Wielka fortuna i śmierć w samotności. Tajemniczy koniec barona narkotykowego z Gdyni

[object Object]
"Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska". Reportaż "Superwizjera"Superwizjer TVN
wideo 2/4

Historia "Artusia" to materiał na film sensacyjny. Organizacja stworzona przez Artura B. zajmowała się przemytem narkotyków z Ameryki Południowej na ogromną skalę. Przestępcy jednorazowo przerzucali nawet tonę narkotyków. Towar trafiał do Holandii, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Polski i Szwecji. Ale w świecie przestępczym za sukces trzeba zapłacić. Często własnym życiem. Reportaż "Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska" Jarosława Jabrzyka i Bertolda Kittela w "Superwizjerze" w TVN24.

Tydzień temu "Superwizjer" wyemitował reportaż o obywatelu Szwecji, który zginął w Gdyni. Daniel Jansson przyleciał ze Sztokholmu na spotkanie biznesowe. Kilka godzin po wylądowaniu ślad po nim zaginął. Według szwedzkiej prokuratury tego samego dnia wieczorem został zamordowany. W biurze, do którego pojechał, technicy kryminalistyczni znaleźli ślady jego krwi.

- Jeśli chodzi o to, czy Daniel Jansoon umarł podczas swojej wizyty w Polsce, to jestem osobiście przekonany, że umarł w dniu, w którym przyleciał do Gdańska - twierdzi prokurator Henrik Söderman.

Zdaniem szwedzkiej policji Jansson miał związek z napadem na konwój przewożący pieniądze, do którego doszło w mieście Akalla pod Sztokholmem. Policjanci przyjęli hipotezę, że łup z napadu został zainwestowany w Polsce, a Jansson przyjechał do Polski odzyskać swoją część pieniędzy.

Po przeczytaniu materiałów ze śledztwa reporterzy "Superwizjera" nabrali wątpliwości, czy na pewno tak było. To fragment zeznań jednego ze wspólników Janssona, który wraz z nim przyleciał do Polski:

"Pojechałem z Danielem do Polski, żeby być jego 'backupem' [wsparciem - przyp. red.], w roli ochroniarza. Daniel powiedział mi, że ma ze sobą 40 000 euro. Pieniądze były przeznaczone na materiały stolarskie (…). Spotkaliśmy się z kilkoma mężczyznami, to spotkanie zorganizował Daniel. Nigdy wcześniej nie spotkałem tych ludzi. Wydawało mi się, że Daniel zna jednego spośród tych facetów, jest Hiszpanem szwedzkiego pochodzenia, mówi po szwedzku. Drugi facet jest Hiszpanem i niewiele się odzywa, trzeci jest Polakiem i nazywa się chyba Artur B., mówi po angielsku. Sprawia wrażenie "biznesmena". Ma kilka telefonów komórkowych i cały czas dużo przez nie rozmawia. Słyszałem jakieś pojedyncze słowa o 'zysku' kilka razy mówili o 'pieniądzach' i 'pewnym sposobie dostawy'. Po słowach, które usłyszałem domyśliłem się, iż chodzi o handel narkotykami, a nie o biznes stolarski, jak mi się wydawało".

Zaczynał jako zwykły osiedlowy diler

Kim są ludzie, którzy spotkali się z zaginionym Szwedem? W zeznaniu pojawia się nazwisko Polaka, Artura B., a tematem spotkania był transport narkotyków. Prowadzący śledztwo szwedzki prokurator zlekceważył informacje o spotkaniu zaginionego Szweda z Arturem B., ale reporterzy "Superwizjera" poszli jego śladem. W Berlinie odnaleźli skruszonego przestępcę, który przed laty działał razem z Arturem B. Zgodził się opowiedzieć o swojej przeszłości w zamian za pełną anonimowość.

- Jak się z "Artusiem" poznaliśmy, to on był jeszcze nikim, on kradł rodzicom pieniądze. Bo rodzice zamożni byli, ojciec pływał - wspomina mężczyzna. - On wszystkim stawiał i wtedy zauważył, że jak ma pieniądze, to może wszystkich kupić. Jak miał te pieniądze, to wtedy wyczuł, że można ludźmi sterować. Czytał nawet książki o manipulowaniu ludźmi i wiedział, że jak dasz człowiekowi dużo pieniędzy, to on w końcu pójdzie swoją ścieżką. A jak będzie mu dawał po trochu, to on będzie za tobą biegał - dodaje.

Artur B. dorastał w latach 90. na jednym z gdyńskich blokowisk. Był chłopcem z problemami. Bardzo szybko tył, przechodził jedną z pierwszych w Polsce operacji zmniejszenia żołądka. W wieku kilkunastu lat przyłączył się do jednego z osiedlowych gangów. Szybko trafił do aresztu po nieudanej próbie wymuszenia haraczu. Źle znosił pozbawienie wolności. Nie przyjmował pożywienia i szybko tracił na wadze. Ale w końcu wyszedł na wolność i wrócił do działalności przestępczej.

- "Artuś" zaczynał jako zwykły diler na jednym z osiedli gdyńskich. No i z czasem rósł w tej hierarchii, ale rósł bardzo szybko. Zaczął coraz bardziej piąć się w tej hierarchii i coraz więcej znaczyć w tym świecie przestępczym. Z tego, co się orientuję, w Polsce zarzucany miał przemyt około tony narkotyków - mówi jeden z oficerów Centralnego Biura Śledczego Policji.

