Premier miał pełną podstawę prawną, by działać - mówił w "Rozmowie Piaseckiego" wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta, komentując uchylenie przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie decyzji szefa rządu w sprawie organizacji wyborów kopertowych 10 maja. Jego zdaniem "to postępowanie już jest generalnie bezprzedmiotowe z tego powodu, że wybory prezydenckie odbyły się w późniejszym terminie".
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił we wtorek kwietniowe zarządzenie premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie zlecenia przygotowywania wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym, które miały odbyć się 10 maja. Ocenił, że decyzja szefa rządu "rażąco narusza prawo i została wydana bezpodstawnie".
Sąd uznał jednocześnie, że jedynym organem właściwym w sprawie przeprowadzenia wyborów 10 maja była Państwowa Komisja Wyborcza.
"Premier miał pełną podstawę prawną, by działać"
Decyzję tę komentował w środowej "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta z Solidarnej Polski (Zjednoczona Prawica). Jak uznał, "każdy organ administracji w Polsce, prezydent miasta, wójt, burmistrz, wydawał takie decyzje, które były następnie kwestionowane przez sąd administracyjny".
- W dniu wydania tej decyzji istniała jasna podstawa prawna, pozwalająca premierowi wydawać polecenia w zakresie spraw, które mogą mieć związek z przeciwdziałaniem COVID. A dyskusja dotycząca wyborów, którą toczyliśmy w połowie kwietnia, była związana właśnie z tym, jak bezpiecznie je przeprowadzić - powiedział. Zdaniem Kalety "premier miał pełną podstawę prawną, by działać".
Wiceminister sprawiedliwości ocenił, że "Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie już znany jest z tego, że pomimo iż przepisy prawa są uchwalane przez Sejm, ignoruje je". - W jednej ze spraw komisji weryfikacyjnej dokładnie to samo przeszedłem - powiedział.
- Jednak poczekałbym na skargę kasacyjną i następnie wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego - dodał.
"To postępowanie już jest generalnie bezprzedmiotowe"
Kaleta zaznaczył, że "państwo musiało być przygotowane na to, żeby przeprowadzić wybory". - Regulacje dotyczące trybu przeprowadzenia wyborów to jest jedna sprawa, ale możliwość faktycznego zrealizowania takiej ustawy to jest inna sprawa. Obie te sprawy związane były z tym, żeby w tym najtrudniejszym okresie pandemii przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się wirusa i jednocześnie właśnie zapewnić działanie konstytucji - mówił dalej.
Gość "Rozmowy Piaseckiego" argumentował, że "przeprowadzenie wyborów prezydenckich jest kluczowym obowiązkiem każdego organu państwa". - Ponieważ jeślibyśmy 6 sierpnia nie mieli prezydenta, to nie byłoby komu podpisywać ważnych ustaw, które służą walce z epidemią między innymi - dodał.
CZYTAJ WIĘCEJ: Sąd uchylił decyzję premiera w sprawie wyborów kopertowych. "Rażąco narusza prawo, wydana bezpodstawnie" >>>
Kaleta był również pytany, co w sytuacji, kiedy po odwołaniu od wyroku WSA zostanie on podtrzymany przez Naczelny Sąd Administracyjny. - To postępowanie już jest generalnie bezprzedmiotowe z tego powodu, że wybory prezydenckie odbyły się w późniejszym terminie i działania, które były podjęte wcześniej, skutki tych działań, są wyczerpane - odpowiedział.
"W przypadku tego przepisu jesteśmy raczej zdecydowanie sceptyczni"
W środę Sejm ma przeprowadzić drugie czytanie projektu nowelizacji ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych.
Zgodnie z projektem "nie popełnia przestępstwa, kto w celu przeciwdziałania COVID-19 narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy, jeżeli działa w interesie społecznym i bez naruszenia tych obowiązków lub przepisów podjęte działanie nie byłoby możliwe lub byłoby istotnie utrudnione". Według opozycji taki zapis ma zapewnić bezkarność władzy.
Pytany w "Rozmowie Piaseckiego" o poparcie Solidarnej Polski dla tego projektu Kaleta odparł: - W przypadku tego przepisu jesteśmy raczej zdecydowanie sceptyczni.
