Wielka fortuna i śmierć w samotności. Tajemniczy koniec barona narkotykowego z Gdyni

[object Object]
"Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska". Reportaż "Superwizjera"Superwizjer TVN
wideo 2/4

Historia "Artusia" to materiał na film sensacyjny. Organizacja stworzona przez Artura B. zajmowała się przemytem narkotyków z Ameryki Południowej na ogromną skalę. Przestępcy jednorazowo przerzucali nawet tonę narkotyków. Towar trafiał do Holandii, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Polski i Szwecji. Ale w świecie przestępczym za sukces trzeba zapłacić. Często własnym życiem. Reportaż "Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska" Jarosława Jabrzyka i Bertolda Kittela w "Superwizjerze" w TVN24.

Tydzień temu "Superwizjer" wyemitował reportaż o obywatelu Szwecji, który zginął w Gdyni. Daniel Jansson przyleciał ze Sztokholmu na spotkanie biznesowe. Kilka godzin po wylądowaniu ślad po nim zaginął. Według szwedzkiej prokuratury tego samego dnia wieczorem został zamordowany. W biurze, do którego pojechał, technicy kryminalistyczni znaleźli ślady jego krwi.

- Jeśli chodzi o to, czy Daniel Jansoon umarł podczas swojej wizyty w Polsce, to jestem osobiście przekonany, że umarł w dniu, w którym przyleciał do Gdańska - twierdzi prokurator Henrik Söderman.

Zdaniem szwedzkiej policji Jansson miał związek z napadem na konwój przewożący pieniądze, do którego doszło w mieście Akalla pod Sztokholmem. Policjanci przyjęli hipotezę, że łup z napadu został zainwestowany w Polsce, a Jansson przyjechał do Polski odzyskać swoją część pieniędzy.

Po przeczytaniu materiałów ze śledztwa reporterzy "Superwizjera" nabrali wątpliwości, czy na pewno tak było. To fragment zeznań jednego ze wspólników Janssona, który wraz z nim przyleciał do Polski:

"Pojechałem z Danielem do Polski, żeby być jego 'backupem' [wsparciem - przyp. red.], w roli ochroniarza. Daniel powiedział mi, że ma ze sobą 40 000 euro. Pieniądze były przeznaczone na materiały stolarskie (…). Spotkaliśmy się z kilkoma mężczyznami, to spotkanie zorganizował Daniel. Nigdy wcześniej nie spotkałem tych ludzi. Wydawało mi się, że Daniel zna jednego spośród tych facetów, jest Hiszpanem szwedzkiego pochodzenia, mówi po szwedzku. Drugi facet jest Hiszpanem i niewiele się odzywa, trzeci jest Polakiem i nazywa się chyba Artur B., mówi po angielsku. Sprawia wrażenie "biznesmena". Ma kilka telefonów komórkowych i cały czas dużo przez nie rozmawia. Słyszałem jakieś pojedyncze słowa o 'zysku' kilka razy mówili o 'pieniądzach' i 'pewnym sposobie dostawy'. Po słowach, które usłyszałem domyśliłem się, iż chodzi o handel narkotykami, a nie o biznes stolarski, jak mi się wydawało".

Zaczynał jako zwykły osiedlowy diler

Kim są ludzie, którzy spotkali się z zaginionym Szwedem? W zeznaniu pojawia się nazwisko Polaka, Artura B., a tematem spotkania był transport narkotyków. Prowadzący śledztwo szwedzki prokurator zlekceważył informacje o spotkaniu zaginionego Szweda z Arturem B., ale reporterzy "Superwizjera" poszli jego śladem. W Berlinie odnaleźli skruszonego przestępcę, który przed laty działał razem z Arturem B. Zgodził się opowiedzieć o swojej przeszłości w zamian za pełną anonimowość.

- Jak się z "Artusiem" poznaliśmy, to on był jeszcze nikim, on kradł rodzicom pieniądze. Bo rodzice zamożni byli, ojciec pływał - wspomina mężczyzna. - On wszystkim stawiał i wtedy zauważył, że jak ma pieniądze, to może wszystkich kupić. Jak miał te pieniądze, to wtedy wyczuł, że można ludźmi sterować. Czytał nawet książki o manipulowaniu ludźmi i wiedział, że jak dasz człowiekowi dużo pieniędzy, to on w końcu pójdzie swoją ścieżką. A jak będzie mu dawał po trochu, to on będzie za tobą biegał - dodaje.

