Trzeba zdawać sobie sprawę, że takie traktowanie żołnierzy jest po prostu nieakceptowalne - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" były szef MSWiA Marcin Kierwiński, wybrany do Parlamentu Europejskiego z list Koalicji Obywatelskiej, odnosząc się do incydentu przy granicy z Białorusią. - Naprawdę nie było powodu, aby tych żołnierzy skuć kajdankami i zatrzymywać - dodał.
Gościem wtorkowej "Rozmowy Piaseckiego" był były szef MSWiA Marcin Kierwiński, który w wyborach do PE uzyskał mandat europosła. Dotychczasowy poseł był liderem listy KO w okręgu nr 4, który obejmował Warszawę i okolice. Uzyskał 143 179 głosów.
CZYTAJ WIĘCEJ: Europosłowie z Koalicji Obywatelskiej. Kto zdobył mandat?
Kierwiński był pytany o kwestię incydentu przy granicy z Białorusią w czasie, gdy był ministrem spraw wewnętrznych. Na przełomie marca i kwietnia Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy, którzy oddali strzały w czasie natarcia uchodźców przez białorusko-polską granicę. Prokuratura potwierdziła, że dwóch żołnierzy usłyszało zarzuty przekroczenia uprawnień i narażenia człowieka na utratę życia lub zdrowia.
- Nie wiedziałem na ten temat, ale też o tego typu incydentach, strzałach w powietrze ze strony żołnierzy czy służby na granicach, nie ma jakiegoś specjalnego raportowania, bo jest to, powiedziałbym, dość rutynowa czynność - powiedział polityk. Przyznał, że na granicy jest sporo tego typu incydentów. - Pierwszy kwartał tego roku był znacznie spokojniejszy, od kwietnia widzimy znaczny wzrost tego typu wydarzeń - powiedział. - Z taką agresją ze strony migrantów nie mieliśmy wcześniej do czynienia, mówią to strażnicy graniczni - dodał.
- Ten incydent okazał się wyjątkowy, ale tylko ze względu na reakcję Żandarmerii Wojskowej i prokuratury - mówił Kierwiński.
Dopytany, czy nikt nie raportuje po tym, jak strażnik graniczny, policjant czy żołnierz strzela w powietrze, gość TVN24 odparł, że "na pewno raportują do szefa straży granicznej czy do szefa zgrupowania wojskowego i to oni podejmują decyzje".
- Ja, jako minister, dostawałem codziennie raporty na temat liczby nielegalnych prób przekroczeń granicy, ile z tych prób było skutecznych, ile nieskutecznych, co się z tymi ludźmi ewentualnie działo, ilu tak zwanych wozaków zatrzymaliśmy na granicy, czyli osób, które nielegalnie przewożą migrantów, którzy są już po naszej stronie - wyjaśniał. Zaznaczył, że "nie jest tak, że o każdym incydencie czynnik polityczny jest informowany". - Od tego jest niezależne dowództwo służb, by podejmować decyzje - dodał.
"Nie zdarzyło się nic takiego, co uprawniałoby tak mocną reakcję"
Kierwiński potwierdził, że takie traktowanie żołnierzy jest dla niego "nieakceptowalne". - Mówię bardzo jasno: wszyscy funkcjonariusze i żołnierze naszej granicy, wiem, bo byłem tam, po prostu bronią naszego bezpieczeństwa. I trzeba zdawać sobie sprawę, że takie traktowanie tych ludzi jest po prostu nieakceptowalne - dodał.
Polityk został zapytany, co będzie, jak za jakiś czas sąd uzna, że żołnierze przekroczyli prawo i słusznie zostali zatrzymani. - Od tego jest prokuratura, żeby to przeanalizować. Naprawdę nie było powodu, aby tych żołnierzy skuć kajdankami i zatrzymywać. Zwłaszcza, że chwilkę potem zostali wypuszczeni. To było działanie nieadekwatne - ocenił.
Jednocześnie Kierwiński podkreślił, że "zdaję sobie sprawę, że na granicy mogą ponieść nerwy każdego funkcjonariusza i żołnierza". - Zaraz zostanę oczywiście skrytykowany przez niektórych, że przecież to profesjonaliści, ale każdy z nas ma jakąś swoją wyporność nerwową i różne sytuacje mogą się zdarzyć. Natomiast w tej konkretnej sytuacji nie zdarzyło się moim zdaniem nic takiego, co uprawniałoby tak mocną reakcję funkcjonariuszy - powiedział.
- Uważam, że od momentu, gdy żołnierze ci zostali zatrzymani, pełna informacja powinna trafiać do ministra obrony narodowej - stwierdził polityk. Dopytany, czy jeśli nie trafiła, to "powinny posypać się głowy", Kierwiński odparł twierdząco. - Tych, którzy zaniedbali tę sprawę - zaznaczył. - Pytanie o dowódców pionowych nad tymi żołnierzami, czy oni byli o tym informowani, jaką wiedzę mieli i do kogo to zgłaszali. Jeżeli Szef Żandarmerii Wojskowej zaniedbał informowania swojego zwierzchnika, wicepremiera odpowiedzialnego za bezpieczeństwo, to powinien zostać odwołany – dodał Kierwiński.
Kierwiński: Sikorski na pewno ma papiery do tego, aby pełnić ważne funkcje
Polityk KO został zapytany też o wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego. - Bardzo symboliczne zwycięstwo po 10 latach Donald Tuska nad PiS-em. To dodaje skrzydeł i więcej energii oraz pokazuje, jakie są oczekiwania wyborców - powiedział.
Dopytywany, czy to zwycięstwo KO zmienia zasady gry koalicyjnej, Kierwiński odpowiedział przecząco. - Nie uważam tak. Koalicja została zawarta po wyborach 15 października i karty tak powinny zostać rozdane. Umówiliśmy się na coś, mamy do dowiezienia projekt na cztery lata - dodał.
Odnosząc się do potencjalnych przedstawicieli Polski w europejskich strukturach, Kierwiński został zapytany, o co rząd powinien powalczyć dla Radosława Sikorskiego. - O najważniejsze funkcje, na przykład komisarza do spraw obronnych. Zobaczymy, co będzie na stole. To jest trudna układanka. Ufam w mądrość Donalda Tuska. Na pewno jesteśmy dziś jako polska reprezentacja w Europejskiej Partii Ludowej najmocniejsi od wielu lat - stwierdził.
- Radosław Sikorski na pewno ma papiery do tego, aby pełnić ważne funkcje. Zobaczymy - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24