Jarosław Kaczyński nazywał Romana Giertycha i Zbigniewa Konwińskiego "łobuzami". Później na sali padały jeszcze ostrzejsze słowa. Giertych został nazwany "mordercą", a także - jak sam relacjonuje - "kanalią" i "śmierdzielem". Dużo o tej awanturze wiemy, ale co wydarzyło się, gdy mikrofony przestały działać? Porównujemy zapisy ze stenogramu z nagraniami i relacjami posłów.
W środę doszło do awantury w Sejmie. Najpierw Jarosław Kaczyński wszedł na mównicę i nazwał Romana Giertycha "głównym sadystą". Po chwili - gdy Giertych zajął miejsce na mównicy - prezes PiS stanął koło niego i, przeszkadzając w wypowiedzi, nazwał między innymi "łobuzem". - Jarku, siadaj, spokojnie - odpowiadał mu poseł KO. Wokół zaczęli się gromadzić inni posłowie PiS, którzy posła KO wielokrotnie nazwali "mordercą".
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
W czwartek posłowie KO z Zespołu ds. Rozliczeń PiS poinformowali, że składają zawiadomienie do prokuratury na sześciu posłów PiS, w tym prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego. Chodzi o okrzyki "morderco" kierowane na środowym posiedzeniu Sejmu w stronę Romana Giertycha. KO zwróci się też do komisji etyki. Posłanka KO Katarzyna Kierzek-Koperska wymieniła, że składane zawiadomienie dotyczy możliwości popełnienia przestępstwa przez sześcioro posłów: Iwonę Arent, Przemysława Czarnka, Jarosława Kaczyńskiego, Bartosza Kownackiego, Antoniego Macierewicza i Annę Krupkę.
Czego mikrofony nie zarejestrowały
Nagrania zarejestrowały, że Kaczyński nazwał Giertycha "sadystą" i "łobuzem", ale w trakcie sprzeczki prowadzący obrady wyłączył mikrofon. Roman Giertych w "Kropce nad i" w TVN24 był pytany, co Kaczyński mówił do niego, kiedy mikrofony były wyłączone. - Wyzywał mnie, nazwał mnie śmierdzielem, kanalią i coś tam jeszcze powiedział - odpowiadał.
- Różne rzeczy już widziałem w swoim życiu zawodowym, ale nigdy do głowy nie przyszłoby mi, że były premier, wicepremier, szef partii może podejść do pełnomocnika pokrzywdzonego i wyzywać go od najgorszych - dodał.
Nagrania, do których mieliśmy dostęp, nie rozstrzygają jednoznacznie, co mówił Kaczyński, gdy mikrofony zostały wyłączone. Jeden z posłów podzielił się z reporterami "Faktów po południu" TVN24 Agnieszką Misztal i Piotrem Parolem nagraniem, które pokazuje, co działo się po ogłoszeniu przerwy. Widać na nim, jak Kaczyński przez dłuższą chwilę uderza pięścią w mównicę.
Pomaska: prowokatorem był Kaczyński
Na sali plenarnej, blisko mównicy, gdy wybuchła awantura, była między innymi posłanka Koalicji Obywatelskiej Agnieszka Pomaska, która także postanowiła nagrać zajście. - Chyba wszyscy widzieli, że takim prowokatorem był Jarosław Kaczyński, który nie ma zresztą nie po raz pierwszy żadnych oporów, żeby oskarżać polityków, którzy nie są z jego opcji, o różne, też najstraszniejsze rzeczy - komentowała w rozmowie z reporterem TVN24 Radomirem Witem.
- Oczywiście prezydium Sejmu czy komisja etyki będzie o takich sprawach rozstrzygała, ale z mojej perspektywy Jarosław Kaczyński powinien mieć poczucie, że nie jest bezkarny - zaznaczyła posłanka.
Dopytywana, jakie słyszała wyzwiska ze strony Kaczyńskiego, Pomaska powiedziała, że "tylko te, które są publiczne znane". - Widziałam też polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy chyba zobaczyli, że Jarosław Kaczyński znajduje się w pewnej niezręcznej sytuacji i ruszyli szturmem w jego obronie - dodała. Jej zdaniem bulwersujące było też zachowanie posłanki Iwony Arent, która krzyczała: "morderca". - Konsekwencje powinny być wyciągnięte - powiedziała.