- On kokainy nigdy nie brał, narkotyków nie brał. Nawet nie zapalił. Tylko hajs, hajs, hajs - wspomina były współpracownik Artura B. - Ja mogę powiedzieć, jak on powoli dochodził do swojej pozycji. To było tylko dzięki "Rusiłowi". Jak on z nim zaczynał, to był chyba 1996 rok. I oni sobie takie drobniejsze ilości kokainy na początku puszczali. "Rusił" wprowadził go do Warszawy, tak go poznał z "ludźmi".

"Umiał zarobić pieniądze. Nie wiem jak, ale umiał"

W 2000 roku policja rozbija gang pruszkowski. W ciągu kilkunastu miesięcy większość liderów grup przestępczych trafi do więzienia, zginie lub zejdzie do podziemia. Ich miejsce zajmą żądni sukcesu i pieniędzy młodzi gangsterzy. Ale niewielu wykorzysta swoją szansę tak, jak Artur B. Dzięki kontaktom swojego przyjaciela Dariusza R., pseudonim Rusił, zaczyna handlować narkotykami.

- Taką mieli umowę: "Ja ci daję kontakty, ty pracuj, bo ty to lubisz, a ja będę się bawił". Na początku "Artusiowi" to pasowało, ale on przy tej okazji nawiązywał kontakty. "Artuś" robił pieniądze, a on kochał robić pieniądze, cały czas musiało się coś dziać. A "Rusił" kochał zabawę. Ale że "Rusił" dał kontakty, to się dzielili pół na pół - mówi były współpracownik Artura B.

Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska. Pierwsza część reportażu
Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska. Pierwsza część reportażuSuperwizjer TVN

Na pozbawionym konkurencji rynku interes kwitnie. Narkotyki sprzedają się w takim tempie, że Artur B. nie nadąża z inwestowaniem zysków. Opowiada o tym właściciel jednego z gdyńskich kantorów, który pomagał "Artusiowi" w legalizowaniu brudnych pieniędzy.

- O, to był mózg. Umiał zarobić pieniądze. Nie wiem jak, ale umiał - podkreśla.

Czy to w takim razie nie przypadek, że wybił się tak wysoko? - Nie, nie - szybko i pewnie odpowiada mężczyzna. - Do tego trzeba mieć dryg. To był łebski facet. On miał poukładane w głowie - dodaje.

Na pytanie, czy [Artur B. - przyp. red.] mógł mieć w takim razie za dużo pieniędzy, odpowiada, że "wie, jak zaczął wymieniać, czym jeździł, a czym później jeździł".

A czym jeździł? - O, czym się dało. Wszystko, co najdroższe - odpowiada właściciel kantoru.

Oficjalnie Artur B. był biznesmenem. Pieniądze z narkotyków zapewniały mu pozycję i kontakty. Dzięki temu poznaje modelkę, zwyciężczynię konkursu Miss Polski.

- Wiedziałam, że jeździ, wiedziałam, że się spotyka, ale tak, przez cały czas gdzieś tam też były jakieś firmy. Bo były otwierane firmy. Jakieś legalne, tak? Normalnie - opowiada kobieta. - Lokutoria i tak dalej i tak dalej. Widziałam, że chodzi zdenerwowany. "Co się stało?", "a nic, nic, nieważne" - relacjonuje. - I tyle, nie? Że tak powiem, też w takich tematach byłam zbywana... On uważał po prostu, jak to mówił mi zawsze, że im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie - dodaje.

Czy już wtedy wiedziała, że Artur B. nie zajmuje się legalną działalnością?

- Wiedzieć, wiedziałam, coś tam wiedziałam, ale nie byłam do końca świadoma, jak gdyby tych wszystkich zagrożeń, tak? Nie sądziłam, że to jest aż, że tak powiem, no... nie wiem - mówi.

- Że to jest aż tak? - dopytuje reporter "Superwizjera".

- Że to jest aż tak, dokładnie - potwierdza kobieta. - Wiedziałam, że coś tam nielegalnego robi, tak? Domyślałam się - odpowiada.

Potwierdza też, że jeździła z Arturem B. do Ameryki Południowej. - Byłam. Mieszkaliśmy tam. W Ekwadorze i w Boliwii mieszkaliśmy - przyznaje.

- Dostawałam telefon: "Pakuj dzieci, musicie się wyprowadzać". I tak dalej. Ja z dwójką dzieci, kurde, na szybkiego pakowałam i tyle. Bo nie wiem, bo dostał informację, że ktoś mu grozi, na przykład, tak? Czy coś tam. I nam - mówi. - Tak było, że Artur mówi, że on musi, to jak gdyby, wszystko, nie wiem, poukładać, dogadać i tak dalej i tak dalej. I dopiero będziemy mogli wrócić - opowiada. - Mówię: Masz dryg jakiś tam do interesów, zainwestuj, kurczę, w coś, z czego będzie można żyć, mówię, ale to nie trzeba tak. Bo po co? - dodaje.

- Może z tego się nie da wycofać? - pytają reporterzy.

- Może - odpowiada krótko.

