Ta władza niczego dobrze nie potrafi zrobić, a ważne jest dla nich, kto komu podaje rękę? Niech w końcu potraktują poważnie konstytucję i nasze członkostwo w Unii Europejskiej - powiedziała w rozmowie z tvn24.pl europosłanka Róża Thun. Tak tłumaczyła, dlaczego po odebraniu zaświadczenia o zdobyciu mandatu niektórzy eurodeputowani Koalicji Europejskiej nie podeszli, by uścisnąć dłoń obecnym na uroczystości przedstawicielom rządu, władz Sejmu i innych oficjelom.
W piątkowe południe w Sali Kolumnowej pełniący obowiązki przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wiesław Kozielewicz wręczył nowo wybranym eurodeputowanym zaświadczenia o wyborze do Parlamentu Europejskiego na kadencję 2019–2024.
W uroczystości uczestniczyli między innymi: marszałek Sejmu Marek Kuchciński i wicemarszałkowie Ryszard Terlecki i Małgorzata Kidawa-Błońska, premier Mateusz Morawiecki oraz I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf i prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska.
Niektórzy politycy wybrani z list Koalicji Europejskiej po odebraniu zaświadczenia nie podeszli do przedstawicieli władz i nie podali im ręki. Byli to między innymi: Bartosz Arłukowicz, Róża Thun i Danuta Huebner. Wywołało to wiele komentarzy w internecie.
"Nie ma co ukrywać, że nic się nie dzieje"
Zdaniem Róży Thun, piątkowa uroczystość "to nie było miejsce dla władzy". - To było wydarzenie przeznaczone dla nas, wybranych przez naród. Nie widzę celu, dlaczego władza ma się wpychać w każdą rzecz. Niech respektują trójpodział władzy - tłumaczyła eurodeputowana w sobotę, w rozmowie z tvn24.pl. Według parlamentarzystki, można byłoby jeszcze zrozumieć obecność przedstawiciela Sądu Najwyższego, który zatwierdza ważność wyborów.
- Trudno udawać, że wszystko jest w porządku. Gest podania ręki jest przyznaniem, że wszystko jest OK. Nie ma co udawać, że nic się nie dzieje. Premier jest członkiem partii, która na listach umieszczała ludzi, określających mnie i nas jako zdrajców, szmalcowników i akceptujących wieszanie naszych wizerunków na szubienicach. Dopóki zależna od rządu prokuratura - bo przecież prokuratorem generalnym jest minister sprawiedliwości (Zbigniew Ziobro - red.) - nie wyjaśni tych spraw, to nie ma co udawać, że wszystko jest w porządku - wyjaśniała Thun w rozmowie z naszym portalem. - Ponadto premier i jego rząd niszczyli instytucję, której przedstawiciel stał obok niego - dodała, wskazując na prof. Małgorzatę Gersdorf.
Według europosłanki, obecność premiera za plecami szefa PKW była co najmniej niestosowna. - Moim zdaniem, przewodniczący powinien zamanifestować niezależność od władzy wykonawczej - stwierdziła.
- Ta władza niczego dobrze nie potrafi zrobić a ważne jest dla nich, kto komu podaje rękę? Niech w końcu potraktują poważnie konstytucję i nasze członkostwo w Unii Europejskiej - podsumowała Róża Thun.
"Poczekam na rozwiązanie, wtedy będę podawać ręce"
Swoje piątkowe zachowanie tłumaczył w rozmowie z tvn24.pl także Bartosz Arłukowicz.
- Tu nie było żadnego kontekstu politycznego - zapewnił. - Odebrałem zaświadczenie od przewodniczącego PKW i ukłoniłem się w stronę przedstawicieli władz - powiedział. - Uznałem, że to będzie stosowne do sytuacji - dodał.
Prof. Danuta Huebner w rozmowie z Radiem Zet tłumaczyła natomiast, że "to było spontaniczne, choć w moim wypadku przemyślane". - Zastanawiałam się dość długo, siedząc tam. Jednak doszłam do wniosku, że rząd nadzoruje jednak dość istotnie prokuraturę, która już prawie dwa lata się zastanawia, czy symboliczne powieszenie sześciu posłów na rynku w Katowicach było happeningiem, czy też może było głęboko symboliczne. (...) Poczekam na rozwiązanie, wtedy będę podawać ręce - powiedziała.
Wyjaśniła, że nie konsultowała się w tej sprawie z pozostałymi europosłami, którzy również nie podeszli do oficjeli. - To było zupełnie spontaniczne, myślę - oceniła.
Zdjęcia europosłów na szubienicach
Zarówno Thun, jak i Huebner nawiązywały do incydentu z Katowic. 25 listopada 2017 r. na placu Sejmu Śląskiego, przy pomniku Wojciecha Korfantego, zgromadziło się kilkudziesięciu przedstawicieli środowisk narodowych. Zgromadzenie zgłoszono pod nazwą "Stop współczesnej Targowicy". Organizatorzy powiesili na symbolicznych szubienicach zdjęcia europosłów, którzy zagłosowali za rezolucją Parlamentu Europejskiego ws. praworządności w Polsce. Kilka dni później katowicka prokuratura wszczęła śledztwo pod kątem art. 119 Kodeksu karnego. Stanowi on, że "kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Do dziś nie usłyszał w tej sprawie zarzutów.
Wybrani europosłowie
Z list Wiosny Roberta Biedronia do europarlamentu weszli: Robert Biedroń, Sylwia Spurek i Łukasz Kohut.
Z list Koalicji Europejskiej mandat uzyskali: Janusz Lewandowski, Magdalena Adamowicz, Radosław Sikorski, Tomasz Frankowski, Włodzimierz Cimoszewicz, Danuta Huebner, Andrzej Halicki, Jarosław Kalinowski, Marek Belka, Ewa Kopacz, Leszek Miller, Krzysztof Hetman, Elżbieta Łukacijewska, Róża Thun, Adam Jarubas, Jerzy Buzek, Marek Balt, Jan Olbrycht, Janina Ochojska, Jarosław Duda, Bogusław Liberadzki i Bartosz Arłukowicz.
Z kolei z list PiS do europarlamentu weszli: Anna Fotyga, Kosma Złotowski, Krzysztof Jurgiel, Karol Karski, Jacek Saryusz-Wolski, Ryszard Czarnecki, Adam Bielan, Zbigniew Kuźmiuk, Witold Waszczykowski, Joanna Kopcińska, Zdzisław Krasnodębski, Andżelika Możdżanowska, Elżbieta Kruk, Beata Mazurek, Tomasz Poręba, Bogdan Rzońca, Beata Szydło, Patryk Jaki, Ryszard Legutko, Dominik Tarczyński, Jadwiga Wiśniewska, Grzegorz Tobiszowski, Izabela Kloc, Anna Zalewska, Beata Kempa, Joachim Brudziński i Elżbieta Rafalska.
Autor: tmw//rzw / Źródło: tvn24.pl, PAP, Radio Zet
Źródło zdjęcia głównego: tvn24