- To jest bardzo trudna decyzja. Ma tyle samo plusów co minusów - mówił w "Faktach po Faktach" Janusz Palikot pytany o to, czy zgodnie z zapowiedziami ktoś z Ruchu Palikota zapali jointa w jednym z pokoi zajmowanych przez tę partię. Dodaje, że prezydium klubu parlamentarnego podejmie decyzję w sprawie tej akcji w piątek przed południem.
Kilka dni temu Janusz Palikot zapowiedział, że w piątek zapali w Sejmie skręta z marihuaną. Słodki dym ma się unosić w pokoju nr 143. Jednocześnie Ruch ma złożyć projekt całkowicie depenalizujący posiadanie małej ilości marihuany. - Chcemy wymusić, poprzez danie dyspozycji z ustawy do rozporządzenia ministra sprawiedliwości i ministra zdrowia, określenie (dozwolonej - red.) ilości - tłumaczył Palikot. Dodał, że członkowie partii podzieleni są "pół na pół" w kwestii przeprowadzenia akcji.
"Czasami trzeba sięgać po bulwersujące rozwiązania"
Szef Ruchu zgodził się, że pomysł łamania prawa, jakim jest zapalenie marihuany w Sejmie, jest pomysłem kontrowersyjnym. Tłumaczy jednak, że to tylko środek, który ma służyć osiągnięciu celu jakim jest właśnie zezwolenie Polakom na posiadanie określonych ustawowo niewielkich ilości marihuany na własny użytek.
Czasami trzeba sięgać po tego typu sposoby żeby uświadomić ludziom paradoks zawierający się w takim zestawieniu: tydzień temu sąd skazał gen. Kiszczaka na dwa lata więzienia w zawieszeniu na trzy lata za wprowadzenie stanu wojennego. Młody człowiek, który ma dwa jointy może dostać nawet trzy lata więzienia. To jest absurd. Janusz Palikot
- Wiem, że ten pomysł bulwersuje, bo to jest w Sejmie. Czasami trzeba sięgać po tego typu sposoby żeby uświadomić ludziom paradoks zawierający się w takim zestawieniu: tydzień temu sąd skazał gen. Kiszczaka na dwa lata więzienia w zawieszeniu na trzy lata za wprowadzenie stanu wojennego. Młody człowiek, który ma dwa jointy może dostać nawet trzy lata więzienia. To jest absurd. I przeciwko temu absurdowi, przy pewnych trudnościach wynikających z uprzedzeń kulturowych, my protestujemy - argumentował Palikot.
Od czegoś trzeba zacząć
Dodaje, że w działaniach Ruchu Palikota nie chodzi tylko o sprawę legalizacji marihuany, ale w ogóle o zmianę polityki społecznej. - Vaclav Havel był jedną z osób, które wprowadziły legalizację marihuany dla celów własnych i medycznych w Czechach. Warto o tym przypomnieć, żeby pokazać, że to nie jest kwestia jakiegoś szokowania, tylko realnych problemów - tłumaczył Palikot. Zaznaczył, że nie liczy na to, że w Polsce uda się szybko przeprowadzić takie zmiany w prawie jak u naszych południowych sąsiadów, ale przecież od czegoś trzeba zacząć dyskusję na temat marihuany. - To przekraczanie granic w interesie publicznym - ocenił polityk.
Palikot pytany o to, dlaczego SLD nie popiera Ruchu w tej sprawie powiedział, że były rozmowy na ten temat między politykami obu ugrupowań, ale Sojusz najwyraźniej obawia się stracić jeszcze więcej wyborców. Prowadzący "Fakty po Faktach" na potwierdzenie tego przytoczył ostatnie sondażowe dane według których partia Leszka Millera ma zaledwie 4 proc. poparcia. - Czas historyczny tej formacji w jakimś sensie minął - ocenił Palikot, ale jednocześnie dodał, że liczy na to, że partie lewicowe się zjednoczą by wspólnie reprezentować interesy swoich wyborców.
Bielecki "przekroczył pewną granicę"
Palikot był też pytany o komentarz do tego, że Jan Krzysztof Bielecki pozywa go do sądu w związku jego wypowiedzią po expose premiera a dotyczącą akcji KGHM. Lider RP pytał wtedy, czy doradca szefa rządu (Jan Krzysztof Bielecki - red.) wiedział, że Donald Tusk zapowie w expose zwiększenie podatków od wydobycia surowców, co poskutkowało spadkiem akcji KGHM na giełdzie.
Zdaniem Janusza Palikota to przejaw "walki z opozycją". – Władza nie może się znęcać nad opozycją za zadawanie pytań z trybuny sejmowej - oświadczył polityk i dodał, że Bielecki swoim działaniem "przekroczył przekroczył pewną granicę".
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24