Tona narkotyków na raz

- Nasza grupa, wbrew pozorom, nigdy nie była grupą zbrojną. On nigdy nie miał przy sobie jakichś tam kilerów, jakichś tam chłopaków, co by poszli rozp******ić wszystko i takich starał się unikać - tłumaczy jego były współpracownik. - "Artuś" to narkotyki, najlepiej jeszcze za granicą. W Polsce... Polska to taki tranzyt. Jak on brał, powiedzmy, ze dwadzieścia, trzydzieści kilo w Holandii, to do Polski, powiedzmy, pięć kilo wysyłał, a resztę na Wyspy - do Anglii i do Szwecji, tamte kierunki. Tam to się rozchodziło - wyjaśnia.

Tymczasem w Trójmieście walkę o wpływy na rynku narkotyków rozpoczęły konkurencyjne grupy. W obawie o bezpieczeństwo swoje i swojej rodziny Artur B. wyjechał z Polski. Stał się nieuchwytny, kursował między Holandią a Hiszpanią. Zmienił wygląd, paszporty, nazwiska. W Polsce czekało na niego więzienie za starą sprawę haraczu. Ale policja była bezradna.

Dzięki swoim kontaktom Artur B. miał dostęp do czystej kokainy z Ameryki Południowej. Rozcieńczał ją, co znacznie zwiększyło zyskowność interesu. Jego grupa zaopatrywała kilka krajów, jednorazowo sprowadzając nawet tonę kokainy.

- Raz ponad tonę przywiózł do Europy - opowiada były wspólnik.

- Koksu? Jednorazowo? - dopytują reporterzy. - Tak. On wyciągał tonę z wody. Wziął płetwonurków z Trójmiasta i w Hiszpanii mu to wyciągnęli z morza. Taki był przerzut, że trzeba było wyciągać z wody - tłumaczy.

Jak podkreśla w rozmowie z reporterami "Superwizjera" oficer CBŚP, działalność B., "można by było zaliczyć do tej działalności z najwyższej półki przestępczej, jeżeli chodzi o handel i przemyt, produkcję, obrót narkotykami". - On łączył nawet Europę z Ameryką Południową. Ukrywał się w dwóch państwach: Boliwii i Ekwadorze. Znaczy, że miał tam znajomych - dodaje.

Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska. Pierwsza część dyskusji
Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska. Pierwsza część dyskusjiSuperwizjer TVN

Powiązania z zaginionym Szwedem

Dziennikarskie śledztwo reporterów "Superwizjera" wykazało, że w 2007 roku Artur B. był hurtowym dostawcą narkotyków na rynek kilku krajów północnej Europy. Utrzymywał kontakty z kartelami z Południowej Ameryki, organizował przemyt na niespotykaną skalę. Niespodziewanie w towarzystwie dwóch Latynosów pojawił się w Gdyni na spotkaniu z Danielem Janssonem.

Według prowadzącej śledztwo szwedzkiej prokuratury kilka godzin po spotkaniu z Arturem B. Daniel Jansson został zamordowany.

- Daniel Jansson nie żył już przed świętami roku 2007. Członkowie jego rodziny twierdzą, że Jansson nie miał żadnych powodów, żeby się ukrywać albo w jakiś sposób zniknąć - podkreśla prokurator Söderman.

Do morderstwa Janssona miało dojść w Gdyni, w biurze wynajmowanym przez Carla T. - byłego szefa brutalnego gangu Militarligan, nazywanego Ligą Wojskową. W latach 90. gang Carla T. przeprowadził serię napadów na banki i placówki pocztowe na terenie Szwecji. Po warunkowym zwolnieniu z więzienia Carl T. przeprowadził się do Polski i zaczął inwestować setki tysięcy euro przede wszystkim w nieruchomości.

To właśnie w biurze Carla T. znaleziono ślady krwi Janssona. Czy przed śmiercią był torturowany? Co łączy byłego szwedzkiego gangstera Carla T., barona narkotykowego Artura B. i zaginionego Daniela Janssona?

Z dokumentów i zeznań świadków wynika, że Carl T. chciał w Polsce zainwestować znaczną kwotę pieniędzy. Jego dobry znajomy Dariusz R., "Rusił", skierował go do swojego wspólnika "Artusia". Gangsterzy postanowili kupić kilkudziesięciohektarową działkę. Sprzedawała ją gdańska kuria metropolitalna. Jednak interes z działką od kurii nie udał się, a między Carlem T. a "Artusiem" doszło do konfliktu.

Reporterzy "Superwizjera" zapytali o to Grażynę J., polską żonę Carla T.

- Miałam wystarczające przykrości przez tego człowieka. Wystarczająco dużo i nie chcę więcej mieć. Żegnam - powiedziała reporterom.

W zeznaniach, do których dotarli reporterzy "Superwizjera", Grażyna J. przyznała, że Carl T. dał "Artusiowi" zadatek, którego ten nigdy nie zwrócił. Szwed próbował bezskutecznie odzyskać pieniądze. Grażyna J. powiedziała także, że mąż pokazał jej zdjęcie "Artusia" i powiedział, że ma się go bać.

Czy na tym tle starzy wspólnicy się poróżnili?