Artur B. dorastał w latach 90. na jednym z gdyńskich blokowisk. Był chłopcem z problemami. Bardzo szybko tył, przechodził jedną z pierwszych w Polsce operacji zmniejszenia żołądka. W wieku kilkunastu lat przyłączył się do jednego z osiedlowych gangów. Szybko trafił do aresztu po nieudanej próbie wymuszenia haraczu. Źle znosił pozbawienie wolności. Nie przyjmował pożywienia i szybko tracił na wadze. Ale w końcu wyszedł na wolność i wrócił do działalności przestępczej.

- "Artuś" zaczynał jako zwykły diler na jednym z osiedli gdyńskich. No i z czasem rósł w tej hierarchii, ale rósł bardzo szybko. Zaczął coraz bardziej piąć się w tej hierarchii i coraz więcej znaczyć w tym świecie przestępczym. Z tego, co się orientuję, w Polsce zarzucany miał przemyt około tony narkotyków - mówi jeden z oficerów Centralnego Biura Śledczego Policji.

- On kokainy nigdy nie brał, narkotyków nie brał. Nawet nie zapalił. Tylko hajs, hajs, hajs - wspomina były współpracownik Artura B. - Ja mogę powiedzieć, jak on powoli dochodził do swojej pozycji. To było tylko dzięki "Rusiłowi". Jak on z nim zaczynał, to był chyba 1996 rok. I oni sobie takie drobniejsze ilości kokainy na początku puszczali. "Rusił" wprowadził go do Warszawy, tak go poznał z "ludźmi".

"Umiał zarobić pieniądze. Nie wiem jak, ale umiał"

W 2000 roku policja rozbija gang pruszkowski. W ciągu kilkunastu miesięcy większość liderów grup przestępczych trafi do więzienia, zginie lub zejdzie do podziemia. Ich miejsce zajmą żądni sukcesu i pieniędzy młodzi gangsterzy. Ale niewielu wykorzysta swoją szansę tak, jak Artur B. Dzięki kontaktom swojego przyjaciela Dariusza R., pseudonim Rusił, zaczyna handlować narkotykami.

- Taką mieli umowę: "Ja ci daję kontakty, ty pracuj, bo ty to lubisz, a ja będę się bawił". Na początku "Artusiowi" to pasowało, ale on przy tej okazji nawiązywał kontakty. "Artuś" robił pieniądze, a on kochał robić pieniądze, cały czas musiało się coś dziać. A "Rusił" kochał zabawę. Ale że "Rusił" dał kontakty, to się dzielili pół na pół - mówi były współpracownik Artura B.

Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska. Pierwsza część reportażu
Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska. Pierwsza część reportażuSuperwizjer TVN

Na pozbawionym konkurencji rynku interes kwitnie. Narkotyki sprzedają się w takim tempie, że Artur B. nie nadąża z inwestowaniem zysków. Opowiada o tym właściciel jednego z gdyńskich kantorów, który pomagał "Artusiowi" w legalizowaniu brudnych pieniędzy.

- O, to był mózg. Umiał zarobić pieniądze. Nie wiem jak, ale umiał - podkreśla.

Czy to w takim razie nie przypadek, że wybił się tak wysoko? - Nie, nie - szybko i pewnie odpowiada mężczyzna. - Do tego trzeba mieć dryg. To był łebski facet. On miał poukładane w głowie - dodaje.

Na pytanie, czy [Artur B. - przyp. red.] mógł mieć w takim razie za dużo pieniędzy, odpowiada, że "wie, jak zaczął wymieniać, czym jeździł, a czym później jeździł".

A czym jeździł? - O, czym się dało. Wszystko, co najdroższe - odpowiada właściciel kantoru.

Oficjalnie Artur B. był biznesmenem. Pieniądze z narkotyków zapewniały mu pozycję i kontakty. Dzięki temu poznaje modelkę, zwyciężczynię konkursu Miss Polski.

