Mowa nienawiści, ten hate speech, to jest bardzo ponury fenomen o charakterze międzynarodowym - mówił Donald Tusk na spotkaniu z gdańską młodzieżą. Lider Platformy Obywatelskiej powiedział, że "stała się tak niebezpieczna ze względu na internet, na nieporównywalnie większą możliwość docierania z takim anonimowym przekazem niż kiedykolwiek w przeszłości". - Mowa nienawiści, słowo, które zabija, słowo, które upokarza, to jest niestety historia odwieczna, a w XX i XXI wieku wszyscy dobrze wiemy, jakie konsekwencje ta mowa nienawiści przynosiła - ocenił.
W piątek po południu w Gdańsku przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk spotkał się z młodzieżą. Wygłosił przemówienie między innymi na temat języka debaty publicznej w Polsce. - Jesteśmy dzisiaj w Gdańsku, będziemy razem też o (godzinie) 19 w miejscu tragicznej zbrodni sprzed czterech lat - mówił, nawiązując do śmierci byłego prezydenta miasta Pawła Adamowicza, ugodzonego przez napastnika w czasie finału WOŚP.
Donald Tusk: mowa nienawiści jest na topie, jeśli chodzi o zagrożenia cywilizacyjne
Tusk przekazał, że przed piątkowym spotkaniem usłyszał pytanie o swoją deklarację sprzed tych czterech lat. - Mówiłem wtedy do tych tysięcy Gdańszczan, że my nie spoczniemy, dopóki nie wyeliminujemy nienawiści i pogardy z polityki, że to jest nasze zobowiązanie wobec zabitego prezydenta. Bo tylko w ten sposób możemy naprawdę uczcić jego pamięć, konsekwentnie usuwając nienawiść, agresję, pogardę z życia publicznego. I zadano mi pytanie, cztery lata po śmierci Pawła Adamowicza, ta nienawiść i pogarda zniknęły z polskiego życia publicznego - kontynuował.
Wskazywał dalej, że "mowa nienawiści, ten hate speech, to jest bardzo ponury fenomen o charakterze międzynarodowym". Ocenił przy tym, że "to nie jest nic nowego". Podkreślił jednak, że "mowa nienawiści dzisiaj jest na absolutnym topie, jeśli chodzi o zagrożenia cywilizacyjne, ustrojowe, polityczne ze względu na technologie".
- Ona stała się tak niebezpieczna ze względu na internet, na nieporównywalnie większą możliwość docierania z takim anonimowym przekazem, niż kiedykolwiek w przeszłości. Ale sama mowa nienawiści, słowo, które zabija, upokarza, to jest niestety historia odwieczna, a w XX i XXI wieku wszyscy dobrze wiemy, jakie konsekwencje ta mowa nienawiści przynosiła - powiedział szef Platformy Obywatelskiej.
"Jest wpierw złe słowo, które bardzo szybko może zabić człowieka"
Jak mówił Tusk, "śmierć Pawła Adamowicza to nie jest jakiś ponury incydent, jednostkowy wybryk". - Paweł Adamowicz został zamordowany tutaj w Gdańsku, dlatego że przez długie tygodnie i miesiące nie tylko hejterzy anonimowi gdzieś w sieci, ale wielka państwowa PiS-owska machina każdego dnia i tygodnia starała się wmówić ludziom, że Paweł Adamowicz to wcielenie zła - kontynuował.
- Czy to zawsze musi się kończyć tragedią? Oczywiście nie. Musi dojść do jakichś splotów fatalnych okoliczności, musi się na końcu znaleźć ten ktoś, kto wyciągnie nóź czy rewolwer. Ale na początku jest słowo - przekonywał. Jego zdaniem "dzisiaj w prawie międzynarodowym i ustaleniach między innymi ONZ jest dość oczywiste, że mowa nienawiści może być źródłem największych zbrodni: ludobójstwa, zbrodni na tle rasistowskim, zbrodni wojennych i że gdzieś z reguły jest wpierw złe słowo, które bardzo szybko może zabić człowieka albo wyrządzić dramatyczne straty, takie jak wojny czy pogromy".
Szef PO przekonywał, że "ktoś kiedyś zauważył, że nazizm nie zaczął się od komór gazowych". - To był ten najbardziej upiorny finał, ale zaczęło się od złego słowa - dodał Tusk.