Gajewska: to jest obrzydliwe
W podobnym tonie wypowiadała się posłanka i wiceministra Aleksandra Gajewska, która także przyglądała się zajściu z bliska. - Ta atmosfera była tak napięta i tak gorąca, że wystarczyłaby iskierka, żeby rozpalić emocje posłów PiS-u - oceniła w rozmowie z reporterką TVN24 Agatą Adamek.
ZOBACZ TEŻ: "Cyniczna gra", "przekraczanie wszelkich granic". Komentarze po sprzeczce w Sejmie
- To jest po prostu obrzydliwe, ja się tym brzydzę i tym, co robi prezes Kaczyński od lat, jak próbuje dzielić Polaków, jak ich obraża - stwierdziła Gajewska. Według niej "nie ma miejsca na takie osoby w życiu publicznym".
Trela zapowiada zawiadomienie do prokuratury. "Poseł Gosek z PiS straszy moją rodzinę"
W cieniu awantury na mównicy rozegrała się także potyczka między Tomaszem Trelą (Nowa Lewica) a Mariuszem Goskiem (PiS). "Poseł Gosek z PiS straszy moją rodzinę i mnie, że zajmą się nami służby specjalne, a on tego dopilnuje, że będę siedział. (...) Moi prawnicy już pracują nad zawiadomieniem do prokuratury. Czy się przestraszyłem i przestanę rozliczać PiS? Nigdy w życiu!" - napisał Trela na platformie X.
Sprawę pod wpisem skomentował Gosek. "Odsłuchaj sobie nagrania: 1. Doprowadziliście do bezprawnego pozbawienia wolności posła Zbigniewa Ziobry. 2. Służby nigdy nie powinny dać zgód do ściśle tajnych dla członków komisji. 3. Lepiej zajmij się rodziną, tak jak musi zajmować się nią minister Ziobro. Nie konfabuluj" - napisał Gosek.
Zapis ze stenogramu. Minuta po minucie
Przedstawiamy także, co w sprawie zdarzenia pokazuje sejmowy stenogram.
10.25. Na mównicę wchodzi prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.
Szef PiS apeluje o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu, aby - jak to określił - zastanowić się, co oznacza "humanitaryzm w demokracji walczącej". - Mamy do czynienia z doprowadzeniem do śmierci świętej pamięci Barbary Skrzypek poprzez haniebne przesłuchanie. I mamy tutaj na sali - można powiedzieć - głównego sadystę (Romana) Giertycha. To jego człowiek, to jego adwokat najbardziej się znęcał podczas tego przesłuchania. I to jest dzisiaj sprawa naprawdę bardzo ważna. W najwyższym stopniu ważna - mówił Kaczyński.
Z sali słychać było głosy, że Kaczyńskiemu skończył się czas, ale prezes PiS kontynuował wypowiedź. - Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy demokracja walcząca to odrzucenie wszystkich reguł cywilizacji europejskiej, czy jeszcze może coś z niej pozostało. Ja jestem zwolennikiem przeświadczenia, że odrzucono już wszystkie - mówił Jarosław Kaczyński. Po jego wystąpieniu grupa posłów PiS wstała, a z ich strony rozległy się długotrwałe oklaski.
10.28. Na mównicę wchodzi poseł Zbigniew Konwiński (Platforma Obywatelska).
W swoim wystąpieniu komentował wcześniejszą wypowiedź Kaczyńskiego. - Mieliśmy przed chwilą przykład wyjątkowej hipokryzji. Pan poucza w kwestii praworządności, a przecież całe osiem lat waszych rządów to było od początku do końca łamanie praworządności. Przecież jedną z pierwszych decyzji, która została podjęta wtedy, kiedy doszliście do władzy, to wie pan, co było? Cudowne ułaskawienie pańskich kolegów - powiedział. Z sali rozległy się krzyki: "kłamca". Antoni Macierewicz krzyknął: "Nie oszukuj".
- To tylko z nazwy pańska partia przypomina prawo i sprawiedliwość, a tak naprawdę jesteście jednym wielkim zaprzeczeniem tych dwóch słów. Całe wasze rządy to było łamanie praworządności w Polsce i próba podporządkowania sobie wymiaru sprawiedliwości. Pan chciałby ręcznie sterować tym, co mają sędziowie robić. Pan chciałby ręcznie sterować i mówić, co jest dla pana dobre, jaki wyrok jest dla pana dobry, a jaki wyrok jest dla pana zły. Panu się czasy pomyliły, wie pan? - zwracał się do Kaczyńskiego.
