Rządowy Zespół do spraw Funduszu Kościelnego istnieje od początku roku, miał się spotykać co miesiąc, ale w piątek doszło dopiero do drugiego spotkania. Szefujący mu wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz mówi, że czekał na propozycje zmian. Lewica je ma, ale nie wszyscy wierzą, że w koalicji uda się osiągnąć porozumienie. Chodzi o niemal 300 milionów złotych, którymi z budżetu opłaca się składki emerytalne osób duchownych. Materiał magazynu "Polska i Świat". Całe wydanie dostępne w TVN24 GO.
To, że kościelne młyny mielą powoli, to prawda znana od wieków. Ale fakt, że podobny tryb dotknie organy, które mają zreformować stosunki państwo-Kościół, może zadziwiać.
- Mam wrażenie, że premier Kosiniak-Kamysz ma trochę mniej entuzjazmu do niektórych rozwiązań, w porównaniu do mnie – przyznaje Donald Tusk. Premier z pewnością widzi, że czas płynie, a efektów pracy kierowanego przez wicepremiera Kosiniaka-Kamysza międzyresortowego Zespołu do spraw Funduszu Kościelnego nie widać.
Doszło do drugiego spotkania zespołu, choć na oficjalnej rządowej stronie komunikat z lutego - o powołaniu zespołu - deklarował, że będzie się spotykał "nie rzadziej niż raz na miesiąc".
- Być może były takie założenia, ale się nie udało – stwierdza wiceprzewodnicząca Nowej Lewicy Anita Kucharska-Dziedzic. Dopytywana, odpowiada, że trudno powiedzieć, dlaczego się nie udaje spotykać co miesiąc. - Trzeba pytać szefa tego zespołu, pana Kosiniaka-Kamysza. Być może nie mają się nad czym spotykać – dodaje.
Przewodniczący zespołu - wicepremier i prezes PSL - argumentował, że czekał na propozycje członków zespołu. Z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej nadeszły najszybciej.
- To, na czym zależy ministerstwu, to żeby intensywnie zacząć pracować, bo wszystkie zmiany dotyczące składek na ubezpieczenia społeczne muszą wchodzić w życie na początku roku – przypomina wiceminister rodziny Sebastian Gajewski.
Rząd szuka rozwiązania, które "wyeliminuje patologiczne finansowanie"
Fundusz Kościelny to od początku jego istnienia w latach 50. główne źródło finansowania składek zdrowotnych i emerytalnych dla osób duchownych. W kampanii padła obietnica, że ten model trzeba zmienić, bo pochłania olbrzymie pieniądze. W ciągu ostatnich dziesięciu lat kwota wzrosła dwukrotnie.
Czas na działanie leci, a jest go coraz mniej. - Tu nie chodzi o to, że ja teraz pokażę, jaki ja jestem antyklerykał, a Kosiniak-Kamysz, jaki to wierny syn Kościoła, czy na odwrót. Chodzi o rozwiązanie, które wyeliminuje to często bardzo patologiczne finansowanie – zwraca uwagę Donald Tusk.
Sebastian Gajewski stwierdza, że trzeba "zagwarantować wszystkim duchownym konstytucyjne prawo do zabezpieczenia społecznego, bo je mają i im oczywiście przysługuje". - Z drugiej strony, żeby zwiększyć partycypację związków wyznaniowych w finansowaniu tych ubezpieczeń społecznych duchownych – dodaje.
Premier oczekuje, że we wrześniu propozycje trafią na posiedzenie rządu
Dla Lewicy, której polityczka przewodzi resortowi rodziny, to kwestia wiarygodności. - Nie mogą być osoby duchowne jakimś wyjątkiem społecznym. Skoro wszyscy płacimy podatki, to wszyscy płacimy podatki, jeśli wszyscy płacimy składki emerytalne, zdrowotne – podkreśla.
Prawica wieszczy, że nic z tego nie wyjdzie. - Fundusz Kościelny nie będzie zlikwidowany i Donald Tusk też to wie – stwierdza Mariusz Gosek z PiS.
Premier oczekuje, że we wrześniu propozycje trafią na posiedzenie rządu. Wtedy zaczną się konsultacje z kościołami. Powtórki sprzed 13 lat, gdy nic z tego nie wyszło, nie dopuszcza do myśli.
Źródło: TVN24