Tusk: takiego otrzeźwienia ta władza i bardzo wielu naszych rodaków potrzebuje
- Śmierć Adamowicza ma w jakimś sensie taki tragiczny sens, jeśli byłaby ostrzeżeniem, jeśli byłaby takim dniem otrzeźwienia dla władzy, bo takiego otrzeźwienia ta władza i bardzo wielu naszych rodaków potrzebuje - ocenił.
Według niego "tu nie chodzi o ryzyko i zagrożenie być może kolejnej śmierci", ale "także o to, co dzieje się z umysłami, duszami, sercami Polek i Polaków, poddanych presji pogardy i nienawiści przez tyle lat". - Tak naprawdę te złe słowa, ta nienawiść, która wylewa się z rządowych mediów i z ust premierów, ministrów, liderów partyjnych PiS-u i jego sojuszników przecież zostawia ślad w każdym z nas - wskazywał.
Tusk o noweli o Sądzie Najwyższym: obiektywnie jest lepsza niż to "ziobrowe" status quo
Szef PO mówił także o uchwalonej w piątek przez Sejm nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym i innych sądach. Według PiS prawo to ma pozwolić na wypłatę Polsce unijnych pieniędzy, ale opozycja i wielu ekspertów prawa uważa, że przepisy są niekonstytucyjne i nie wypełniają kamieni milowych, koniecznych do wypłat z Krajowego Plany Odbudowy.
Jak podkreślił Tusk, pieniądze z KPO są własnością Polek i Polaków, a nie tej czy innej ekipy rządowej. - Podjęliśmy decyzję, żeby zagłosować za pieniędzmi europejskimi, bo mieliśmy świadomość - i najbliższe dni pokażą to - że mieliśmy rację, że ta propozycja może odblokować środki europejskie - mówił.
- Nie miałem wątpliwości, że Komisja Europejska - także ze względu na kryzys migracyjny, na miliony Ukrainek i Ukraińców w Polsce, ze względu na wojnę - chce za wszelką cenę Polskę wesprzeć tymi pieniędzmi. Trzeba było tylko dać jakiś uczciwy, ale de facto pretekst, żeby móc te pieniądze odblokować - kontynuował. Według niego "otrzymaliśmy taki dokument, o którym wiedzieliśmy, że jest - delikatnie mówiąc - niedoskonały, ale o którym wiedzieliśmy - ja to wiedziałem - że daje realną szansę odblokowania tych pieniędzy".
Przyznał, że zdawał sobie sprawę, że głosowanie za projektem przez jego formację spotka się z emocjami i z krytyką. - My dzisiaj zdecydowaliśmy się zagłosować za odblokowaniem europejskich pieniędzy i za ustawą, która jest zła i jest być może niekonstytucyjna. Tutaj opinie prawników może nie są do końca jednoznaczne, ale większość uważa, że jest także niekonstytucyjna, ale obiektywnie jest lepsza niż to "ziobrowe" status quo, czyli to kompletne pogwałcenie systemu sprawiedliwości w Polsce, w tym przede wszystkim polskiego sądownictwa - przekonywał Tusk.
Według niego "alternatywą było takie głosowanie, które być może dałoby satysfakcję, że jesteśmy tacy absolutnie jednoznaczni i czyści w swoich intencjach". - Ale alternatywą de facto byłoby głosowanie, które utrudniłoby, albo uniemożliwiłoby pozyskanie przez Polskę tych miliardów i równocześnie utrzymałoby to najgorsze, "ziobrowe" status quo, jeśli chodzi o polski wymiar sprawiedliwości - dodał.
- Ja sobie zdaje sprawę, że tak jak i dzisiaj, tak jak w przeszłości i przyszłości będą zdarzały się sytuacje, gdzie szczególnie nasi najwierniejsi sympatycy - ci, którzy wychodzili na ulicę i walczyli jak lwy i lwice o uratowanie rządów prawa w Polsce, że dla tych wszystkich najbardziej zaangażowanych, najlepszych ludzi, jeżeli chodzi o te sprawy publiczne w Polsce, że dla nich decyzje, które nie są kryształowo czyste, mogą wydawać się decyzjami nie do przyjęcia - zauważył Tusk.
- W jakimś sensie głosowaliśmy w imieniu tych milionów polskich rodzin, które są dzisiaj krzywdzone i poszkodowane przez ekipę PiS-u, także w sensie finansowym, więc musieliśmy wziąć na ciężar tej odpowiedzialności - mówił. Ocenił też, że "prawdziwa praworządność w Polsce, powrót rządów prawa w Polsce będzie możliwy dopiero po wygranych wyborach".
Źródło: TVN24, PAP