Nieopodal granicy z Białorusią, w lesie koło Michałowa, pojawiły się w środę dwie rodziny z dziećmi, które poprosiły o azyl w Polsce. Migranci zostali przewiezieni przez Straż Graniczną do jej placówki w Michałowie. Kamera TVN24, obecna na miejscu, uchwyciła między innymi moment, w którym osoba będąca pełnomocnikiem migrantów nie zostaje wpuszczona na teren placówki Straży Granicznej. Reporter TVN24 przekazał w czwartek, że rodziny z dziećmi mają zostać przetransportowane do Centrum Rejestracji Cudzoziemców w Dubiczach Cerkiewnych.
Dwa młode małżeństwa irackich Kurdów z dwójką małych dzieci zostały zauważone w środę na terenie już poza strefą stanu wyjątkowego. Migranci byli w złym stanie. Wyglądali na bardzo zmęczonych, a część na chorych - relacjonował portal OKO.press, który opisał interwencję aktywistów pomagających migrantom na miejscu w środowe popołudnie.
Młode małżeństwa to osoby w wieku około 30 lat, a dzieci mają rok i trzy lata. Z ich relacji wynika, że byli już w Polsce kilka dni temu, ale zostali zawróceni na Białoruś. W środę mieli mówić, że nie chcą tam zostawać, bo po białoruskiej stronie byli bici - pisze portal.
Aktywiści udzielający im pomocy poinformowali ich o procedurze azylowej w Polsce i migranci na wykonanych nagraniach o nią poprosili - zaznacza OKO.press. Wtedy aktywiści wezwali Straż Graniczną. Ta pojawiła się wieczorem i zabrała migrantów do placówki w Michałowie.
- Te osoby mają ze sobą paszporty, więc sprawdzenie ich tożsamości jest proste. Wiemy, że to są Kurdowie z Iraku. (…) Jest dwójka dzieci - rok i trzy lata - mówiła Anna Chmielewska z Fundacji Ocalenie. Jak dodała, rodziny przed pięcioma dniami zostały już odesłane na granicę z Białorusią. - Wtedy stały pięć godzin na deszczu z dziećmi. Dzieci dość mocno kaszlą. Myślę, że są przeziębione po tylu nocach w lesie - zaznaczyła.
Migranci z Michałowa. Pełnomocniczka rodzin wyproszona za teren placówki
Ekipa TVN24, która była wieczorem na miejscu, zarejestrowała przybycie migrantów do placówki. Rodzice z dziećmi weszli do środka. Pojawiła się też młoda kobieta, która przedstawiła się jako pełnomocniczka migrantów. Prosiła o wejście do placówki, ale nie została tam wpuszczona. Funkcjonariusz Straży Granicznej kazał jej opuścić teren.
- Wszystkie z tych osób wyraziły chęć ubiegania się o ochronę (międzynarodową - red.) w obecności strażników, w miejscu, w którym Straż Graniczna te osoby wzięła - powiedziała.
Rodziny z dziećmi mają zostać przetransportowane do Centrum Rejestracji Cudzoziemców
Reporter TVN24 Adrian Zaborowski relacjonował w czwartek rano, że czynności z migrantami zostały wznowione. W środę wieczorem w placówce nie było tłumacza i osoby zajmującej się takimi wnioskami.
- W tej chwili jedzie do nich tłumacz języka kurdyjskiego. Osoby zadeklarowały, że będą składały wnioski o ochronę międzynarodową w Polsce, więc te wnioski od nich oczywiście zostaną dzisiaj przyjęte - powiedziała po południu dziennikarzom rzeczniczka Straży Granicznej Anna Michalska.
Pytana o ich stan zdrowia, powiedziała, że "nie mamy informacji, aby ktokolwiek z tych osób był w szpitalu".
Komendant Straży Granicznej w Michałowie przekazał po południu reporterowi TVN24 Adrianowi Zaborowskiemu, że na miejsce ma przyjechać również lekarz, który ma zbadać migrantów. Reporter usłyszał, że dwie rodziny z dziećmi zostaną przetransportowane do Centrum Rejestracji Cudzoziemców w Dubiczach Cerkiewnych. Jak relacjonował, najprawdopodobniej tam te osoby w obecności pełnomocnika będą mogły złożyć wnioski o azyl. Ma być tam obecny tłumacz.
- Mam bardzo dużo obaw, bo jak państwo wiecie, bardzo szybko się wszystko zmienia i często obietnice są niedotrzymywane. Mam nadzieję, że skoro osoby zostały przez noc i są tutaj w straży, to zgodnie z obietnicą zostaną przewiezione do tego miejsca. Jako pełnomocnik też oczywiście zostałam o tym poinformowana i będę podążała za tym konwojem i będę brała udział w czynnościach na miejscu w - powiedziała TVN24 Natalia Borysławska z Fundacji Ocalenie.
Migranci przewiezieni do jednostki Straży Granicznej w Bobrownikach
Reporter TVN24 przekazał również, że w trakcie ostatniej doby doszło także do innej interwencji. Dodał, że w Gródku została zatrzymana grupa kilku migrantów. Jak mówił, wśród nich była 16-letnia dziewczyna, która na chwilę straciła przytomność. - Z tego, co ja tu zastałam, to były to cztery osoby uchodźcze. Trzech mężczyzn i jedna dziewczyna - 16-latka - jak się później okazało. Wszyscy w stanie bardzo kiepskim. Przemarznięci, przemoknięci, trzęsący się z zimna, ledwo stojący na nogach. Dowiedzieliśmy się, że wszystkie osoby od samego początku prosiły o azyl w języku angielskim, konkretnie w Polsce. Straż Graniczna przekręcała. Twierdziła, że skoro są francuskojęzyczne, proszą o azyl we Francji, co oczywiście nie jest zgodne z prawdą. Absolutnie bezprawnym zachowaniem jest w tych okolicznościach, że część z tych osób została z automatu zabrana, wywieziona. Nie dowiemy się prawdopodobnie gdzie - relacjonowała aktywistka Ewa Michalska.
Jak mówił reporter TVN24, Straż Graniczna przekazała, że te osoby zostały przewiezione do jednostki Straży Granicznej w Bobrownikach. Zaznaczył, że miejscowość znajduje się w strefie stanu wyjątkowego, więc dziennikarze nie mogą tam pojechać.
Źródło: OKO.press, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24