Kasię Teodorowicz znam od tego, jak miała chyba sześć czy siedem lat i przyszła na korty w Bytomiu. Zastanawiałem się, czy zadzwonić do niej - powiedział w rozmowie z TVN24 nowy prezes Polskiego Związku Tenisowego Dariusz Łukaszewski, pytany o nowe doniesienia w sprawie byłego już szefa PZT Mirosława Skrzypczyńskiego. Dodał, że "chciałby nie wierzyć", że do opisywanej przez byłą polską tenisistkę sytuacji doszło. - Natomiast życie już nie raz pokazało, że my w coś wierzymy, a jest inaczej. I odwrotnie - zaznaczył.
Była polska tenisistka Katarzyna Teodorowicz-Lisowska zarzuciła byłemu już prezesowi Polskiego Związku Tenisowego Mirosławowi Skrzypczyńskiemu, że ten w 1990 roku miał potajemnie podać jej środki nasenne, by przegrała mecz z trenowaną wówczas przez niego zawodniczką, a prywatnie jego partnerką życiową. To kolejne oskarżenia, które pojawiły się w ostatnim czasie pod adresem Skrzypczyńskiego. Wcześniej portal Onet rozmawiał z osobami oskarżającymi go o molestowanie i przemoc.
Prezes PZT: Trudno mi się odnieść
O nowe doniesienia dotyczące Skrzypczyńskiego pytany był nowy szef Polskiego Związku Tenisowego Dariusz Łukaszewski. - Trudno mi się odnieść, dlatego że Kasię Teodorowicz to ja znam od tego (momentu - red.), jak miała chyba sześć czy siedem lat i przyszła na korty w Bytomiu - mówił.
- Zastanawiałem się, czy zadzwonić do niej, ale myślę, że ponieważ powstała komisja - 30 listopada, czyli nie tak dawno, dwa dni temu - ponieważ uważam, że Kasia powinna rozmawiać z tymi paniami, a nie ze mną, to na razie na pewno ja nie będę wykonywał telefonów, żeby znów nie być posądzonym, że chcę na coś wpłynąć albo się czegoś dowiedzieć - mówił. Nawiązał do powołanej przez PZT komisji do wyjaśnienia spraw związanych ze Skrzypczyńskim.
Łukaszewski przypomniał też, że obecnie "Mirosław Skrzypczyński jest poza wszelkimi strukturami Polskiego Związku Tenisowego".
- To jego sprawy prywatne, które (…) czy są prawdziwe, czy nieprawdziwe, żyjemy w demokratycznym państwie i mam nadzieję, że zostanie to wcześniej czy później ujawnione, a ja bym bardzo chciał, żeby było ujawnione wcześniej - dodał.
- Takie symptomy tego, że w polskim tenisie, sporcie przede wszystkim jako całym, nastąpi jakieś oczyszczenie, ja widzę te sygnały również po tym, że chyba dwa dni temu odbyła się komisja sejmowa, na której temat był poruszany i wydaję mi się, że ta komisja, to, co tam było mówione, jest budujące na przyszłość - dopowiedział.
Prezes PZT: polski sport może zastanawiać się, czy ma się obawiać
Czy nowy prezes obawia się, że tego typu informacji może być więcej? Że coraz więcej zawodniczek będzie otwarcie mówić, że zostały skrzywdzone? - Polski sport może zastanawiać się, czy ma się obawiać, czy nie - odpowiedział.
Łukaszewski, wracając do tematu komisji sejmowej, zwrócił uwagę na trzy ważne aspekty poruszone na jej obradach: przedstawienie przez PZT chronologii wydarzeń od momentu ujawnienia molestowania przez posłankę Kotulę, zapowiedź ministerstwa sportu dotyczącą zmian w prawie mających na celu zwiększenie kontroli resortu nad związkami sportowymi oraz jasny wniosek dotyczący potrzeby zmian w prawie regulujących zawód trenera.
Co obecny prezes związku, znając od wielu lat Katarzynę Teodorowicz-Lisowską, powiedziałby jej w tej sytuacji? - Na pewno powiem, bo ostatnio była w Bytomiu z dzieciakami na treningu i szczerze rozmawiamy, więc na pewno po jakimś czasie po tym, jak ona będzie miała kontakt z komisją, to się z chęcią spotkamy, porozmawiamy, bo jesteśmy od wielu wielu lat przyjaciółmi - dodał.
Na pytanie, czy wierzy, że sytuacja opisywana przez Teodorowicz-Lisowską miała miejsce, odparł: - Chciałbym nie wierzyć, natomiast życie już nie raz pokazało, że my w coś wierzymy, a jest inaczej. I odwrotnie, czasami kogoś przekreślamy, a jest inaczej. Trudno mi się odnieść.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24