W Biurze Bezpieczeństwa Narodowego nie ma nic do ukrycia, jeśli chodzi o działalność Antoniego Macierewicza - powiedział w TVN24 szef BBN Jacek Siewiera. Jednocześnie podkreślił, że może mieć "bardzo daleko idące zastrzeżenia" w stosunku do byłego szefa MON. - Jestem sceptyczny, co do sposobu prowadzenia Ministerstwa Obrony Narodowej w tamtym czasie. W Biurze Bezpieczeństwa Narodowego tamte czasy kojarzone są z najgorszymi możliwymi - stwierdził.
30 października szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego i przewodniczący komisji do spraw badania wpływów rosyjskich i białoruskich przedstawił na konferencji efekty prac komisji. Generał Jarosław Stróżyk poinformował, że komisja złoży wniosek do prokuratury w sprawie możliwości dopuszczenia się przez byłego szefa MON Antoniego Macierewicza zdrady dyplomatycznej. Chodzi między innymi o wycofanie się resortu z programu pozyskania tankowców powietrznych.
Podczas konferencji Stróżyk mówił, że w lipcu został zachęcony "przez bardzo wysokiego szczeblem urzędnika z otoczenia prezydenta (Andrzeja Dudy - red.) o skierowanie pisma, ponieważ 'pan prezydent chętnie podzieli się informacjami o zaniechaniach modernizacyjnych w Ministerstwie Obrony Narodowej przez pana ministra Macierewicza'". - Z przykrością stwierdzam, że pomimo pisma z komisji, otrzymaliśmy negatywną odpowiedź, że takich informacji nie ma. Zatem uprawniona może być teza, że otoczenie prezydenta - bo przecież nie podejrzewam samego prezydenta - ukrywa przed komisją informacje dotyczące działań Ministra Obrony Narodowej w latach 2015-2018 - dodał Stróżyk.
Siewiera: w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego nie ma nic do ukrycia, jeśli chodzi o działalność Antoniego Macierewicza
O tę kwestię był pytany w czwartkowej "Rozmowie Piaseckiego" szef BBN Jacek Siewiera. Został zapytany, czy to on był tym urzędnikiem, który powiedział szefowi komisji, że prezydent chętnie podzieli się swoją wiedzą na temat Antoniego Macierewicza. - Jeżeli ta wypowiedź dotyczyła spotkania, które było klauzulowane, to z oczywistych względów nie pogadamy - powiedział. Jednocześnie podkreślił, że "nie ma nic do ukrycia w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, jeśli chodzi o działalność ministra Antoniego Macierewicza, czy jakiejś szczególnej wiedzy, więc nie ma tutaj powodu i prezydent oczywiście chętnie takie materiały udostępni, jeśli będzie podstawa prawna".
Jak dodał, "podstawa prawna działalności aktualnej komisji dotyczy resortów podległych KPRM". - Jeśli bym w jakikolwiek sposób udostępniał dokumentację, czy inne materiały, to jest to przekroczenie uprawnień - podkreślił.
- Rozmawiałem z oboma przełożonymi pana generała, zarówno z wicepremierem, szefem MON Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, jak i z ministrem spraw wewnętrznych Tomaszem Siemoniakiem. Te resorty mogą zwrócić się o dokumentację i o informację. W obu przypadkach tego typu dokumentacja jest po ich stronie, bo cokolwiek było za czasów ministra Macierewicza, to zostawiło ślad po stronie Ministerstwa Obrony, w ich archiwach, więc nie ma tam niczego, co jest do ukrycia, ale oczywiście nie ma powodu, żeby cokolwiek ukrywać - dodał Siewiera.
- Ale są tam materiały obciążające Macierewicza? - zapytał Konrad Piasecki. - Według mojej wiedzy nie. Inaczej - nie ma nic, czego opinia publiczna nie zna - odparł szef BBN.
"W Biurze Bezpieczeństwa Narodowego tamte czasy kojarzone są z najgorszymi możliwymi"
Jednocześnie szef BBN wskazał, w jakich sprawach może mieć "bardzo daleko idące zastrzeżenia" w stosunku do Macierewicza. - Oprócz tej głównej działalności, związanej z katastrofą smoleńską, to jest kwestia na przykład zapóźnień w reformie systemu kierowania i dowodzenia. Ogromnych zapóźnień, które do dzisiaj nie zostały zrealizowane, które prezydent chce naprawić. Wniósł swoją wizję ustawy strategicznej, kształtującej nową architekturę armii - powiedział.
- Na pewno jestem sceptyczny, co do sposobu prowadzenia Ministerstwa Obrony Narodowej w tamtym czasie. W Biurze Bezpieczeństwa Narodowego tamte czasy kojarzone są z najgorszymi możliwymi. Jest wielu oficerów i pracowników BBN-u, którzy bardzo źle wspominają tamten czas. Natomiast komisja, według mojej wiedzy - proszę mnie zaktualizować - powstała po to, by tropić rosyjskie wpływy - mówił Siewiera.
- Ale komisja uważa, że na decyzję o wycofywaniu się z programów zbrojeniowych Rosjanie pewien wpływ mogli mieć. Logika by to podpowiadała - zauważył Piasecki.
- To szybciej bym poszukiwał przy reformie SKiD-u i zapóźnieniach w tym zakresie, czyli systemu kierowania i dowodzenia, niż w tych programach, które zostały skasowane - odparł Siewiera.
Gość TVN24 zaznaczył przy tym, że jeśli chodzi o dokumentację, to pierwszej komisji ds. wpływów, kierowanej przez Sławomira Cenckiewicza, również odmówił dostępu. - Wtedy to było okej, mimo że wnioski zostały sformułowane bardzo precyzyjnie, co do konkretnych dokumentów, konkretnych stron. A dziś to budzi jakieś wątpliwości. Nie ma wyjątków, nieważne kto będzie próbował pozyskiwać tego typu informacje - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Gzell/PAP