- Był między 'Artusiem' i 'Rusiłem' bardzo ostry konflikt - opowiada były współpracownik Artura B. - 'Rusił' dawał pieniądze za to, żeby go namierzyć. 'Rusił' wiecznie był bez pieniędzy. Bo życie 'haj lajf', a 'Artuś' tam swoje miał, jak to powiedzieć, rozliczenia z nim. 'Rusił' myślał, że ma tyle, 'Artuś' mu wmawiał, że przej**ał połowę, no i to tak z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, tak to szło. W końcu jak 'Artuś' wyjechał do Hiszpanii, a 'Rusił' został, to zaczął mówić, że 'Artuś ma wyj***ne na kasę'.

"Artuś" oszukał wspólników i zerwał z nimi kontakty. "Rusił", który jeszcze niedawno ręczył za swojego przyjaciela, teraz go znienawidził. Zaczął szukać sposobu, żeby odegrać się na Arturze B.

Czy dlatego musiał zginąć Daniel Jansson?

Już kilka dni po zaginięciu Janssona "Rusił" zwołuje najbardziej zaufanych bandytów do nowego przedsięwzięcia. Wszystkich obowiązuje tajemnica. Bandyci kupują broń, mundury wojskowe i na początku stycznia wyruszają do Hiszpanii. Ich celem jest uprowadzenie Artura B.

Porywacze są brutalni. Udając hiszpańskich policjantów, wdzierają się do willi B. i na oczach jego ciężarnej partnerki porywają go. "Artuś" spędza w niewoli kilka tygodni. Jest bity i torturowany. Odzyska wolność dopiero po wypłaceniu miliona euro okupu.

- To trwało trzy miesiące? - pytają reporterzy byłą żonę "Artusia". - Nie, nie. Około czterdziestu dni. I powiem panu, że no ja byłam przez cały czas w Polsce, on do mnie zadzwonił, w ogóle powiem panu, że ja nie wierzyłam, że to on. Ja myślałam początkowo, że ktoś do mnie dzwoni i żarty sobie ze mnie robi. Ale miał tak zmieniony głos, on był tak wymęczony… O Jezu, jak ja go zobaczyłam, wyglądał strasznie po prostu. Strasznie. Wychudzony, wymęczony. No, że tak powiem, uszkodzenia ciała jakieś też miał, tak? Widać było, że był tam... No, męczony był, no. Co tu wiele mówić? - pyta.

Na pytanie, czy nawet w tamtym momencie "Artuś" nie chciał się wycofać z tego, co robił, kobieta odpowiada: - On twierdził, że będzie wszystko w porządku.

"Artuś" jest upokorzony i wściekły. Nie ma wątpliwości kto stoi za porwaniem.

Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska. Druga część reportażu
Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska. Druga część reportażuSuperwizjer TVN

"Na głodówkę zawsze mu się udało wyjść"

W październiku 2008 roku holenderska policja w jednym z kanałów znajduje poćwiartowane zwłoki – to Dariusz R., "Rusił". Do zbrodni doszło w mieszkaniu na jednym osiedli w Amsterdamie.

- Ja daję głowę, że on to zrobił. "Artuś". Nawet, jak nie był w Europie. Nie siedział w pierdlu. To na tę jedną noc na pewno przyjechał. Za to, że "Rusił" go zawinął w Hiszpanii. I teraz mógł mu spojrzeć w twarz i go zaj***ć - mówi jego były współpracownik.

Przez cztery lata wokół wydarzeń z 2008 roku panuje zmowa milczenia. "Artuś" nie przyznał się, że padł ofiarą porwania. W 2012 roku zostaje aresztowany w Maladze.

- Podczas zatrzymania w Hiszpanii zatrzymywany był, jadąc samochodem aston martinem wartym około 300 tysięcy euro i miał na sobie zegarek warty około 30 czy tam 50 tysięcy euro - opowiada oficer CBŚP. - Mieszkał w okazałej dzielnicy, posiadał dokumenty obywatela Irlandii, łącznie z aktem urodzenia jako obywatel Irlandii. Świetnie też znał kilka języków - dodaje.

Byłej żony Artura B. nie było przy jego aresztowaniu. Jak zatem się o nim dowiedziała?

- A taki znajomy przyszedł. Przybiegł i powiedział, że aresztowali Artura - przyznaje. - I wiedziałam, że jest w Madrycie, zresztą ja wtedy do Madrytu pojechałam z... I tam, że tak powiem, zamieszkałyśmy, bo on też wtedy już zaczął, że tak powiem, tę swoją grę niejedzenia. Ale to jest zupełnie co innego, tam się nim zajmowali - relacjonuje kobieta.

Po ekstradycji "Artuś" trafia do więzienia w Sztumie. W areszcie zaczyna gwałtownie tracić na wadze.

- Miał takie przekonanie, że na głodówkę zawsze mu się udało wyjść. I on teraz też podejrzewam, że próbował - mówi były współpracownik Artura B.

Jak dodaje, udało mu się dwa razy. - W Wejherowie, jak siedział, to był już po operacji. I on chudł miesięcznie po dziesięć kilo. I on wtedy na to wyszedł. Później drugi raz. To też wyszedł, tam chyba po ośmiu miesiącach. Temat tej bulimii jego czy coś, to ja mówię, że to jest jego stary patent. Żeby zagłodzić się - tłumaczy.

Po aresztowaniu "Artuś" chudnie w takim tempie, że zaczyna mieć kłopoty z chodzeniem. W sierpniu 2012 roku dochodzi do tragedii. Według oficjalnego komunikatu z powodu wycieńczenia traci równowagę, uderza głową w ścianę celi i umiera w wyniku odniesionych obrażeń.