Kaczyński z kolei krzyczał: "Nie kłam, łobuzie". Z sali doszedł też okrzyk: "Siadaj Konwiński, bo głupoty gadasz".
10.29. Na mównicę zmierzają Roman Giertych i Jarosław Kaczyński.
- Panie marszałku! Wysoki Sejmie! - zaczął Giertych. Po nim powtórzył Kaczyński, który stanął obok Giertycha.
- Zostałem nazwany sadystą przez pana Jarosława Kaczyńskiego. Jarku, siadaj spokojnie. Uspokój się - zwrócił się do Kaczyńskiego Giertych. Na to Kaczyński powiedział: - Nie jestem z tobą po imieniu, łobuzie.
Wicemarszałek Piotr Zgorzelski, który prowadził obrady, zwrócił uwagę, że głos należy do Giertycha.
- Nie jestem z panem, panie Kaczyński, po imieniu, tylko badacze genealogii wykazali, że jestem wujkiem pana Kaczyńskiego daleko spowinowaconym. Mów mi "wuju", Jarku - mówił Giertych.
Przerywali mu posłowie, którzy krzyczeli: "Zejdź z mównicy". To wtedy część posłów postanowiła podejść do mównicy. Posłanka Iwona Arent zaczęła wielokrotnie skandować: "morderca", wtórowali jej inni posłowie.
Wicemarszałek w trakcie sprzeczki wyłączył mikrofon. Słychać jednak pojedyncze okrzyki: "co tu się dzieje?", "morderca". Na sali było duże poruszenie. Zgorzelski ogłosił dziesięciominutową przerwę w obradach.
Śmierć Barbary Skrzypek
Barbara Skrzypek zmarła 15 marca w wieku 66 lat - jak wykazała sekcja zwłok - na zawał. Okoliczności jej śmierci bada Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Środowisko PiS chciałoby powiązania śmierci Skrzypek z jej przesłuchaniem 12 marca.
Skrzypek zeznawała wówczas w charakterze świadka w śledztwie w sprawie spółki Srebrna i "dwóch wież". Przesłuchanie odbyło się bez udziału pełnomocnika Skrzypek, który nie został do niego dopuszczony (na co zezwalają przepisy prawa). Prowadząca przesłuchanie prokurator Ewa Wrzosek tłumaczyła, że nie była to jej "dobra czy zła wola", ale decydowały o tym przepisy, "okoliczności faktyczne", "interes prawny i faktyczny świadka".
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: Śmierć Barbary Skrzypek. Jak zbudowano przekaz "pierwsza ofiara reżimu"
Prokuratura Okręgowa w Warszawie oświadczyła, że Skrzypek nie zgłaszała żadnych zastrzeżeń co do formy i długości przesłuchania, a oprócz problemów z czytaniem nie zgłaszała też żadnych dolegliwości zdrowotnych. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar zapowiedział dokładne wyjaśnienie wszystkich okoliczności śmierci, a także analizę decyzji prokurator Wrzosek o odmowie udziału pełnomocnika w przesłuchaniu.
Prezes PiS po przesłuchaniu rozmawiał ze Skrzypek. O tym, że doszło do tej rozmowy, poinformował już po jej śmierci.
Wrzosek, która dostała wiele gróźb w ostatnich tygodniach, ma teraz ochronę.
KONKRET24: Jak PiS buduje mit "ofiary reżimu"
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Barbara Skrzypek współpracowała z Jarosławem Kaczyńskim ponad 30 lat. Pełniła kluczowe funkcje, w tym m.in. szefowej kancelarii czy dyrektora biura prezydialnego PiS. Odpowiadała za układanie kalendarza prac Jarosława Kaczyńskiego, umawianie spotkań czy pilnowanie istotnych dokumentów. Była także pełnomocniczką Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego, głównego udziałowca spółki Srebrna, mającego odpowiadać za budowę wieżowców Srebrna Tower w centrum Warszawy.
We wrześniu 1980 roku, a więc tuż po podpisaniu porozumień sierpniowych, Barbara Skrzypek podjęła pracę w Urzędzie Rady Ministrów PRL. Przez dziewięć kolejnych lat pracowała tam u boku czterech premierów PRL: Józefa Pińkowskiego, Wojciecha Jaruzelskiego, Zbigniewa Messnera i Mieczysława Rakowskiego.
Autorka/Autor: ek/akw
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Piotr Nowak