Mirosław Skrzypczyński, były prezes Polskiego Związku Tenisowego, który ustąpił ze stanowiska w związku ze stawianymi mu zarzutami o molestowanie seksualne, wydał w środę oświadczenie, w którym zapowiedział obronę swojego imienia w sądzie. - Jeśli podjęłam decyzję, żeby pod imieniem i nazwiskiem opowiedzieć o tym, co się wydarzyło, to jestem też dzisiaj gotowa udowodnić, że mówię prawdę - komentuje posłanka Katarzyna Kotula, która twierdzi, że doświadczała przemocy ze strony Skrzypczyńskiego. W środę sytuacją w PZT ma zająć się sejmowa komisja sportu.
"Moja decyzja nie jest przyznaniem się do jakiejkolwiek winy. Wręcz przeciwnie. Uważam, że stanowi dowód na to, że najważniejsze dla mnie jest dobro polskiego tenisa. Równie ważne jak obrona mojego dobrego imienia i spokoju mojej rodziny. Tak, jak zapowiadałem, podejmę się tej obrony na drodze sądowej" - napisał Skrzypczyński w oświadczeniu.
"Mam nadzieję, że posłanka Kotula nie zasłoni się immunitetem poselskim. Że zostanie wyjaśnione, kim jest Ewa Ciszek. Że zostaną ujawnione okoliczności zmanipulowania mojej 85-letniej teściowej. Najbardziej jednak bolesne jest dla mnie wykorzystanie w całej intrydze mojej córki i byłej żony wbrew wydanym przez nie oświadczeniom" - dodał.
"Zdaję sobie sprawę, że wprowadzając nowe porządki w polskim tenisie, nacisnąłem wielu osobom na odcisk. Jednocześnie cała sprawa jest wykorzystywana w celach politycznych, czego potwierdzeniem jest to, że dziś się już żąda odwołania całego zarządu PZT i doprowadzenia do tego, żeby... było jak było. Padłem ofiarą bezwzględnej manipulacji i kampanii oszczerstw, czego dowiodę przed sądem" - zaznaczył.
Kotula: nie zamierzam się zasłaniać immunitetem
Przywołana w oświadczeniu Skrzypczyńskiego posłanka Lewicy Katarzyna Kotula zastrzegła, że "tu nie ma żadnej intrygi". - Nie zamierzam się absolutnie zasłaniać immunitetem. Jeśli podjęłam decyzję, żeby pod imieniem i nazwiskiem opowiedzieć o tym, co się wydarzyło, a to nie była łatwa decyzja, to jestem też dzisiaj gotowa udowodnić, że mówię prawdę - podkreśliła.
- Nie trzeba mnie dzisiaj szantażować, nie trzeba mnie dzisiaj zastraszać, bo wiem, że historia, która mi się przytrafiła i historie, które opowiadam, które przytrafiły się innym zawodnikom i zawodniczkom, miały tak naprawdę miejsce - dodała.
Zaznaczyła, że "może dzisiaj iść do sądu, może udowodnić, może pojawić się w niezależnej prokuraturze, niezawisły sąd może tę sprawę rozstrzygać i to zdecydowanie jest odpowiednie miejsce na to, żeby się spotkać, żeby mogła raz jeszcze opowiedzieć tę historię". Posłanka oceniła również, że w oświadczeniu Skrzypczyńskiego "zabrakło oczywiście słowa 'przepraszam'".
Rzecznik PiS: minister podejmuje działania na podstawie i w granicach ustaw
O sprawie Skrzypczyńskiego mówił we wtorek na konferencji szef resortu sportu i turystyki Kamil Bortniczuk. Komentując jego wystąpienie, posłanka Koalicji Obywatelskiej Izabela Leszczyna oceniła, że "pan minister w momencie, kiedy ten konflikt już nabrzmiewał i wszyscy wiedzieli, że on pewnie wybuchnie, poleciał do Kataru i uznał, że tam powinien spędzać czas, natomiast wczoraj stwierdził, że on nie chce być policją moralną".
- Pan minister w ogóle nie wie, o czym mówi. Nikt od niego nie oczekuje, że będzie policją moralną. Oczekujemy, że będzie odpowiedzialnym, przyzwoitym urzędnikiem i będzie wykorzystywał swoje kompetencje, które posiada, żeby takie gorszące, skandaliczne, niedopuszczalne ekscesy nie miały miejsca w polskich związkach sportowych - dodała.
Rzecznik PiS Rafał Bochenek ocenił z kolei, że "pan minister Bortniczuk podejmuje działania na podstawie i w granicach ustaw, które dotyczą związków sportowych". - Niestety te ustawy dotychczas funkcjonowały w taki sposób, iż dawały dużą autonomię związkom sportowym. To jest oczywiście zaleta, ale są również pewne minusy. W takich sytuacjach minister ma bardzo ograniczone zdolności reagowania - powiedział.
- Pan minister Bortniczuk podejmował takie decyzje, jakie były realne i możliwe w danym momencie. (…) Wypowiedział się również w odpowiednim momencie - dodał w odpowiedzi na pytanie o to, czy szef resortu sportu nie zabrał głosu w tej sprawie zbyt późno.
Komisja sportu ma zająć się sytuacją w PZT
W środę w Sejmie ma odbyć się posiedzenie sejmowej komisji sportu. Minister sportu ma na nim przekazać informacje na temat sytuacji zawodniczek i zawodników Polskiego Związku Tenisowego w związku z doniesieniami o przypadkach przemocy fizycznej, psychicznej, emocjonalnej, mobbingu i molestowania seksualnego - przekazała reporterka TVN24 Maja Wójcikowska.
Wedle zapowiedzi, na komisji mają pojawić się minister sportu, p.o. prezesa PZT, prokurator generalny, Rzecznik Praw Obywatelskich, Rzecznik Praw Dziecka i Komendant Główny Policji.
Oskarżenia wobec byłego prezesa PZT
W październiku Onet ujawnił, że szef Polskiego Związku Tenisowego Mirosław Skrzypczyński miał przez lata stosować przemoc psychiczną i fizyczną wobec swojej rodziny oraz trenowanych przez niego zawodniczek i zawodników. Osoby, z którymi rozmawiali autorzy publikacji, oskarżały Skrzypczyńskiego o molestowanie. Jedną z nich była posłanka Lewicy Katarzyna Kotula, która udzieliła wywiadu i opowiedziała swoją historię.
CZYTAJ TAKŻE: Kotula: Zostałam w dzieciństwie skrzywdzona przez Skrzypczyńskiego. Jestem dzisiaj głosem ofiar
W ubiegłym tygodniu PZT ogłosił, że Skrzypczyński złożył rezygnację ze stanowiska prezesa PZT. We wtorek zrezygnował także z funkcji członka zarządu związku.
Źródło: PAP, tvn24.pl