Na nagraniu z monitoringu zainstalowanego w celi Artura B. widać, jak mężczyzna sięga po stojącą obok łózka butelkę, po czym osuwa się i upada.

- Tam go pobili, no. I tyle. I ja tak uważam. Uważam, że to nie wyjdzie, no bo to pewnie nie wyjdzie - uważa modelka. - Wiadomo, jak jest: łapka łapkę myje, tak? Widzi pan, o. Ja się teraz trzęsę, jak o tym mówię. Na niedopilnowanie obowiązków, tak? Ja w to nie wierzę. Co to, jakie niedopełnienie obowiązków? Takie obrażenia? - pyta jego była żona.

Czy ktoś mógł się obawiać tej wiedzy?

Śmierć Artura B. jest niezwykle tajemnicza. Badająca sprawę prokuratura uważa, że Zakładzie Karnym w Czarnem, gdzie początkowo przebywał "Artuś" doszło do poważnych zaniedbań. Dwóch lekarzy zostaje oskarżonych o niedopełnienie obowiązków.

Kilka dni przed śmiercią Artur B. trafia do szpitala w Bydgoszczy. Lekarze, którzy go badają, nie mają wątpliwości, że jego obrażenia są wynikiem pobicia.

- Nie wierzę po prostu, nie takie obrażenia. Artur miał pękniętą podstawę czaszki, miał w ogóle trepanację czaszki miał przecież. On był po operacji. To przecież to nie da rady, mówię - twierdzi jego była żona. - Człowiek takich obrażeń doznaje w wypadku samochodowym i to w jakim wypadku samochodowym! No ja nie wierzę, no, po prostu. Dla mnie to jest, wie pan, jedna z wersji, która akurat pasowała do tego wszystkiego - dodaje.

Jeden z największych hurtowników narkotyków w Europie ginie po aresztowaniu. Według prokuratury w areszcie doszło do poważnych nieprawidłowości, a lekarze, którzy powinni ratować "Artusia", nie dopełnili obowiązków.

Artur B. miał zostać oskarżony o zabójstwo "Rusiła". Groziło mu wieloletnie więzienie. Nie ma wątpliwości, że prokuratura liczyła na to, że w zamian za złagodzenie kary "Artuś" zdradzi tajemnice podziemia narkotykowego. Czy ktoś mógł się obawiać tej wiedzy? - zastanawiają się reporterzy.

- Jego życie wiązało się z przemytem narkotyków, produkcja plus piękne kobiety, plus drogie życie. To cechowało właśnie "Artusia". I tak, jak przeważnie jest z tego typu przestępcami: oni żyją bogato, lecz niezbyt długo - przyznaje oficer Centralnego Biura Śledczego Policji.

Chłopak z problemami z gdyńskiego blokowiska wspiął się na szczyt przestępczej kariery. Nauczył się języków, jeździł po całym świecie, prowadząc wielkie, przestępcze interesy. Dostarczał narkotyki do wielu krajów. Miał pieniądze i kochającą rodzinę. Ale zapłacił za to najwyższą cenę.

Upokorzony i zdradzony przez przyjaciół. Porwany i torturowany. Jego jedynym celem stała się zemsta. Zmarł w samotności, będąc cieniem człowieka.

Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska. Druga część dyskusji
Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska. Druga część dyskusjiSuperwizjer TVN

Autor: akw//now / Źródło: Superwizjer TVN

Pozostałe wiadomości

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział w piątek Fox News, że chce, aby prezydent USA Donald Trump był bardziej po stronie Ukrainy. Wyraził też nadzieję, że jego relacje z Trumpem "można uratować". Wywiadu dla amerykańskiej stacji telewizyjnej udzielił po burzliwym spotkaniu z amerykańskim przywódcą w Białym Domu

Zełenski o relacjach z Trumpem. "Można je uratować"

Zełenski o relacjach z Trumpem. "Można je uratować"

Źródło:
Reuters, PAP

Rozmowy z Wołodymyrem Zełenskim nie poszły świetnie. Chcemy pokoju, nie dziesięcioletniej wojny - powiedział prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump, opuszczając Waszyngton po nieudanych rozmowach z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.

Trump wraca na Florydę. "Rozmowy z Zełenskim nie poszły świetnie"

Trump wraca na Florydę. "Rozmowy z Zełenskim nie poszły świetnie"

Źródło:
Reuters, TVN24

Premier Włoch Giorgia Meloni zaapelowała o natychmiastowe zwołanie szczytu z udziałem Stanów Zjednoczonych, państw europejskich i innych sojuszników, aby przedyskutować kwestię, jak "stawić czoła dzisiejszym wyzwaniom, począwszy od Ukrainy" - podkreśliła w wydanym w piątek oświadczeniu.

Meloni apeluje o pilny szczyt

Meloni apeluje o pilny szczyt

Źródło:
PAP

Nie wiem, czy możemy nadal robić interesy z prezydentem Ukrainy - powiedział przed Białym Domem Lindsey Graham. Republikański senator, który do tej pory słynął z mocnego wsparcia dla Ukrainy, stwierdził, że Wołodymyr Zełenski powinien albo "podać się do dymisji, albo przysłać kogoś, z kim można się dogadać".

