- Moi znajomi, przyjaciele, rodzina są wzywani, przesłuchiwani, zastraszani - mówił w "Jeden na jeden" w TVN24 poseł Jan Bury. Zdaniem szefa klubu poselskiego PSL to nie przypadek, że afera z udziałem jego oraz prezesa NIK ujrzała światło dzienne właśnie w trakcie kampanii wyborczej do parlamentu. Ocenił też, że CBA już dawno "wymknęło się spod kontroli państwa".
Poseł PSL komentując ustalenia śledczych, zdaniem których miał on wpływać na wyniki konkursów przeprowadzanych przez NIK, przekonywał we wtorek rano w TVN24, że od 3 lat jest celem permanentnego ataku, podobnie jak jego bliscy.
- Moi znajomi, przyjaciele, rodzina są wzywani, przesłuchiwani, zastraszani - mówił poseł PSL i dodał, że wielu z nich relacjonuje swoje rozmowy ze służbami, w trakcie których miały padać takie oferty, jak "sypniesz Burego, jesteś wolny, do ciebie nic nie mamy". Polityk podkreślił, że jego zdaniem to nie przypadek, że cała sprawa ujrzała światło dzienne właśnie w trakcie trwającej kampanii wyborczej i sugerował, że ktoś "chce go wyeliminować".
"Mój język jest krwisty"
Dodał, że jest zaskoczony tym, że podsłuchów w Polsce jest dzisiaj więcej, niż jeszcze kilka lat temu oraz tym, że są one zakładane posłom i szefowi NIK.
- Dzisiaj Polska jest państwem na podsłuchu. Zaczynamy żyć, jak w matriksie - powiedział szef klubu PSL. Ocenił również, że CBA, która także prowadziło śledztwo w jego sprawie, "już dawno wymknęło się spod kontroli państwa".
Bury komentował także fragmenty podsłuchów, jakie ukazały się w mediach. W jednej z rozmów z wiceszefem NIK Marianem Cichoniem, poseł PSL miał mówić: "Krzysio Kwiatkowski jest d..., żebyś wiedział, on jest d... i jak zobaczy zawodnika, który ma kręgosłup, to się ugnie, a jak nie, no to będzie po nim jeździł, jak po burej kobyle".
- Jestem politykiem z Podkarpacia, wiele lat w polityce. Mój język jest krwisty - tłumaczył Bury. - Jeśli bym wiedział, że jestem nagrywany, to mój język byłby absolutnie elegancki i polonistyczny - dodał.
"Nie mam sobie nic do zarzucenia"
Bury powtórzył też, że w całej sprawie nie ma sobie nic do zarzucenia. - Ja bardzo wielu dobrych, kompetentnych ludzi w różnych miejscach proponowałem i będę proponował, bo w Polsce potrzeba dobrych ludzi i kompetentnych, ale nie wywierałem wpływów na nikogo - powiedział Bury.
Zadeklarował, że o losach swojego immunitetu zdecyduje, kiedy tylko zapozna się z wnioskiem prokuratury w tej sprawie.
- Być może złożę immunitet, być może będę chciał wystąpić przed wysoką izbą. Być może nawet tak jak inni politycy to robili, na przykład kilka lat temu, czy kilkanaście miesięcy temu, polityk Mariusz Kamiński wystąpił także przed Sejmem. Ja nie mam nic do ukrycia - mówił Bury i dodał, że decyzja o starcie w wyborach parlamentarnych będzie decyzją nie tylko jego, ale także jego partii.
- To, czy wystartuję w wyborach, to jest decyzja także mojej partii, nie tylko moja. To jest także decyzja moich kolegów w moim województwie - mówił gość Bogdana Rymanowskiego.
Ustawiali konkursy?
W zeszły piątek Prokuratura Generalna złożyła w Sejmie wnioski o uchylenie immunitetów prezesowi NIK Krzysztofowi Kwiatkowskiemu oraz Janowi Buremu. Ma to związek ze śledztwem prowadzonym przez CBA i katowicką prokuraturę - z ich ustaleń wynika, że politycy mieli ustawiać konkursy w centrali i delegaturach Najwyższej Izby Kontroli. O tym, że prokuratura chce pozbawienia immunitetów Kwiatkowskiego i Burego, jako pierwsi poinformowali dziennikarze śledczy tvn24.pl
Po naszej publikacji, Krzysztof Kwiatkowski wycofał się z bieżącej działalności NIK i przekazał nadzór nad prowadzonymi kontrolami swoim zastępcom, a chwilę po wniosku Prokuratury Generalnej dotyczącym jego immunitetu, sam zwrócił się do Sejmu z prośbą o jego uchylenie.
Autor: ts/ ola / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24