Jeżeli gdziekolwiek trzeba coś zrobić, to oceniamy człowieka nie tylko po walorach intelektualnych, ale również po kompetencjach społecznych - powiedziała w "Faktach po Faktach" profesor Ewa Łętowska. Sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku i była Rzecznik Praw Obywatelskich komentowała powierzenie wykonywania obowiązków pierwszego prezesa Sądu Najwyższego Kamilowi Zaradkiewiczowi. - Tutaj jest pewien problem. Nie będę tego wątku rozwijała, ale problem jest dosyć spory - dodała.
W czwartek upłynęła sześcioletnia kadencja pierwszej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf. Procedura wyboru kandydata na jej następcę przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego została wstrzymana ze względu na epidemię COVID-19. Prezydent Andrzej Duda powierzył od 1 maja wykonywanie obowiązków pierwszego prezesa Kamilowi Zaradkiewiczowi, od 2018 roku sędziemu Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. W ciągu tygodnia Zaradkiewicz powinien zwołać zgromadzenie sędziów SN w celu wyłonienia pięciu kandydatów, spośród których prezydent dokona wyboru pierwszego prezesa.
Łętowska: tutaj jest pewien problem, dosyć spory
Sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku i była Rzecznik Praw Obywatelskich profesor Ewa Łętowska wyznała w "Faktach po Faktach w TVN24, że "bardzo długo pracowała w Trybunale Konstytucyjnym wspólnie z panem docentem Zaradkiewiczem". - Więcej, byłam recenzentką jego pracy habilitacyjnej i byłam o tej pracy jak najlepszego zdania. I zdania tego nie zmieniam, bo to jest intelektualnie bardzo sprawny prawnik - przekonywała. Zwróciła przy tym uwagę, że wówczas oceniała "tylko walory intelektualne" sędziego.
CZYTAJ TAKŻE: KIM JEST KAMIL ZARADKIEWICZ >>>
- Ale jeżeli gdziekolwiek trzeba coś zrobić, to oceniamy człowieka nie tylko po walorach intelektualnych, ale również po kompetencjach społecznych. Czyli po tym, czy umie pracować w tym zespole, w którym pracuje, umie utrzymać dobrą atmosferę i umie natchnąć współpracowników do właściwych działań - wyliczała.
- Otóż to, co ja wiem, jak mi mówi doświadczenie, to że tutaj jest pewien problem. Nie będę tego wątku rozwijała, ale problem jest dosyć spory - kontynuowała sędzia TK w stanie spoczynku.
- Miałam niejednokrotnie do czynienia z młodymi pracownikami pracującymi w Trybunale, którzy jakoś tak u mnie szukali rady, jak w pewnych sytuacjach, które były sprowokowane właśnie kwasami, niewłaściwymi stosunkami między szefem i zespołem, się zachować - wspominała Łętowska.
Jej zdaniem, "w tej chwili bardziej niż gdziekolwiek i kiedykolwiek w Sądzie Najwyższym potrzeba byłoby kogoś, kto ma bardzo wysokie kompetencje społeczne, aby móc we właściwy sposób doprowadzić do zagojenia ran, doprowadzić do sytuacji, w której w jakiś sposób zacznie się wychodzić z tego głębokiego kryzysu".
Jak oceniła, ani oświadczenie Zaradkiewicza, "ani to, co w tej chwili widzimy, co się dzieje (...), nie daje w tym zakresie dosyć dużych nadziei".
Łętowska o oświadczeniu Zaradkiewicza
W oświadczeniu przesłanym w piątek Polskiej Agencji Prasowej, pełniący obowiązki I Prezesa SN napisał, że będzie starać się, "by Sąd Najwyższy powrócił do realizacji obowiązków orzeczniczych przy rzeczywistym respektowaniu zasad niezależności sądów i niezawisłości sędziów, nadrzędności Konstytucji RP oraz legalizmu".
"Mam również nadzieję, że nadszedł czas, iż kilkadziesiąt lat od odzyskania przez Rzeczpospolitą suwerenności sądownictwo uwolni się od piętna haniebnego dziedzictwa zbrodni sądowych i bezmiaru niesprawiedliwości, z którymi dotychczas się nie rozliczyło" - napisał sędzia.
Mówiąc o Zaradkiewiczu, była Rzecznik Praw Obywatelskich uznała, że nie ma "żadnego powodu udzielać mu w tej chwili jakichkolwiek rad". - Ma swój rozum, jest dorosły, wie, gdzie jest, wie, co chce osiągnąć, wie, jakie ma cele - mówiła.
- A myślę sobie, że ci, którzy zostali obdarzeni tym wdzięcznym piętnem tej hańby zbrodni, do których jako żywo i z racji kalendarza, i z racji własnej kariery zawodowej poczuwać się nie mogą, to muszą tylko westchnąć i powiedzieć: "Panie, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią" - podsumowała Ewa Łętowska.
"Mam takie uczucie, że ktoś ode mnie czegoś chce, a jednocześnie mnie w bezbrzeżny sposób lekceważy"
Sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku odniosła się także do wyborów prezydenckich, które mają odbyć się 10 maja w formie tradycyjnej lub korespondencyjnej. Prace nad ustawą przewidującą wybory w tej drugiej formie Senat musi zakończyć do 6 maja. Mimo to rząd potwierdził, że już trwają przygotowania do przeprowadzenia wyborów w formie korespondencyjnej.
Zdaniem profesor Łętowskiej, "trochę żyjemy tak, jak w czeskim filmie - nikt nic nie wie". - Dla mnie jest proste: to, co nie ma podstaw prawnych, z punktu widzenia prawnego się nie liczy - oceniła.
- Co jest dla mnie w tym wszystkim najprzykrzejsze, to nawet nie to, że to jest naruszenie a tu konstytucji, a tu regulaminu Sejmu, a tutaj Kodeks wyborczy się wyłącza, a tutaj Państwową Komisję Wyborczą się wyłącza - nie. Dla mnie najprzykrzejsze jest coś, co pozornie nie dotyczy sfery prawa, tylko dotyczy mojej obywatelskości - wyznała.
- Jestem obywatelką, ode mnie niewiele w gruncie rzeczy tak naprawdę zależy. Raz na jakiś czas żądają, żebym poszła do wyborów, dała swój głos, bo wtedy jestem jedną cząsteczką całej tej wielkiej grupy, która w jakiś sposób daje wyraz swoich suwerennych wyborów - wyjaśniała.
- Mam takie uczucie, że ktoś ode mnie czegoś chce, a jednocześnie mnie w bezbrzeżny sposób lekceważy. Jeżeli pani pyta, co jest dla mnie najprzykrzejsze, to właśnie to – dojmujące poczucie lekceważenia - powiedziała Ewa Łętowska.
Źródło: TVN24