Rano radził Zełenskiemu, by "nie dał się podpuścić". Teraz mówi o "kompletnej katastrofie"

Rano radził Zełenskiemu, by "nie dał się podpuścić". Teraz mówi o "kompletnej katastrofie"

Źródło:
PAP

Po tym, jak Donald Trump i Wołodymyr Zełenski wdali się w kłótnię w Białym Domu, amerykański prezydent zwołał zebranie swoich głównych doradców - donosi CNN, opisując kulisy fiaska rozmów obu prezydentów w sprawie umowy o zasobach mineralnych Ukrainy. Opisuje także moment, w którym amerykański prezydent podjął decyzję o zerwaniu rozmów z Zełenskim.

To wtedy Trump ostatecznie zdecydował. Kulisy zerwania rozmów

To wtedy Trump ostatecznie zdecydował. Kulisy zerwania rozmów

Źródło:
PAP

W tej straszliwej wojnie nigdy nie wolno nam mylić agresora z ofiarą - napisał w mediach społecznościowych Friedrich Merz, przyszły kanclerz Niemiec. To jeden z wielu głosów wsparcia dla Ukrainy i Wołodymyra Zełenskiego, który płynie ze strony europejskich przywódców po fiasku rozmów Zełenskiego z Donaldem Trumpem w Waszyngtonie. W innym tonie sprawę skomentował premier Węgier Viktor Orban. "Silni ludzie tworzą pokój, słabi ludzie tworzą wojnę" - napisał.

Europa wspiera Zełenskiego. Orban podziękował Trumpowi

Europa wspiera Zełenskiego. Orban podziękował Trumpowi

Źródło:
PAP/tvn24.pl

Spotkanie prezydentów USA i Ukrainy, Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego, zakończyło się ostrą, kilkuminutową kłótnią. Słowne starcie zaczęło się od pytania dziennikarza o "zbyt dużą sympatię do Władimira Putina".

Zaczęło się od pytania o "sympatię do Władimira Putina"

Zaczęło się od pytania o "sympatię do Władimira Putina"

Źródło:
PAP, Ukrinform

Mieliśmy dwóch na jednego i taka awantura w Białym Domu nie zdarzyła się w najnowszej historii Stanów Zjednoczonych, jeżeli w ogóle kiedykolwiek - powiedział Wojciech Lorenz, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w programie #BezKitu, komentując burzliwy przebieg rozmów prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego z prezydentem USA Donaldem Trumpem w Białym Domu. - Celem prezydenta Zełenskiego miała być realizacja ukraińskiego interesu, czyli maksymalna normalizacja relacji ze Stanów Zjednoczonych, a zakończyło się katastrofą - przekonywał w magazynie "Polska i Świat" Adam Eberhardt, wicedyrektor Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.

Ekspert o trzech scenariuszach po spotkaniu Trumpa z Zełenskim 

Ekspert o trzech scenariuszach po spotkaniu Trumpa z Zełenskim 

Źródło:
TVN24

Donald Trump i J.D. Vance zadeklarowali, że są po stronie Rosji w wojnie rosyjsko-ukraińskiej. To katastrofalny błąd dla bezpieczeństwa narodowego Ameryki - oświadczył były doradca Trumpa do spraw bezpieczeństwa narodowego USA John Bolton. Skomentował w ten sposób fiasko rozmów Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim w sprawie ukraińskich zasobów mineralnych.

Były doradca Trumpa o "katastrofalnym błędzie dla bezpieczeństwa narodowego Ameryki"

Były doradca Trumpa o "katastrofalnym błędzie dla bezpieczeństwa narodowego Ameryki"

Źródło:
PAP

"Dziękuję Ameryko, dziękuję za twoje wsparcie, dziękuję za tę wizytę. Dziękuję prezydentowi Stanów Zjednoczonych, Kongresowi i narodowi amerykańskiemu. Ukraina potrzebuje sprawiedliwego i trwałego pokoju. I właśnie nad tym pracujemy" - napisał prezydent Wołodymyr Zełenski na platformie X po nieudanym spotkaniu w Białym Domu.

"Dziękuję ci, Ameryko, dziękuję za twoje wsparcie"

"Dziękuję ci, Ameryko, dziękuję za twoje wsparcie"

Źródło:
tvn24.pl / PAP

Drogi prezydencie Zełenski, drodzy ukraińscy przyjaciele, nie jesteście sami - napisał premier Donald Tusk na platformie X, po wizycie prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w Białym Domu. O wsparciu i szacunku dla Ukrainy zapewnił także marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski przekonywał, że Polska będzie wspierać Ukrainę, aż do osiągnięcia "sprawiedliwego pokoju". Atmosfera rozmów w Białym Domu była nerwowa. Prezydent USA stwierdził, że Zełenski "nie jest gotowy na pokój", zarzucił mu brak szacunku dla Stanów Zjednoczonych.

"Drodzy ukraińscy przyjaciele". Krótki komunikat Tuska do Zełenskiego

"Drodzy ukraińscy przyjaciele". Krótki komunikat Tuska do Zełenskiego

Źródło:
tvn24.pl / PAP

Papież Franciszek miał kryzys oddechowy, który spowodował wymioty - poinformowały w piątek wieczorem służby prasowe Watykanu.