- Wiedziałam, że jeździ, wiedziałam, że się spotyka, ale tak, przez cały czas gdzieś tam też były jakieś firmy. Bo były otwierane firmy. Jakieś legalne, tak? Normalnie - opowiada kobieta. - Lokutoria i tak dalej i tak dalej. Widziałam, że chodzi zdenerwowany. "Co się stało?", "a nic, nic, nieważne" - relacjonuje. - I tyle, nie? Że tak powiem, też w takich tematach byłam zbywana... On uważał po prostu, jak to mówił mi zawsze, że im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie - dodaje.

Czy już wtedy wiedziała, że Artur B. nie zajmuje się legalną działalnością?

- Wiedzieć, wiedziałam, coś tam wiedziałam, ale nie byłam do końca świadoma, jak gdyby tych wszystkich zagrożeń, tak? Nie sądziłam, że to jest aż, że tak powiem, no... nie wiem - mówi.

- Że to jest aż tak? - dopytuje reporter "Superwizjera".

- Że to jest aż tak, dokładnie - potwierdza kobieta. - Wiedziałam, że coś tam nielegalnego robi, tak? Domyślałam się - odpowiada.

Potwierdza też, że jeździła z Arturem B. do Ameryki Południowej. - Byłam. Mieszkaliśmy tam. W Ekwadorze i w Boliwii mieszkaliśmy - przyznaje.

- Dostawałam telefon: "Pakuj dzieci, musicie się wyprowadzać". I tak dalej. Ja z dwójką dzieci, kurde, na szybkiego pakowałam i tyle. Bo nie wiem, bo dostał informację, że ktoś mu grozi, na przykład, tak? Czy coś tam. I nam - mówi. - Tak było, że Artur mówi, że on musi, to jak gdyby, wszystko, nie wiem, poukładać, dogadać i tak dalej i tak dalej. I dopiero będziemy mogli wrócić - opowiada. - Mówię: Masz dryg jakiś tam do interesów, zainwestuj, kurczę, w coś, z czego będzie można żyć, mówię, ale to nie trzeba tak. Bo po co? - dodaje.

- Może z tego się nie da wycofać? - pytają reporterzy.

- Może - odpowiada krótko.

Tona narkotyków na raz

- Nasza grupa, wbrew pozorom, nigdy nie była grupą zbrojną. On nigdy nie miał przy sobie jakichś tam kilerów, jakichś tam chłopaków, co by poszli rozp******ić wszystko i takich starał się unikać - tłumaczy jego były współpracownik. - "Artuś" to narkotyki, najlepiej jeszcze za granicą. W Polsce... Polska to taki tranzyt. Jak on brał, powiedzmy, ze dwadzieścia, trzydzieści kilo w Holandii, to do Polski, powiedzmy, pięć kilo wysyłał, a resztę na Wyspy - do Anglii i do Szwecji, tamte kierunki. Tam to się rozchodziło - wyjaśnia.

Tymczasem w Trójmieście walkę o wpływy na rynku narkotyków rozpoczęły konkurencyjne grupy. W obawie o bezpieczeństwo swoje i swojej rodziny Artur B. wyjechał z Polski. Stał się nieuchwytny, kursował między Holandią a Hiszpanią. Zmienił wygląd, paszporty, nazwiska. W Polsce czekało na niego więzienie za starą sprawę haraczu. Ale policja była bezradna.

Dzięki swoim kontaktom Artur B. miał dostęp do czystej kokainy z Ameryki Południowej. Rozcieńczał ją, co znacznie zwiększyło zyskowność interesu. Jego grupa zaopatrywała kilka krajów, jednorazowo sprowadzając nawet tonę kokainy.

- Raz ponad tonę przywiózł do Europy - opowiada były wspólnik.

- Koksu? Jednorazowo? - dopytują reporterzy. - Tak. On wyciągał tonę z wody. Wziął płetwonurków z Trójmiasta i w Hiszpanii mu to wyciągnęli z morza. Taki był przerzut, że trzeba było wyciągać z wody - tłumaczy.

Jak podkreśla w rozmowie z reporterami "Superwizjera" oficer CBŚP, działalność B., "można by było zaliczyć do tej działalności z najwyższej półki przestępczej, jeżeli chodzi o handel i przemyt, produkcję, obrót narkotykami". - On łączył nawet Europę z Ameryką Południową. Ukrywał się w dwóch państwach: Boliwii i Ekwadorze. Znaczy, że miał tam znajomych - dodaje.

Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska. Pierwsza część dyskusji
Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska. Pierwsza część dyskusjiSuperwizjer TVN

Powiązania z zaginionym Szwedem

Dziennikarskie śledztwo reporterów "Superwizjera" wykazało, że w 2007 roku Artur B. był hurtowym dostawcą narkotyków na rynek kilku krajów północnej Europy. Utrzymywał kontakty z kartelami z Południowej Ameryki, organizował przemyt na niespotykaną skalę. Niespodziewanie w towarzystwie dwóch Latynosów pojawił się w Gdyni na spotkaniu z Danielem Janssonem.

Według prowadzącej śledztwo szwedzkiej prokuratury kilka godzin po spotkaniu z Arturem B. Daniel Jansson został zamordowany.

- Daniel Jansson nie żył już przed świętami roku 2007. Członkowie jego rodziny twierdzą, że Jansson nie miał żadnych powodów, żeby się ukrywać albo w jakiś sposób zniknąć - podkreśla prokurator Söderman.

Do morderstwa Janssona miało dojść w Gdyni, w biurze wynajmowanym przez Carla T. - byłego szefa brutalnego gangu Militarligan, nazywanego Ligą Wojskową. W latach 90. gang Carla T. przeprowadził serię napadów na banki i placówki pocztowe na terenie Szwecji. Po warunkowym zwolnieniu z więzienia Carl T. przeprowadził się do Polski i zaczął inwestować setki tysięcy euro przede wszystkim w nieruchomości.

To właśnie w biurze Carla T. znaleziono ślady krwi Janssona. Czy przed śmiercią był torturowany? Co łączy byłego szwedzkiego gangstera Carla T., barona narkotykowego Artura B. i zaginionego Daniela Janssona?

Z dokumentów i zeznań świadków wynika, że Carl T. chciał w Polsce zainwestować znaczną kwotę pieniędzy. Jego dobry znajomy Dariusz R., "Rusił", skierował go do swojego wspólnika "Artusia". Gangsterzy postanowili kupić kilkudziesięciohektarową działkę. Sprzedawała ją gdańska kuria metropolitalna. Jednak interes z działką od kurii nie udał się, a między Carlem T. a "Artusiem" doszło do konfliktu.

Reporterzy "Superwizjera" zapytali o to Grażynę J., polską żonę Carla T.

- Miałam wystarczające przykrości przez tego człowieka. Wystarczająco dużo i nie chcę więcej mieć. Żegnam - powiedziała reporterom.

W zeznaniach, do których dotarli reporterzy "Superwizjera", Grażyna J. przyznała, że Carl T. dał "Artusiowi" zadatek, którego ten nigdy nie zwrócił. Szwed próbował bezskutecznie odzyskać pieniądze. Grażyna J. powiedziała także, że mąż pokazał jej zdjęcie "Artusia" i powiedział, że ma się go bać.

Czy na tym tle starzy wspólnicy się poróżnili?

- Był między 'Artusiem' i 'Rusiłem' bardzo ostry konflikt - opowiada były współpracownik Artura B. - 'Rusił' dawał pieniądze za to, żeby go namierzyć. 'Rusił' wiecznie był bez pieniędzy. Bo życie 'haj lajf', a 'Artuś' tam swoje miał, jak to powiedzieć, rozliczenia z nim. 'Rusił' myślał, że ma tyle, 'Artuś' mu wmawiał, że przej**ał połowę, no i to tak z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, tak to szło. W końcu jak 'Artuś' wyjechał do Hiszpanii, a 'Rusił' został, to zaczął mówić, że 'Artuś ma wyj***ne na kasę'.

"Artuś" oszukał wspólników i zerwał z nimi kontakty. "Rusił", który jeszcze niedawno ręczył za swojego przyjaciela, teraz go znienawidził. Zaczął szukać sposobu, żeby odegrać się na Arturze B.

Czy dlatego musiał zginąć Daniel Jansson?

Już kilka dni po zaginięciu Janssona "Rusił" zwołuje najbardziej zaufanych bandytów do nowego przedsięwzięcia. Wszystkich obowiązuje tajemnica. Bandyci kupują broń, mundury wojskowe i na początku stycznia wyruszają do Hiszpanii. Ich celem jest uprowadzenie Artura B.

