Burmistrz Chodzieży Jacek Gursz w trakcie wtorkowej wizyty w jego mieście Mateusza Morawieckiego chciał wręczyć mu rachunek. Kwota, którą na nim wypisał, opiewała na 4 miliony 200 tysięcy złotych. Tyle według burmistrza przez rok musiał dopłacić lokalny samorząd do zmian wprowadzonych przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. - Pan premier widział ten czek, wyraźnie spojrzał na niego, przeczytał, potem spuścił wzrok na mnie. Ten wzrok zapamiętam do końca życia - powiedział samorządowiec w "Czasie decyzji" na antenie TVN24.
We wtorek w starostwie powiatowym w Obornikach premier Mateusz Morawiecki uczestniczył w spotkaniu z samorządowcami z wielkopolskich powiatów: obornickiego, chodzieskiego, szamotulskiego i wągrowieckiego, w czasie którego wręczył im symboliczne czeki Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych, z obietnicą dofinansowania na dowolny cel.
Na spotkaniu nie pojawił się burmistrz Chodzieży Jacek Gursz (PO).
Burmistrz oko w oko z premierem i rachunek na kilka milionów złotych
Jeszcze tego samego dnia szef rządu złożył wizytę w jego mieście, wytykając Gurszowi, że nie pojechał do Obornik i nie odebrał czeku. Burmistrz Chodzieży - jak mówi - nie został w trakcie wizyty premiera dopuszczony do głosu, wobec czego musiał stanąć na własnej zaimprowizowanej scenie. - Ja swoją przemowę, to powitanie rozpocząłem wtedy, kiedy pan premier przestał mówić, skończył swoją wypowiedź i ruszył przez płytę rynku, oddalając się od swojej sceny - relacjonował w "Czasie decyzji" na antenie TVN24 we wtorkowy wieczór.
- Faktycznie spotkaliśmy się oko w oko, dzieliło nas pół metra i dwaj funkcjonariusze SOP-u - dodał. Zaznaczył, że chciał wręczyć premierowi rachunek na kwotę 4 200 000 złotych. Tyle według niego przez rok musiał dopłacić samorząd do zmian wprowadzonych przez rząd Mateusza Morawieckiego.
- Pan premier widział ten czek, wyraźnie spojrzał na niego, przeczytał, potem spuścił wzrok na mnie. Powiem szczerze, że ten wzrok był dla mnie ogromną satysfakcją. Pan premier na pewno się nie spodziewał, że rozdając w całej Polsce czeki na inwestycje samorządowe, otrzyma rachunek od mieszkańców takiego miasta jak Chodzież - powiedział Gursz. Jak mówił, w oczach Morawieckiego dostrzegł wielkie zaskoczenie i zdumienie. - Ten wzrok zapamiętam do końca życia - wyznał.
- Myślę, że to, co zrobiliśmy w Chodzieży, powinni zrobić wszyscy samorządowcy. Nie tylko cieszyć się z tego, co otrzymujemy od rządu, bo nam się te pieniądze od rządu po prostu należą. Natomiast trzeba też wystawiać rachunki - przekonywał burmistrz.
"Propaganda, przygotowana pod wybory"
Zdaniem Gursza czeki rozdawane w ostatnim czasie samorządowcom przez premiera to "tylko i wyłącznie propaganda przygotowana pod wybory". - Ja powiedziałem, odmawiając, że pojadę na spotkanie z panem premierem (w Obornikach - red.) i podziękuję, pod warunkiem że będę miał na koncie urzędu miejskiego w Chodzieży faktyczne pieniądze, które będę mógł wydać, a nie na papierze, wydrukowane z drukarki, jakie pan premier rozdaje - oświadczył.
Dodał, że nie pojechał do Obornik, ponieważ ma świadomość kwoty, jaka zostanie przekazana Chodzieży. - To będzie 960 tysięcy złotych. A w ostatnich dwóch-trzech miesiącach, w związku z mniejszymi wpływami z PIT-u i COVID-em straciliśmy prawie dwa miliony złotych. Nie jest to wyrównanie, to, o czym się mówi: że to jest zapomoga za COVID, że to jest element tarczy (antykryzysowej - red.). Nie, to jest element tylko i wyłącznie propagandy, i zwrot części pieniędzy, które tak naprawdę nam się należały w kwietniu i maju - wyjaśniał burmistrz.
Jak mówił, rachunek, który wystawił premierowi, "obrazuje koszty, jakie miasto Chodzież poniosło w ubiegłym roku na skutek wszystkich decyzji narzuconych nam przez rząd bez zabezpieczenia finansowego". - To są podwyżki dla nauczycieli, to są skutki obniżki podatków, skutki podniesienia cen energii, płacy minimalnej, to wszystko, co rząd wymyślił, ale za co płacą samorządy, nie tylko Chodzież - zaznaczył.
"Zapamiętajcie to, rząd nie ma swoich pieniędzy. To są nasze pieniądze"
Wadim Tyszkiewicz, senator niezależny i były prezydent Nowej Soli, mówił w "Czasie decyzji", że jest "wstrząśnięty" tą sytuacją. - Jestem zbulwersowany zachowaniem premiera Morawieckiego, funkcjonariuszy partyjnych, którzy wykorzystują samorząd do walki politycznej. To jest niedopuszczalne - przekonywał. Dodał, że wstydzi się za niektórych samorządowców, którzy "uczestniczą w tej farsie".
- Zapamiętajcie to, rząd nie ma swoich pieniędzy. To są nasze pieniądze, przez nas wypracowane, tylko dystrybuowane przez rząd. Słynny Fundusz Inwestycji Samorządowych to jest coś wirtualnego, tych pieniędzy nie ma. Nie ma w postaci fizycznej, na kontach. Rozdawane jest coś, co i tak kiedyś będzie trzeba spłacić, jeżeli Sejm w końcu to przegłosuje - wyjaśnił.
Jak mówił, te promesy są rozdawane bez jakiejkolwiek podstawy prawnej. - Sejm nie uchwalił zmiany, która zapisałaby w budżecie te pieniądze - zauważył Tyszkiewicz.
Podkreślił jednocześnie, że samorządom należy się rekompensata za straty, jakie poniosły z powodu pandemii. - Ale forma, jaką zaproponował rząd, jest dramatycznie nieuczciwa - ocenił senator.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24