"Kryzys oddechowy" papieża. Komunikat Watykanu

"Kryzys oddechowy" papieża. Komunikat Watykanu

Źródło:
Reuters, PAP

Koniec Skype'a. Microsoft, do którego należy komunikator, poinformował w piątek, że aplikacja przestanie działać 5 maja.

Koniec znanego komunikatora. Gigant podał termin

Koniec znanego komunikatora. Gigant podał termin

Źródło:
PAP

W piątek przyznano Złote Maliny 2025 - nagrody dla najgorszych produkcji i twórców ubiegłego roku. "Madame Web" został wybrany najgorszym filmem roku, a Francis Ford Coppola otrzymał Złotą Malinę jako najgorszy reżyser za ubiegłoroczne "Megapolis". Reżyser przekonywał w mediach społecznościowych, że z "ekscytacją" przyjmuje nagrodę.

"Madame Web" najgorszym filmem roku. Przyznano Złote Maliny 2025

"Madame Web" najgorszym filmem roku. Przyznano Złote Maliny 2025

Źródło:
PAP

W Ukrainie znajdują się złoża cennych metali ziem rzadkich i minerałów. Na liście tej są między innymi tytan, lit, uran, grafit, beryl i mangan. Chodzi także o złoża węgla, ropy i gazu. Rezerwy te są warte miliardy dolarów. Znaczna część złóż Ukrainy znajduje się na terenach okupowanych przez Rosję. Poniżej prezentujemy mapę ukraińskich zasobów naturalnych. 

To skrywa ukraińska ziemia. Mapa 

To skrywa ukraińska ziemia. Mapa 

Źródło:
BBC, Radio Swoboda

W aucie na jednym z parkingów w Poznaniu znaleziono ciało kobiety. Wygląd pojazdu wskazuje na to, że mogła w nim mieszkać - przekazuje policja, która wyjaśnia okoliczności tego tragicznego zdarzenia

Ciało kobiety w aucie na osiedlowym parkingu

Ciało kobiety w aucie na osiedlowym parkingu

Źródło:
tvn24.pl

Rada Polityki Pieniężnej podczas styczniowego posiedzenia ponownie odrzuciła wniosek o podwyżkę stóp procentowych o 200 punktów bazowych, który poparła jedynie Joanna Tyrowicz. Pozostali obecni na posiedzeniu byli przeciw - podał NBP. Innych wniosków nie składano.

Padła propozycja dużej podwyżki stóp procentowych. Są wyniki głosowania

Padła propozycja dużej podwyżki stóp procentowych. Są wyniki głosowania

Źródło:
PAP

Starszy mieszkaniec Łomży (Podlaskie) wygrał około miliona złotych na loterii i wszystko stracił w wyniku oszustw, wyłudzeń i kradzieży. W tej sprawie zatrzymano pięć osób, szósta jest poszukiwana. Część to jego znajomi z czasów przed wygraną, pozostałych poznał już po niej.

Wygrał milion na loterii i wszystko stracił w wyniku oszustw, wyłudzeń i kradzieży

Wygrał milion na loterii i wszystko stracił w wyniku oszustw, wyłudzeń i kradzieży

Źródło:
PAP

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił w piątek postanowienie prezydenta Andrzeja Dudy z września 2022 roku. Chodzi o wyznaczeniu sędziego Sądu Najwyższego Pawła Grzegorczyka do orzekania w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego, powołanej w czasach rządów PiS. Grzegorczyk dwa lata temu wniósł do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie skargę na postanowienie prezydenta.

Sąd uchylił postanowienie prezydenta

Sąd uchylił postanowienie prezydenta

Źródło:
PAP

Właściciel sieci sklepów Lidl wystąpił o decyzję o warunkach zabudowy dla bloku mieszkalnego obok jednego ze swoich marketów na Bielanach. W Niemczech, skąd pochodzi sieć, tego typu inwestycje już są realizowane.

Znana niemiecka sieć handlowa chce postawić blok w Warszawie

Znana niemiecka sieć handlowa chce postawić blok w Warszawie

Źródło:
"Gazeta Stołeczna", tvnwarszawa.pl

Dziennik "SME" napisał w piątek, że ewentualne nałożenie ceł przez USA na europejskie samochody w największym stopniu dotknie słowacki przemysł motoryzacyjny. Według gazety najbardziej zagrożona jest produkcja Volkswagena, z której co czwarte auto trafia do USA. Podczas czwartkowych "Faktów po Faktach" w TVN24 premier Donald Tusk zwracał uwagę, że Polska może dostać rykoszetem, jeśli chodzi o amerykańskie cła, ale "najbardziej pokarają one Węgry i Słowację".

To byłby cios w sąsiada Polski. "Radość ze zwycięstwa Trumpa może mieć gorzki koniec"

To byłby cios w sąsiada Polski. "Radość ze zwycięstwa Trumpa może mieć gorzki koniec"

Źródło:
PAP, tvn24.pl

Władze hrabstwa Santa Fe w stanie Nowy Meksyk opublikowały wstępny raport z sekcji zwłok aktora Gene'a Hackmana i jego żony Betsy Arakawy. Wynika z niego, że u pary nie wykryto żadnych zewnętrznych urazów. Ujawniono też nagranie, w którym pracownicy zajmujący się naprawami informują dyspozytora o znalezieniu "ciał dwóch osób".

