Do wypowiedzi rzecznika praw dziecka Mikołaja Pawlaka o rzekomym podawaniu w szkołach środków farmakologicznych dzieciom, żeby zmieniać ich płeć, odnieśli się politycy w "Kropce nad i". - Być może pan rzecznik ma jakąś wiedzę na ten temat. Ja takowej nie posiadam - przyznał senator Prawa i Sprawiedliwości Jan Maria Jackowski. Poseł Paweł Kowal z Koalicji Obywatelskiej nazwał słowa Pawlaka "opowiadaniem bzdur" i "robieniem wody z mózgu".
We wtorkowej "Rozmowie Piaseckiego" rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak powiedział, że "edukacja jest zarezerwowana dla nauczycieli, którzy mają odpowiednie kompetencje pedagogiczne i wiedzę". - A czy zagwarantujemy, że wpuszczamy edukatorów do 20 tysięcy szkół i będą wprowadzali takie treści, jak chociażby w Poznaniu, że wychwytują dziecko rozchwiane, zaniedbane, któremu dają jakieś środki farmakologiczne, żeby zmieniać jego płeć bez wiedzy i zgody rodziców i lekarzy? - pytał. - Zdarzały się tego typu sytuacje, były ostatnio rozpisywane w mediach - zapewniał.
CZYTAJ TAKŻE: Edukatorzy seksualni dają dzieciom środki na zmianę płci – twierdzi Rzecznik Praw Dziecka. Nie ma dowodów>>>
"Jeżeli w przestrzeni publicznej urzędnik państwowy powołuje się na jakieś dane czy fakty, to powinien mieć wiedzę ugruntowaną"
W "Kropce nad i" do wypowiedzi Mikołaja Pawlaka odnieśli się senator Prawa i Sprawiedliwości Jan Maria Jackowski oraz poseł Koalicji Obywatelskiej Paweł Kowal.
- Jeżeli w przestrzeni publicznej urzędnik państwowy powołuje się na jakieś dane czy fakty, to powinien mieć wiedzę ugruntowaną, sprawdzoną - powiedział Jan Maria Jackowski. - Być może pan rzecznik ma jakąś wiedzę na ten temat. Ja takowej nie posiadam - dodał.
- Co do samej idei, do której rzecznik nawiązuje, może nie w tej wypowiedzi, ale ogólnie, to ja podzielam ten pogląd, który jest zapisany w konstytucji, że jeżeli chodzi o przekonania dzieci, prawo do sposobu wychowania, do określania światopoglądu - żeby dzieci były wychowywane zgodnie ze światopoglądem ich rodziców. Szkoła powinna to absolutnie gwarantować - ocenił senator PiS.
Dopytywany o słowa RPD, Jackowski przyznał, że "na razie rzecznik nie podał źródła swojej wiedzy". - Na razie domniemywamy, że takie fakty nie są znane. Być może rzecznik ma jakąś wiedzę, o której nie wiemy. Uważam, że rzecznik powinien dookreślić swoją wypowiedź, skonkretyzować i po prostu, jeżeli ma taką konkretną sytuację, powinien ją przedstawić opinii publicznej - dodał senator PiS.
"Istota sprawy polega na tym, że dzisiaj mamy 1 września"
Paweł Kowal z Koalicji Obywatelskiej także przyznał, że "jeżeli urzędnik państwowy podaje fakty, musi szybko powoływać się na źródło i powiedzieć, o co dokładnie chodzi". - Opowiadanie bzdur o tym, że można podawaniem jakichś pigułek w szkole zmienić komuś płeć jest po prostu robieniem wody z mózgu i ciągnięciem tej niepoważnej dyskusji na temat seksualizacji w szkole - powiedział poseł.
- Rzecznik jest powołany przez polityków i powinien nas traktować poważnie - dodał.
Zdaniem Pawła Kowala "istota sprawy polega na tym, że dzisiaj mamy 1 września". - Szkoły nieprzygotowane na COVID. Ryzyko, że albo dzieci się będą zakażały, albo nas będą zakażały. Nie przygotowano tego i mamy prawo to powiedzieć - mówił polityk KO. - Istnieje ryzyko, że szkoły będą pozamykane i będziemy mieli stracone pokolenie, które kolejne półrocze nie będzie chodziło do szkoły. A rzecznik się zajmuje takimi bzdurami - zauważył Kowal.
Kolejne pół roku zamkniętych szkół to "byłaby dramatyczna sytuacja"
- Każdy, kto ma dzieci, wie, że żadnym zagrożeniem nie jest seksualizacja, tylko to, że jak ktoś ma dwójkę, trójkę dzieci, to trzeba mieć w domu cztery dobrze funkcjonujące komputery, trzeba mieć cztery kamerki, trzeba mieć dobry internet, co nie jest w Polsce oczywiste i trzeba mieć na to wszystko pieniądze, ponieważ nikt za to nie płaci - powiedział Kowal.
Zdaniem posła KO "trzeba się przyjrzeć, czy Ministerstwo Edukacji Narodowej w tej sprawie coś naprawdę realnego zrobiło, bo o tym wiadomo od marca". - Ludzie mają prawo liczyć na to, że Ministerstwo Edukacji Narodowej, Ministerstwo Zdrowia, Rzecznik Praw Dziecka i inne instytucje, jak mają na coś sześć miesięcy, to się tym zajmą - dodał.
Zdaniem Jana Marii Jackowskiego "pozytywne jest to, że administracja oświatowa próbuje w miarę normalnie otworzyć nowy rok szkolny".
Senator PiS przyznał, że kolejne pół roku zamkniętych szkół to "byłaby dramatyczna sytuacja, zwłaszcza dla osób, które są w ósmej klasie i zaraz będą miały egzamin, osób, które będą pisały matury". - To rzeczywiście jest ogromnym wyzwaniem. Natomiast też trzeba podkreślić, że bardzo wiele samorządów i dyrektorów szkół stanęło na wysokości zdania i w tych warunkach, które nie są łatwe, jednak stara się maksymalnie zapewnić bezpieczeństwo - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24