Dodał, że bez udziału mediów "to nie miałoby sensu".
- Bo, jak widać, do tej pory przez tyle lat ta sprawa była zamiatana pod dywan przez biskupa Rakoczego i kardynała Dziwisza i nie została rozwiązana - skomentował.
Zdaniem Szymika kardynał Dziwisz wiedział o czynach księdza Wodniaka, ale nie podjął w związku z tym żadnych czynności. - Miał prawny obowiązek zawiadomić organy ścigania o czynach, które popełnił ksiądz Wodniak między innymi na mojej osobie jako małoletnim - powiedział.
Ocenił, że pismo z komisji do spraw pedofilii jest szansą, że sprawa księdza Wodniaka zostanie zakończona. - Wreszcie komisja może kierować wnioski do prokuratury, może występować w tej sprawie jako oskarżyciel posiłkowy i może, ze mnie przynajmniej, zdjąć część obowiązku udowadniania, że te rzeczy się w przeszłości wydarzyły i ci hierarchowie przez tyle lat nic z tą sprawą nie robili, cały czas ją ukrywając poprzez brak swojego działania - powiedział.
Według niego "być może sprawiedliwości stanie się zadość i wreszcie zło przestanie triumfować". - Wreszcie te struktury zła, które są umiejscowione w Kościele, zostaną obnażone, ten wrzód zostanie przecięty, dokonamy jakiejś poważnej operacji na łonie Kościoła - mówił.
"Kardynał do dziś takiego spotkania nie odbył"
Kardynał Stanisław Dziwisz w październiku zeszłego roku mówił w TVN24, że zaproponował Januszowi Szymikowi rozmowę. - Był okres niepewności. W tej chwili otworzyła się możliwość na to spotkanie - powiedział. Dodał, że to nie będzie spotkanie służbowe, tylko rozmowa biskupa z kimś, kto potrzebuje rozmowy.
Szymik przekazał 23 lutego w "Faktach po Faktach", że do zapowiadanego spotkania do tego czasu nie doszło.
W środę Szymik poinformował, że w sprawie spotkania "zapadła głucha cisza". - Kardynał do dziś takiego spotkania nie odbył, mimo że ma wolną rękę co do ustalenia terminu spotkania. Powiedziałem, że się dostosuję do kalendarza kardynała. Zaprosiłem go do Międzybrodzia Bialskiego, żebyśmy mogli porozmawiać ze sobą, tak jak chciał wcześniej kardynał. Twierdził, że jest to jemu i mnie potrzebne - zauważył.
Zdaniem Szymika "te słowa były rzucone na wiatr". - Chyba kardynał chciał sobie tylko trochę czasu zyskać, ale uważam, że ten czas już dawno się skończył i do tego spotkania powinno już dawno dojść. A widzę, że ze strony kardynała nie ma tej woli, żeby się ze mną spotkać. To tylko były takie słowa wyrażone pod publikę. Uważam, że godzą w wizerunek kardynała i cały majestat urzędu kardynała - powiedział.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Jakoś nie znajduje czasu, żeby się ze mną spotkać". Kilka pytań do kardynała Dziwisza >>>
Kard. Dziwisz: ta sprawa nie należała do mnie
Kiedy losy Janusza Szymika zostały opisane w mediach, kard. Dziwisz wydał oświadczenie, w którym wyraził ubolewanie i przekazał, że nie przypomina sobie, by otrzymał dokumenty w tej sprawie i że nie ma po nich śladu w rejestrach. W reakcji na to oświadczenie ks. Isakowicz-Zaleski przytoczył na swoim blogu treść listu datowanego na 24 kwietnia 2012 roku.
Później, w październiku ubiegłego roku, w rozmowie z Piotrem Kraśką w "Faktach po Faktach" kardynał Dziwisz mówił, że nie przypomina sobie rozmowy z księdzem Isakowiczem-Zaleskim. Dodał, że ksiądz "przychodził do niego nieraz". - Ta sprawa nie należała do mnie. Sprawa należała zawsze do biskupa ordynariusza diecezji bielsko-żywieckiej – mówił kardynał. Dodał, że o przypadku Szymika dowiedział się z prasy, już gdy był w Krakowie po latach spędzonych w Rzymie, zaś niedługo przed wywiadem z TVN24 dopytywał także emerytowanego ordynariusza bielsko-żywieckiego, lecz ten nie był w stanie podać szczegółów.
Na uwagę, że Szymik pewnie szukał prawdy, pomocy w dramacie, który przeżył, kardynał Dziwisz powiedział, że "nie orientuje się, jak to było w Bielsku". Mówił również, że nie wiedział o tym, że Szymik "chodził do biskupa". - Chcą przerzucić na mnie odpowiedzialność, ale ja tej odpowiedzialności nie miałem. Nie miałem wiedzy. Z drugiej strony to jest inna diecezja i trudno się mieszać w sprawy innej diecezji, chociaż zaprzyjaźniona - ocenił kardynał.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kardynał Dziwisz: chcą przerzucić na mnie odpowiedzialność, ale ja tej odpowiedzialności nie miałem >>>
Co o zgłaszaniu nadużyć mówi Kodeks prawa kanonicznego
Reporter Marcin Gutowski z redakcji "Czarno na białym" w materiale pod tytułem "Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza" skonfrontował z Kodeksem prawa kanonicznego słowa hierarchy o tym, że nie należała do niego sprawa ks. Wodniaka.
Zauważył, że według Kodeksu prawa kanonicznego kardynał Dziwisz, jako zwierzchnik metropolii krakowskiej, w której skład wchodzi diecezja bielsko-żywiecka (jako jedna z tak zwanych diecezji sufragalnych wobec metropolii), mógł, a nawet powinien interweniować w tej sprawie. I to u samego papieża.
Kanon 436 Kodeksu prawa kanonicznego brzmi bowiem następująco: "W diecezjach sufragalnych metropolicie przysługuje: (...) powiadamiać Biskupa Rzymskiego o nadużyciach".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24