W piątek, 28 listopada sąd zdecydował o trzymiesięcznym areszcie dla Bartłomieja R., oraz Patryka B., którzy są podejrzani o pozbawienie wolności 34-letniego mężczyzny, którego w bagażniku wozili po stolicy Dolnego Śląska.
- Sąd Rejonowy dla Wrocławia Fabryczna przychylił się do stosowania środków zapobiegawczych w postaci tymczasowego aresztowania. Przychylił się do złożonego wniosku przez prokuraturę i zastosował tymczasowe aresztowanie na okres trzech miesięcy wobec obu podejrzanych o zdarzenie - podkreślił Jan Drózd z Prokuratury Rejonowej dla Wrocławia Fabryczna. Jak dodał, sąd decyzję o areszcie uzasadnił obawą matactwa i ucieczki.
Po posiedzeniu aresztowym wypowiedział się także obrońca jednego z podejrzanych. - Sąd zastosował areszt na okres trzech miesięcy. Uznał, że są przesłanki, my je kwestionujemy. Postanowienie jest nieprawomocne, w szczególności mając na uwadze to, że główny materiał jest już zabezpieczony przez policję, więc nie zachodzi tu tak naprawdę obawa matactwa - stwierdził adwokat Mateusz Królikiewicz, obrońca Bartłomieja R.
Prokuratura wyjaśnia okoliczności uprowadzenia i śmierci 34-latka z Wrocławia. Sprawcy trzymali mężczyznę w bagażniku auta, które podczas policyjnego pościgu uderzyło w tramwaj we Wrocławiu. Wszystkich poszkodowanych przewieziono do szpitala. Niestety, 34-latek zmarł.
Wstępne wyniki sekcji zwłok wskazują, że przyczyną śmierci 34-latka były obrażenia po wypadku drogowym. Jak dowiedziała się reporterka TVN24 Olga Mildyn, dwaj podejrzani mężczyźni Patryk B. i Bartłomiej R. skorzystali z prawa do odmowy składania zeznań.
- Podejrzanym przedstawiono główny zarzut za to, że działając wspólnie i w porozumieniu, pobili pokrzywdzonego w ten sposób, że wielokrotnie uderzali go pięściami i trzonkiem od siekiery głównie w okolicach głowy. A następnie pozbawili go wolności w ten sposób, że wrzucili go do bagażnika samochodu osobowego - powiedziała TVN24 Karolina Stocka-Mycek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Podejrzani mieli jeździć po Wrocławiu z porwanym mężczyzną przez kilka godzin. W międzyczasie zatrzymywali się, bili pokrzywdzonego i oddawali na niego mocz. Mężczyźni nie przyznali się do zarzucanego im czynu.
- Zebrany materiał dał podstawy do przedstawienia jednemu z podejrzanych zarzutu spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym, a także ustalono, że ten konkretny podejrzany, Patryk B., kierował samochodem pomimo dożywotniego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych i nie zatrzymał się do kontroli, mimo że funkcjonariusze używali sygnałów świetlnych i dźwiękowych - dodała prokuratorka Stocka-Mycek.
Policja potwierdza, że zatrzymani to osoby wielokrotnie karane za przestępstwa narkotykowe. Na razie nie chce zdradzać hipotez w tym śledztwie.
Uprowadzili 34-latka z mieszkania i zamknęli w bagażniku
W środę (26 listopada), chwilę po północy, wrocławska policja otrzymała zgłoszenie o możliwym porwaniu. Zgłoszenie złożył świadek zdarzenia. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Karolina Stocka-Mycek przekazała, że 34-letni mężczyzna został porwany z mieszkania na Grabiszynku. Został pobity i wrzucony do samochodu.
Policjanci wytypowali pojazd, którym mogli poruszać się porywacze, i przystąpili do poszukiwań. Około godz. 4 rano samochód udało im się namierzyć. Kierowca nie reagował na wezwania. Uciekając, wjechał na czerwonym świetle na skrzyżowanie ul. Gajowickiej z al. Hallera i zderzył się z jadącym tramwajem.
Kierowca i pasażer samochodu byli zakleszczeni w pojeździe. W bagażniku znaleziono trzecią osobę - porwanego mężczyznę.
Wszyscy trafili do szpitala. Po godzinie 6 mężczyzna, którego przewożono w bagażniku, zmarł.
Autorka/Autor: Aleksandra Arendt-Czekała, SK /tok, tam
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24