Porywacze są brutalni. Udając hiszpańskich policjantów, wdzierają się do willi B. i na oczach jego ciężarnej partnerki porywają go. "Artuś" spędza w niewoli kilka tygodni. Jest bity i torturowany. Odzyska wolność dopiero po wypłaceniu miliona euro okupu.

- To trwało trzy miesiące? - pytają reporterzy byłą żonę "Artusia". - Nie, nie. Około czterdziestu dni. I powiem panu, że no ja byłam przez cały czas w Polsce, on do mnie zadzwonił, w ogóle powiem panu, że ja nie wierzyłam, że to on. Ja myślałam początkowo, że ktoś do mnie dzwoni i żarty sobie ze mnie robi. Ale miał tak zmieniony głos, on był tak wymęczony… O Jezu, jak ja go zobaczyłam, wyglądał strasznie po prostu. Strasznie. Wychudzony, wymęczony. No, że tak powiem, uszkodzenia ciała jakieś też miał, tak? Widać było, że był tam... No, męczony był, no. Co tu wiele mówić? - pyta.

Na pytanie, czy nawet w tamtym momencie "Artuś" nie chciał się wycofać z tego, co robił, kobieta odpowiada: - On twierdził, że będzie wszystko w porządku.

"Artuś" jest upokorzony i wściekły. Nie ma wątpliwości kto stoi za porwaniem.

Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska. Druga część reportażu
Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska. Druga część reportażuSuperwizjer TVN

"Na głodówkę zawsze mu się udało wyjść"

W październiku 2008 roku holenderska policja w jednym z kanałów znajduje poćwiartowane zwłoki – to Dariusz R., "Rusił". Do zbrodni doszło w mieszkaniu na jednym osiedli w Amsterdamie.

- Ja daję głowę, że on to zrobił. "Artuś". Nawet, jak nie był w Europie. Nie siedział w pierdlu. To na tę jedną noc na pewno przyjechał. Za to, że "Rusił" go zawinął w Hiszpanii. I teraz mógł mu spojrzeć w twarz i go zaj***ć - mówi jego były współpracownik.

Przez cztery lata wokół wydarzeń z 2008 roku panuje zmowa milczenia. "Artuś" nie przyznał się, że padł ofiarą porwania. W 2012 roku zostaje aresztowany w Maladze.

- Podczas zatrzymania w Hiszpanii zatrzymywany był, jadąc samochodem aston martinem wartym około 300 tysięcy euro i miał na sobie zegarek warty około 30 czy tam 50 tysięcy euro - opowiada oficer CBŚP. - Mieszkał w okazałej dzielnicy, posiadał dokumenty obywatela Irlandii, łącznie z aktem urodzenia jako obywatel Irlandii. Świetnie też znał kilka języków - dodaje.

Byłej żony Artura B. nie było przy jego aresztowaniu. Jak zatem się o nim dowiedziała?

- A taki znajomy przyszedł. Przybiegł i powiedział, że aresztowali Artura - przyznaje. - I wiedziałam, że jest w Madrycie, zresztą ja wtedy do Madrytu pojechałam z... I tam, że tak powiem, zamieszkałyśmy, bo on też wtedy już zaczął, że tak powiem, tę swoją grę niejedzenia. Ale to jest zupełnie co innego, tam się nim zajmowali - relacjonuje kobieta.

Po ekstradycji "Artuś" trafia do więzienia w Sztumie. W areszcie zaczyna gwałtownie tracić na wadze.

- Miał takie przekonanie, że na głodówkę zawsze mu się udało wyjść. I on teraz też podejrzewam, że próbował - mówi były współpracownik Artura B.

Jak dodaje, udało mu się dwa razy. - W Wejherowie, jak siedział, to był już po operacji. I on chudł miesięcznie po dziesięć kilo. I on wtedy na to wyszedł. Później drugi raz. To też wyszedł, tam chyba po ośmiu miesiącach. Temat tej bulimii jego czy coś, to ja mówię, że to jest jego stary patent. Żeby zagłodzić się - tłumaczy.

Po aresztowaniu "Artuś" chudnie w takim tempie, że zaczyna mieć kłopoty z chodzeniem. W sierpniu 2012 roku dochodzi do tragedii. Według oficjalnego komunikatu z powodu wycieńczenia traci równowagę, uderza głową w ścianę celi i umiera w wyniku odniesionych obrażeń.

