Straż Graniczna zabrała w nocy grupę migrantów pochodzących z Kurdystanu z lasu pod Narewką przy granicy z Białorusią, już poza obszarem objętym stanem wyjątkowym. Sytuację zarejestrowali dziennikarze TVN24. Jak przekazali, w grupie były dzieci w różnym wieku. Jedno z nich trafiło do szpitala. Te informacje potwierdziła rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej major Katarzyna Zdanowicz.
Dziennikarze TVN24 zarejestrowali sytuację w środku lasu pod Narewką (poza obszarem objętym stanem wyjątkowym) po tym, jak pojawiły się podejrzenia, że Straż Graniczna przygotowuje się do procedury push back, która polega na wypychaniu migrantów za granicę. Według ich relacji Straż Graniczna zabrała z lasu grupę około jedenastu osób z Kurdystanu, w której były dzieci w różnym wieku. Jak podkreślają dziennikarze, trudno było policzyć, ilu jest migrantów, bo Straż Graniczna utrudniała do nich dostęp.
Na nagraniu widać, jak migranci wsiadają do wojskowej ciężarówki.
Migranci trafili do placówki Straży Granicznej w Narewce. Kilkuletni chłopiec został przewieziony karetką do szpitala, która przyjechała po dziecko do placówki. Z chłopcem pojechała kobieta, która prawdopodobnie jest jego matką.
Zmęczeni migranci zdążyli tylko powiedzieć, że "są z Kurdystanu, że z dzieckiem jest źle, że nie chcą być rozdzieleni, a także, że nie chcą wracać na Białoruś".
CZYTAJ RAPORT: Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej
Rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej o migrantach
Do tej kwestii odniosła się w rozmowie z TVN24 rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej major Katarzyna Zdanowicz. - Wczoraj ujawniliśmy grupę jedenastu osób, która nielegalnie przekroczyła polsko-białoruską granicę. To są obywatele Iraku - powiedziała.
Jak dodała, "te osoby trafiły do placówki w Narewce". - Jeden chłopiec wymagał hospitalizacji, więc został przewieziony do szpitala wraz ze swoją mamą. Natomiast ojciec i jego troje rodzeństwa są w placówce Straży Granicznej w Narewce - przekazała.
Katarzyna Zdanowicz poinformowała również, że "wobec tych osób nie są na razie prowadzone czynności". - Czekamy, aż osoby wyjdą ze szpitala i rodzina będzie już razem. Wobec drugiej rodzinny prowadzone są czynności administracyjne w tej chwili. Czekamy na to, czy osoby zadeklarują chęć ubiegania się o ochronę międzynarodową, czy też nie - dodała.
Migranci z Iraku na granicy polsko-białoruskiej
Wcześniej dziennikarze TVN24 rozmawiali z migrantami, którzy mówili, że pochodzą z Iraku. - Źle jest tam żyć. Dlatego chcieliśmy dostać się do Polski - wyjaśniali.
- Na Białorusi wiele razy nam pomagano, ale też krzywdzono. Dostaliśmy nawet jedzenie czy wodę. Pomogli nam dostać się do Polski, ale tu w Polsce wiele razy zawracali nas na Białoruś. Boimy się. Nie jedliśmy nic i nie mieliśmy wody przez kilka dni. Niektórzy wśród nas są chorzy - dodawali.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Sylwia Piestrzyńska/"Polska i Świat"