Unijny komisarz do spraw sprawiedliwości Didier Reynders komentował w "Faktach po Faktach" działania reżimu Łukaszenki na granicy zewnętrznej Unii Europejskiej, między innymi na granicy polsko-białoruskiej. Stwierdził, że jedyny sposób wyjścia z sytuacji to "wrócenie do stołu negocjacji" i uzgodnienie nowej polityki migracyjnej. Dodał, że w rozwiązaniu tego kryzysu mogłaby pomóc obecność przedstawicieli Frontexu w Polsce.
Unijny komisarz do spraw sprawiedliwości Didier Reynders rozpoczął w czwartek swoją wizytę w Warszawie. Był również gościem "Faktów po Faktach" w TVN24. Głównym tematem rozmowy był spór polskiego rządu z instytucjami unijnymi w sprawie praworządności. Unijny komisarz komentował także kryzys na granicy polsko-białoruskiej.
- Widzieliście państwo działania Unii, aby wywrzeć presję na Mińsk, na reżim prezydenta Łukaszenki, kontaktowaliśmy się krajami, z których pochodzą ci migranci, aby zatrzymać ten potok, kontaktujemy się z liniami lotniczymi - wyliczał.
Mówił, że opisywane przez niego działania, które podejmuje Unia, to "reakcja bezpośrednia" na sytuację. - Natomiast musimy być w stanie zadecydować w sprawie nowej polityki migracyjnej. Od 2015 roku to było niemożliwe, aby uzgodnić na poziomie Unii, jaka ma być nowa polityka migracyjna - wskazywał.
- Musimy też być w stanie wrócić do stołu negocjacji i powinniśmy uzgodnić nową politykę migracyjną. To jest jedyny sposób wyjścia z sytuacji - dodał.
Reynders: to naprawdę przedziwne, kiedy widzimy te media tylko z drugiej strony, a nie ze strony polskiej
- Bardzo mocno wyraziliśmy naszą solidarność z trzema państwami członkowskimi, które mają od czynienia z taką sytuacją na granicach. Bo to nie jest tylko Polska, to jest też Litwa i Łotwa - zwracał uwagę.
- Od początku mówiliśmy, dlaczego nie mielibyśmy wykorzystać instrumentu europejskiego, właśnie Frontexu. To, co omawiałem dzisiaj z rządem, przedstawiłem to ministrom (podczas czwartkowych spotkań - red.) to to, aby mieć swobodny dostęp do granicy - powiedział.
Reynders wskazywał, że Unia cały czas stara się współpracować w tej sprawie z licznymi organizacjami, między innymi z ONZ, aby pomóc migrantom, bo - jak podkreślał - to nie oni są winni tej sytuacji. Dodał jednak, że "cały czas jest dostęp tylko przez Białoruś". - Nadeszła pora, żeby ten dostęp do różnych organizacji pozarządowych pojawił się także przez Polskę - zwracał uwagę gość TVN24.
Mówił także o tym, że jego zdaniem po polskiej stronie granicy powinni móc pracować dziennikarze. - Jest to naprawdę przedziwne, kiedy widzimy te media tylko z drugiej strony, a nie ze strony polskiej - powiedział.
- Może przy pomocy Frontexu, dzięki obecności instytucji europejskiej, byłoby to trochę łatwiejsze, aby tym zarządzać - dodał.
Stan wyjątkowy
Od 2 września w związku z presją migracyjną w przygranicznym pasie z Białorusią w 183 miejscowościach województw podlaskiego i lubelskiego obowiązuje stan wyjątkowy. Został on wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów. Sejm zgodził się na przedłużenie stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni.
Relacjonując wydarzenia na granicy, media mogą korzystać niemal wyłącznie z oficjalnych rządowych nagrań i informacji. Do strefy objętej stanem wyjątkowym nie mają dostępu dziennikarze.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24