|

Są "nikim", mieszkają w Polsce, steruje nimi Moskwa. Kim są agenci do spalenia

Tak wyglądała hala kompleksu przy Marywilskiej 44 w Warszawie po wielkim pożarze
Tak wyglądała hala kompleksu przy Marywilskiej 44 w Warszawie po wielkim pożarze
Źródło: Leszek Szymański/PAP
Zapewne nie potrafią rozłożyć i złożyć pistoletu. Mało tego, prawdopodobnie nigdy nie trzymali broni palnej w rękach. Tajna szkoła agentów GRU? Jeśli o niej słyszeli, to w filmach. Z reguły są "nikim", napędzają ich łatwe pieniądze i nienawiść. I to są ich największe atuty. Moskwa świetnie wie, jak to wykorzystać. Czy my wiemy, jak się przed tym bronić?Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • Kolejne akty dywersji, do których doszło na kolei, pokazują, jak niebezpieczne są działania Kremla i z jak realnym zagrożeniem mamy do czynienia.
  • W ich tle dzieje się jednak coś być może groźniejszego, a stoją za tym ludzie "rekrutowani" z ulicy, z forów internetowych, żyjący na marginesie.
  • Rosyjscy "agenci do spalenia" są wśród nas. Dlaczego są niebezpieczni i co robi rząd, żeby ich powstrzymać?

Najbardziej przeciętni z przeciętnych, nijacy, znikający w tłumie. Często sami nie wiedzą, że są pionkami na szachownicy Kremla. I dokładnie tak, jak pionki w szachach, ich również poświęca się bez żalu. - To agenci do spalenia - mówi o nich Paweł Łatuszka, były ambasador Białorusi w Polsce, dziś jeden z liderów białoruskiej opozycji demokratycznej.  

Z reguły są młodzi, bez doświadczenia czy szczególnych zdolności. To nie maszyny wyszkolone do zadań specjalnych, ale marionetki sterowane na odległość - z Moskwy. Tania siła robocza rosyjskich służb. Wykonują proste zlecenia: rysują propagandowe graffiti na murach, trollują na forach internetowych, robią zdjęcia strategicznej infrastruktury czy konkretnych osób, montują kamerki we wskazanych miejscach, z których obraz przesyłany jest prosto na Kreml, są kierowcami i kurierami wroga. Z czasem dokonują groźniejszych aktów jak podpalenia. Wypłaty otrzymują zazwyczaj w kryptowalutach. Ich główna misja: siać chaos. Szykują grunt pod operacje "prawdziwych agentów" i odwracają uwagę służb.

Dywersja

- Dzisiaj mamy do czynienia w Polsce z aktem dywersji, którego skutkiem mogła być poważna katastrofa z ofiarami. Przekroczono pewną granicę - grzmiał premier Donald Tusk 18 listopada z sejmowej mównicy po incydencie na trasie kolejowej Warszawa -Dorohusk w miejscowości Mika. To ważna trasa, ponieważ prowadzi do granicy ukraińskiej.  

Czytaj także: