Posłanka Lewicy Katarzyna Kotula ujawniła, że jako nastolatka była napastowana seksualnie przez obecnego szefa Polskiego Związku Tenisowego, a wtedy jej trenera Mirosława Skrzypczyńskiego. "Byłam dzieckiem, 13-, a potem 14-letnią dziewczynką z blond lokami. A on - dziś to wiem na pewno - był seksualnym predatorem" - powiedziała posłanka. Polski Związek Tenisowy "wyraził zaniepokojenie doniesieniami medialnymi" i zapewnił, że "podejmie wszelkie działania zmierzające do ich wyjaśnienia". Prezes PZT w przesłanym TVN24 oświadczeniu zaprzeczył wszystkim stawianym mu zarzutom.
Katarzyna Kotula będzie gościem Moniki Olejnik, w programie "Kropka nad i", w TVN24 o godz. 20.00.
Portal Onet w październiku ujawnił, że szef Polskiego Związku Tenisowego Mirosław Skrzypczyński miał przez lata stosować przemoc psychiczną i fizyczną wobec swojej rodziny oraz trenowanych przez niego zawodniczek. Tenisistki, z którymi rozmawiali autorzy publikacji, oskarżały Skrzypczyńskiego o molestowanie. Szef Polskiego Związku Tenisa zaprzeczał wtedy zarzutom.
Kotula: prezes Polskiego Związku Tenisowego napastował mnie seksualnie co najmniej kilkanaście razy
W piątek Onet opublikował wywiad z posłanką Lewicy Katarzyną Kotulą, która ujawniła, że w młodości była molestowana przez Skrzypczyńskiego.
Kotula trenowała tenis w klubie Energetyk w Gryfinie. Kiedy miała 13 lat, Skrzypczyński został jej trenerem. "Podczas treningów pozwalał sobie - wobec nas, kilkunastoletnich dziewczynek - na obrzydliwe komentarze. Komentował dojrzewanie naszych ciał, krzyczał: 'ale masz cycuszki!'. Innym razem potrafił powiedzieć, że mamy 'fajne tyłki'. Chłopców pytał, czy mieliby ochotę nas pomacać. Jedno zdanie powtarzał w kółko, było jego ulubione: 'jak kobieta mówi nie, to myśli tak'. Po pewnym czasie te obrzydliwe, seksistowskie teksty stały się normą" - powiedziała posłanka.
Później na treningach Skrzypczyński "zaczął szukać okazji do kontaktu fizycznego: dotykał, ocierał się". "A po treningach, często indywidualnych, pod pretekstem znoszenia sprzętu czy konieczności odbycia rozmowy o popełnianych na korcie błędach, wybrane zawodniczki, w tym mnie, zaczął "zapraszać" do kantorka. (...) Zamykał od środka drzwi i krzywdził nas" - ujawniła Kotula.
Mówiła, że w "kantorku" Skrzypczyński dotykał ją po miejscach intymnych, po piersiach, po pośladkach. "Mirosław Skrzypczyński napastował mnie seksualnie co najmniej kilkanaście razy na przestrzeni trzech lat, gdy przebywałam w klubie Energetyk Gryfino. Kiedy to robił, byłam całkowicie sparaliżowana. Pamiętam, że zastygałam, nie byłam w stanie wykonać żadnego ruchu. Później wypracowałam sobie strategię uciekania" - wspominała.
"Byłam dzieckiem, 13-, a potem 14-letnią dziewczynką z blond lokami. A on - dziś to wiem na pewno - był seksualnym predatorem" - podkreśliła posłanka.
Kotula: wykorzystywał władzę, bo był pewny naszego milczenia
Kotula mówiła też o przemocy fizycznej, którą wobec podopiecznych stosował Skrzypczyński. "Pamiętam, jak kiedyś przez godzinę musiałam stać pod ścianą z rękami uniesionymi do góry. To była forma kary na przykład za nieudane zagranie forehandem. Na jednym z obozów, w środku nocy, chłopcom kazał rozebrać się do majtek i boso biegać wokół stadionu po żużlowej nawierzchni. Kiedyś upatrzył sobie naszego kolegę, który miał wtedy około dwunastu lat. Znęcał się nad nim psychicznie na oczach innych zawodników. Raz, gdy graliśmy w karty, ustawił rozdanie tak, by to on przegrał. Za karę nasz kolega musiał rozebrać się do naga, ściągnąć majtki i pokazać się przed wszystkimi" - wyliczała.
Trener - stwierdziła - "upokarzał, wywoływał traumy, z którymi mierzyliśmy się później jako dorośli ludzie". "To wszystko najwyraźniej wprawiało go zresztą w doskonały humor, bo do dziś dźwięczy mi w uszach ten jego obrzydliwy, szyderczy śmiech. Wykorzystywał swoją władzę, korzystał z poczucia, że jest najważniejszy, on jest tu trenerem i nikt mu nie podskoczy. Był pewny naszego milczenia, ale też, jak sądzę, miał świadomość, że nikt nam nie uwierzy, jeśli będziemy o tym mówić" - zaznaczyła Kotula.
Kotula apeluje do innych ofiar: nastał czas, by powiedzieć prawdę
Kotula w wywiadzie dla Onetu zaapelowała do innych ofiar Skrzypczyńskiego. "Chciałabym, żeby miały odwagę. Chciałabym im powiedzieć, że mają moje pełne wsparcie. Jest nas wszystkich więcej i teraz nastał czas, by powiedzieć prawdę. Jeżeli będziecie potrzebować mojego wsparcia, to jestem. Jeżeli będziecie chcieli lub chciały przemówić pod imieniem i nazwiskiem i się ze mną skontaktować, to także jestem dla was. Jeśli boicie się pozwów, możecie na mnie liczyć" - powiedziała.
Jej zdaniem "ujawnienie prawdy o tym, co dzieje się i co działo się przez wiele lat w tenisie, może być przełomowe dla polskiego sportu".
"Nie wyobrażam sobie, żeby człowiek, który skrzywdził tak wiele osób, seksualny predator, mógł dalej kierować polskim tenisem. To główny powód, dla którego zabieram głos publicznie. Potrzebna jest prawdziwa zmiana. Nie damy rady rozpocząć poważnej debaty, chronić ofiar, jeśli na czele tak ważnej instytucji będzie stał sprawca przemocy. Ta sprawa powinna być zapalnikiem do poważnej debaty o przemocy i molestowaniu seksualnym w sporcie, by w przyszłości takie sytuacje się nie powtarzały" - podkreśliła posłanka.
PZT: wyrażamy zaniepokojenie, zostały wprowadzone procedury
W odpowiedzi na przesłane przez nas pytania rzecznik PZT Tomasz Dobiecki oświadczył, że Związek "o oskarżeniach kierowanych wobec Prezesa Skrzypczyńskiego dowiedział się z doniesień medialnych" i nie miał wcześniej wiedzy na ten temat.
Zarząd PZT - czytamy w odpowiedzi - "wyraża zaniepokojenie doniesieniami medialnymi i podejmie wszelkie działania zmierzające do ich wyjaśnienia".
"W ostatnim czasie zostały wdrożone procedury w obszarze kształtowania kultury etycznej, w szczególności regulacje dotyczące zapobiegania mobbingowi, dyskryminacji i wszelkim formom przemocy. W chwili obecnej Zarząd analizuje dośnienia medialne. Decyzja o podjęciu ewentualnych kroków ma być przedmiotem najbliższego posiedzenia Zarządu PZT" - dodano.
Oświadczenie Ministerstwa Sportu i Turystyki
Ministerstwo Sportu i Turystyki w odpowiedzi na pytania reporterki "Polski i Świata" w TVN24 Marii Mikołajewskiej poinformowało, że "w kontekście sprawy przedstawionej przez Onet resort podtrzymuje stanowisko, że od strony merytorycznej pozostaje ona poza właściwością kontroli i nadzoru Ministra, określoną w przepisach prawa".
Jak dodano, "minister właściwy do spraw kultury fizycznej nie posiada narzędzi weryfikacji tego rodzaju zarzutów, nie posiada również uprawnień do odwołania prezesów polskich związków sportowych, a zagadnienia dotyczące molestowania, mobbingu czy form przemocy należą do właściwości innych powołanych do ich sprawdzenia służb i organów, np. Policja, Prokuratura, Państwowa Inspekcja Pracy".
"Jednocześnie informujemy, że już 28 października br. resort, zgodnie z właściwością, wystosował do Związku pismo z prośbą o przekazanie informacji i dokumentów na temat wdrożonych w PZT regulacji w obszarze kształtowania właściwej kultury etycznej, w szczególności zaś regulacji dotyczących zapobiegania mobbingowi, dyskryminacji i wszelkim formom przemocy. W uzupełniającym piśmie z 3 listopada br. Minister podkreślił, iż pożądanym jest, aby Kodeks Etyki w PZT obejmował także aspekty związane z przeciwdziałaniem i eliminowaniem sytuacji konfliktu interesów i nadużycia władzy oraz określenie zasad przeciwdziałania zachowaniom noszącym znamiona mobbingu i dyskryminacji" - czytamy w przesłanej odpowiedzi.
"PZT został zobowiązany do podjęcia pilnych i skutecznych działań w celu przyjęcia Kodeksu Etyki. Związek zobowiązał się do przekazania Ministerstwu informacji na temat podjętych działań do 22 listopada br." - dodał resort.
Oświadczenie Mirosława Skrzypczyńskiego
Mirosław Skrzypczyński w przesłanym TVN24 oświadczeniu przekazał, że "w nawiązaniu do serii oczerniających mnie artykułów Onetu, zaprzeczam stanowczo wszystkim stawianym mi zarzutom, w tym twierdzeniom pani Katarzyny Kotuli".
"W związku z powtarzającymi się atakami na mnie, które zdają się być przejawem szerzej zakrojonej kampanii mającej na celu podważenie mojej pozycji zawodowej oraz powiązanie mnie z bieżącą walką polityczną, potwierdzam, że wkrótce podejmę stosowne kroki prawne przeciwko autorom tych szkalujących artykułów" - napisał szef PZT.
Renata Skrzypczyńska, była żona prezesa PZT, w oświadczeniu, które otrzymała reporterka TVN24, napisała, że artykuły "służą jedynie zdyskredytowaniu mojego byłego męża kosztem spokoju naszej rodziny oraz wydają się być inspirowane politycznie".
"Stanowczo protestuję przeciwko trwającej oszczerczej nagonce na mojego byłego męża. Jako była tenisistka i członkini reprezentacji narodowej, ubolewam, że ataki te zbiegły się z czasem, kiedy polski tenis, dzięki m.in. staraniom i ciężkiej pracy mojego byłego męża, zaczął funkcjonować jako profesjonalny związek sportowy, zapewniając wsparcie dla całej rzeszy utalentowanych polskich tenisistek i tenisistów" - oświadczyła.
Skrzypczyński: do ataków na moją osobę zdążyłem się przyzwyczaić
W poprzednim artykule Onetu przytoczono słowa Skrzypczyńskiego. Odnosząc się do zarzutów stawianych mu przez byłych podopiecznych z Energetyka Gryfino, jak napisał Onet, odpowiadał: "Niech pan poda te zawodniczki z imienia i nazwiska".
W korespondencji mailowej, jak zacytował portal, prezes PZT napisał między innymi: "Do ataków na moją osobę zdążyłem się przyzwyczaić. Niektórym widocznie nie podoba się, że za mojej kadencji Polski Związek Tenisowy pozyskał ponad 40 różnych sponsorów i partnerów, a przychody PZT wzrosły ponad dwukrotnie".
Źródło: Onet, TVN24