- Mówię o brzmieniu, a nie o samej propozycji kierunkowej - zaznaczył wiceminister. Podkreślił, że rozmowy na ten temat trwają od połowy sierpnia. - Mamy nadzieję, że pewne rozwiązanie, które zapewni pewien bufor dla osób podejmujących trudne decyzje w tych wcześniej niespotykanych okolicznościach, zostanie zapewnione - dodał.
Kaleta: w pierwszej kolejności tworzy się prawo i w oparciu o nie sądy działają
Gość TVN24 przyznał, że nie wierzy, by ta sprawa została postawiona przez PiS na ostrzu noża. - Zawsze w takich sytuacjach, kiedy były konkretne przepisy, które budzą wewnątrz naszego obozu wątpliwości, dochodziliśmy do kompromisu i mam nadzieję, że tak będzie też tym razem - powiedział wiceminister sprawiedliwości.
- Stanowisko nasze jest w tym zakresie jasne i stanowcze. Uważamy, że przepis dotyczący buforu bezpieczeństwa dla osób podejmujących ważne decyzje powinien być i od miesiąca rozmawiamy w ramach koalicji o poprawie tego przepisu - podkreślił.
Dodał, że "na ten moment taka jest decyzja" Solidarnej Polski, by nie poprzeć przepisów w obecnym kształcie. - Wydaje mi się, że raczej przepis ulegnie zmianie, mam nadzieję, że w taki sposób, że spotka się również z naszą akceptacją - powiedział Kaleta.
Wiceszef resortu sprawiedliwości był również pytany przez prowadzącego rozmowę Konrada Piaseckiego, dlaczego nie może być tak, że tego typu sprawy dotyczące odpowiedzialności urzędników będą trafiały na przykład do sądu, który "w swojej mądrości" będzie uznawał, czy jakieś działanie rzeczywiście było niezbędne do przeciwdziałania COVID-owi, a jakieś działanie było naruszeniem prawa i należy kogoś za to osądzić.
- Problem polega na tym, że sąd w swojej mądrości lub jej braku będzie dokonywać takiej oceny - powiedział Kaleta. Jak wskazywał, "sądy stosują prawo, więc w pierwszej kolejności tworzy się prawo i w oparciu o to prawo sądy działają". - Ustawodawca ma pełne prawo, wynikające z konstytucji, by określić te ramy orzekania sądowi - dodał.
- Dotychczas w ustawach COVID-owych pewne przepisy, dające ten bufor bezpieczeństwa urzędnikom, którzy podejmują trudne decyzje, były uchwalane i nie ma przeciwwskazań, wręcz jest pożądane, żeby taka formuła była dalej - ocenił gość TVN24
"To już jest trochę sprawa wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości"
Kaleta odniósł się również do cytowanych przez portal Onet fragmentów listu, który do polityków Prawa i Sprawiedliwości miał skierować minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Dotyczy on projektu ustawy regulującej ochronę praw zwierząt, którą zapowiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński.
"Straty wizerunkowe Prawa i Sprawiedliwości będą trwałe i bardzo trudne do odwrócenia, niemożliwe do zrekompensowania jakimikolwiek środkami przed następnymi wyborami" - pisze w cytowanym liście minister. Dodaje między innymi, że "wprowadzenie kontrowersyjnej ustawy krótko po wyborach, w których polska wieś przesądziła o wyborze Andrzeja Dudy na stanowisko prezydenta RP (81 proc. poparcia wśród rolników), a pół roku wcześniej o wygraniu wyborów parlamentarnych przez Zjednoczoną Prawicę (71 proc. poparcia wśród rolników), wywoła bardzo poważne konsekwencje polityczne".
Sebastian Kaleta z Solidarnej Polski - która jest częścią Zjednoczonej Prawicy obok PiS i Porozumienia - przyznał, że "zapoznał się z treścią tego listu". Zaznaczył przy tym, że nie dostał go od Ardanowskiego. Pytany, czy przeczytał go w źródłach innych niż medialne, odparł: - Tak. Znaczy ze źródeł medialnych i takie informacje o tym liście krążą.
- Przyznam szczerze, że nie dociekałem, komu ten list był rozsyłany. Po prostu ta informacja krąży wczoraj od popołudnia, nie była dementowana, zatem do tego też się odnoszono - mówił. Zdaniem Kalety "to już jest trochę sprawa wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości, dotycząca tego, jakie jest stanowisko ministra rolnictwa do tej ustawy". - Natomiast czeka nas dyskusja na ten temat i tutaj niczego nie przesądzamy jako Solidarna Polska - dodał wiceszef resortu sprawiedliwości.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24