Jest coraz większy rozdźwięk między polityką monetarną banku centralnego a polityką fiskalną, którą prowadzi rząd - ocenił w "Jeden na jeden" Jan Krzysztof Bielecki, były premier i były przewodniczący Rady Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku, pytany o to, czy PiS może zdecydować się na waloryzację świadczenia 500 plus. Odnosząc się do kwestii stóp procentowych w Polsce, gość TVN24 przyznał, że "stąpamy po grząskim terytorium".
Analitycy banku Goldman Sachs oceniają, że w związku z wysokim odczytem inflacji w maju Narodowy Bank Polski będzie kontynuował zacieśnianie polityki pieniężnej i na czerwcowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej stopy zostaną podniesione o 75 punków bazowych do 6 procent. Według szacunków banku inflacja w czerwcu może przekroczyć 14,5 procent rok do roku.
O sytuację gospodarczą w Polsce, wzrost inflacji i rosnące stopy procentowe, w "Jeden na jeden" pytany był Jan Krzysztof Bielecki, były premier i były przewodniczący Rady Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku. - Stąpamy po grząskim terytorium, bo z punktu widzenia walki z inflacją powinniśmy te stopy podnosić i budować przekonanie, że one w pewnym momencie będą realne. Z drugiej strony, to jest taka bomba dla polskiej gospodarki, że ja się boje – ocenił gość TVN24.
Jak dodał, w kwestii inflacji brakuje mu tego "co parę dni temu zrobiła minister finansów Stanów Zjednoczonych [sekretarz skarbu Janet Yellen - red.]". - Powiedziała, że musi przyznać, że myliła się w swoich ocenach i nie doceniła pewnych ryzyk. Mnie brakuje czasami tego, żeby ktoś tu powiedział, że się mylił, że nie doszacował, a nie ciągle poprawiamy rzeczywistość - ocenił Jan Krzysztof Bielecki.
- Mnie się wydaje, że jesteśmy przed jakimś huraganem. (…) Widać, że ta gospodarka siada - dodał.
Pytany o to, czy w jego ocenie na sobotniej konwencji Prawa i Sprawiedliwości rządzący mogą ogłosić waloryzację programu 500 plus, były premier przyznał, że "to jest istota tego działania przez ostatnie dwa lata". - Jest rozdźwięk coraz większy miedzy polityką monetarną, którą prowadzi bank centralny, a polityką fiskalną, którą robi rząd. Jakbym trzymał pana za gardło jedną ręką, a drugą pana głaskał i mówił, że jest pan najlepszym dziennikarzem - porównał Bielecki, zwracając się do prowadzącego Radomira Wita.
"Znowu myśleliśmy, że można drukować dowolną ilość pieniędzy"
- Wydawało im się, że tym razem jest inaczej. Były zapowiedzi banku centralnego, który mówił że inflacji nie będzie, czyli że jest tym razem inaczej, że pompujemy pieniądze do gospodarki i ten pieniądz się jakoś rozejdzie po krzakach – mówił gość TVN24.
Ocenił, że optymistyczne zapowiedzi rządu sprzed miesięcy w sprawie gospodarki były błędem. - Jak się okazuje, jak się pompuje za dużo pustego pieniądza, to są tego rezultaty. Twarde liczby są takie, że inflację można podzielić na dwie części - przez nas prokurowaną i tę, która przychodzi ze świata. Teraz mamy praktycznie "fifty-fifty" - powiedział.
- Znowu myśleliśmy, że można drukować dowolną ilość pieniędzy, można go lekką ręką wydawać, nie myśleć o zarabianiu. Może to była naiwna wiara, że ma się tę magiczną metodę uzdrawiania gospodarki - zaznaczył.
Pytany o prezesa NBP Adama Glapińskiego, Jan Krzysztof Bielecki ocenił, że "problem prezesa banku centralnego polega na tym, że musi dobrze mówić, musi mówić wiarygodnie, musi budować zaufanie i mówić czasami wyprzedzająco". - Prezes [Glapiński - red.] mówił: jest w porządku, tak długo jak jestem prezesem inflacji nie będzie, stopy procentowe nie wzrosną. I jakieś 300 tysięcy polskich rodzin złapało się w pułapkę - wskazał.
Dopytywany, jak nazwać taką postawę prezesa Glapińskiego, były premier ocenił, że "słowa rozmijają się z czynami". - To powoduje, że nie powinien zostać wybrany [na drugą kadencję – red.]. Ale został i taka jest rzeczywistość - powiedział.
"Biznes to nie jest, może gest patriotyczny"
Z oświadczenia majątkowego premiera Mateusza Morawieckiego wynika między innymi, że jego oszczędności pieniężne wynoszą około 56 tysięcy złotych. To ogromny spadek w stosunku do ubiegłorocznego oświadczenia, ale wynika to z faktu, że Morawiecki kupił obligacje skarbowe o wartości ponad 4,6 miliona złotych.
"Gazeta Wyborcza" napisała, że premier w ten sposób "przechytrzył inflację" i "w najbardziej optymistycznym scenariuszu (...) w tym roku dostanie oprocentowanie na poziomie nawet 13,15 procent, czyli trzy razy więcej niż w banku". "O tym, ile można zarobić na obligacjach, decyduje arbitralnie Ministerstwo Finansów" - przypomina "Wyborcza".
Pytany o tę kwestię, Bielecki zauważył, że "oprocentowanie tych obligacji nie jest wyższe niż stopa inflacji". - Biznes to nie jest, może gest patriotyczny - dodał. - Premier pokazuje, jak powinni robić Polacy, czyli kupować obligacje Skarbu Państwa i wspierać w ten sposób rząd i Skarb Państwa w pięknym prowadzeniu polskiej gospodarki – mówił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24