Policja ujawnia wstępne wyniki sekcji zwłok Gene'a Hackmana i jego żony

Policja ujawnia wstępne wyniki sekcji zwłok Gene'a Hackmana i jego żony

Źródło:
The Independent, CNN, tvn24.pl
"Akcja likwidacja". Małe szkoły będą znikać

"Akcja likwidacja". Małe szkoły będą znikać

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Pięć złotych za metr kwadratowy - tyle za wynajem lokalu komunalnego w gminie Jędrzejów płaci wicemarszałek województwa świętokrzyskiego Marek Bogusławski. Choć mieszkanie powinno służyć najbardziej potrzebującym, od lat mieszka w nim polityk, którego miesięczne zarobki wynoszą około 38 tysięcy złotych. - Wicemarszałek wykorzystał lukę prawną - mówi nam prezes Krajowej Izby Gospodarki Nieruchomościami Marek Urban.

Zarabia prawie 40 tysięcy miesięcznie, za dom od miasta płaci grosze. Wicemarszałek "wykorzystał lukę prawną"

Zarabia prawie 40 tysięcy miesięcznie, za dom od miasta płaci grosze. Wicemarszałek "wykorzystał lukę prawną"

Źródło:
tvn24.pl
Następca Franciszka? "Możemy być mocno zaskoczeni"

Następca Franciszka? "Możemy być mocno zaskoczeni"

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Kawiarnie w Kanadzie sprzeciwiają się polityce Donalda Trumpa. W ramach protestu przestają serwować kawę americano i zmieniają nazwę na "canadiano". - Nie można nami pomiatać ani nas gnębić - mówi właściciel lokalu w Toronto, który przyłączył się do akcji. 

Efekt Trumpa. Kawa americano zmienia nazwę

Efekt Trumpa. Kawa americano zmienia nazwę

Źródło:
Washington Post, tvn24.pl

Przepełnione hotele w Hollywood, komplet rezerwacji u najlepszych makijażystek i fryzjerów oraz wzmożona ochrona przed słynnym Dolby Theatre. Przed fanami kina najbardziej ekscytująca noc w roku. Tym razem emocje są jeszcze większe niż zazwyczaj, bo w wyścigu o najcenniejsze trofeum filmowego świata nie ma wyraźnego faworyta. Przed niedzielną galą w Los Angeles o oscarowych szansach i przewidywaniach pisze Ewelina Witenberg.

Oscary 2025. Kto może wygrać, a kto powinien?

Oscary 2025. Kto może wygrać, a kto powinien?

Źródło:
tvn24.pl

Miliarder Jeff Bezos, właściciel "The Washington Post", postanowił zaingerować w linię redakcyjną dziennika i ograniczyć publikacje w dziale opinii, bo jego zdaniem media nie muszą się starać o "obejmowanie wszystkich poglądów". - Ta historia pokazuje, że pomiędzy właścicielem a redakcją musi istnieć chiński mur - skomentowała działania właściciela Amazona zastępczyni redaktora naczelnego TVN24, redaktorka do spraw standardów i dobrych praktyk dziennikarskich Brygida Grysiak.

Pomiędzy właścicielem a redakcją "musi istnieć chiński mur"

Pomiędzy właścicielem a redakcją "musi istnieć chiński mur"

Źródło:
tvn24.pl

To smutny dzień dla wolności słowa w amerykańskim dziennikarstwie, które i tak jest w tej chwili w dużych opałach - mówił w TVN24 BiS Howell Raines, były redaktor naczelny dziennika "The New York Times" i laureat Nagrody Pulitzera. Odniósł się w ten sposób do ingerencji Jeffa Bezosa, właściciela "The Washington Post", w linię redakcyjną tej gazety.

Decyzja Bezosa i "ogromna strata dla amerykańskiego dziennikarstwa i wolności słowa"

Decyzja Bezosa i "ogromna strata dla amerykańskiego dziennikarstwa i wolności słowa"

Źródło:
TVN24 BiS

Kandydat Konfederacji na prezydenta Sławomir Mentzen, walcząc o wyborcze głosy, uderza w Ukrainę i Ukraińców. Kremlowska propaganda szybko zrobiła z tego użytek. Eksperci tłumaczą, dlaczego to także może uderzyć w Polskę.

Antyukraińskie wypowiedzi Mentzena paliwem dla propagandy Kremla

Antyukraińskie wypowiedzi Mentzena paliwem dla propagandy Kremla

Źródło:
Konkret24
"Nowatorskie" mleko dla niemowląt i lata bezsilności państwa

"Nowatorskie" mleko dla niemowląt i lata bezsilności państwa

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Magda Łucyan, dziennikarka Faktów "TVN" i TVN24, została laureatką Nagrody Radia ZET imienia Andrzeja Woyciechowskiego w kategorii "Dziennikarz dla planety". Łucyan jest autorką programu "Rozmowy o końcu świata" w TVN24. - Mam marzenie, by przestać prowadzić ten program, by nie był on już potrzebny, bym mogła powiedzieć, że końca nie będzie - mówiła laureatka.

Dziennikarka "Faktów" TVN i TVN24 Magda Łucyan z nagrodą "Dziennikarz dla planety"

Dziennikarka "Faktów" TVN i TVN24 Magda Łucyan z nagrodą "Dziennikarz dla planety"

Źródło:
TVN24