Na nagraniu z monitoringu zainstalowanego w celi Artura B. widać, jak mężczyzna sięga po stojącą obok łózka butelkę, po czym osuwa się i upada.

- Tam go pobili, no. I tyle. I ja tak uważam. Uważam, że to nie wyjdzie, no bo to pewnie nie wyjdzie - uważa modelka. - Wiadomo, jak jest: łapka łapkę myje, tak? Widzi pan, o. Ja się teraz trzęsę, jak o tym mówię. Na niedopilnowanie obowiązków, tak? Ja w to nie wierzę. Co to, jakie niedopełnienie obowiązków? Takie obrażenia? - pyta jego była żona.

Czy ktoś mógł się obawiać tej wiedzy?

Śmierć Artura B. jest niezwykle tajemnicza. Badająca sprawę prokuratura uważa, że Zakładzie Karnym w Czarnem, gdzie początkowo przebywał "Artuś" doszło do poważnych zaniedbań. Dwóch lekarzy zostaje oskarżonych o niedopełnienie obowiązków.

Kilka dni przed śmiercią Artur B. trafia do szpitala w Bydgoszczy. Lekarze, którzy go badają, nie mają wątpliwości, że jego obrażenia są wynikiem pobicia.

- Nie wierzę po prostu, nie takie obrażenia. Artur miał pękniętą podstawę czaszki, miał w ogóle trepanację czaszki miał przecież. On był po operacji. To przecież to nie da rady, mówię - twierdzi jego była żona. - Człowiek takich obrażeń doznaje w wypadku samochodowym i to w jakim wypadku samochodowym! No ja nie wierzę, no, po prostu. Dla mnie to jest, wie pan, jedna z wersji, która akurat pasowała do tego wszystkiego - dodaje.

Jeden z największych hurtowników narkotyków w Europie ginie po aresztowaniu. Według prokuratury w areszcie doszło do poważnych nieprawidłowości, a lekarze, którzy powinni ratować "Artusia", nie dopełnili obowiązków.

Artur B. miał zostać oskarżony o zabójstwo "Rusiła". Groziło mu wieloletnie więzienie. Nie ma wątpliwości, że prokuratura liczyła na to, że w zamian za złagodzenie kary "Artuś" zdradzi tajemnice podziemia narkotykowego. Czy ktoś mógł się obawiać tej wiedzy? - zastanawiają się reporterzy.

- Jego życie wiązało się z przemytem narkotyków, produkcja plus piękne kobiety, plus drogie życie. To cechowało właśnie "Artusia". I tak, jak przeważnie jest z tego typu przestępcami: oni żyją bogato, lecz niezbyt długo - przyznaje oficer Centralnego Biura Śledczego Policji.

Chłopak z problemami z gdyńskiego blokowiska wspiął się na szczyt przestępczej kariery. Nauczył się języków, jeździł po całym świecie, prowadząc wielkie, przestępcze interesy. Dostarczał narkotyki do wielu krajów. Miał pieniądze i kochającą rodzinę. Ale zapłacił za to najwyższą cenę.

Upokorzony i zdradzony przez przyjaciół. Porwany i torturowany. Jego jedynym celem stała się zemsta. Zmarł w samotności, będąc cieniem człowieka.

Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska. Druga część dyskusji
Baron narkotykowy z gdyńskiego blokowiska. Druga część dyskusjiSuperwizjer TVN

Autor: akw//now / Źródło: Superwizjer TVN

Pozostałe wiadomości

W piątek wieczorem kierowca wjechał w tłum na jarmarku w Magdeburgu, zabijając co najmniej dwie osoby. Pojawiły się pierwsze szczegóły dotyczące tożsamości zatrzymanego przez policję prawdopodobnego zamachowca. Mężczyzna jest lekarzem mieszkającym i pracującym w klinice w pobliskim Bernburgu. Pochodzi z Arabii Saudyjskiej.

Tragedia na jarmarku. Kim jest podejrzany o przeprowadzenie zamachu

Tragedia na jarmarku. Kim jest podejrzany o przeprowadzenie zamachu

Źródło:
PAP, TVN24

W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie z Magdeburga w Niemczech, przedstawiające moment zatrzymania przez policję prawdopodobnego zamachowca, który wjechał w tłum ludzi podczas jarmarku bożonarodzeniowego. Widać na nim, jak mężczyzna leży na chodniku i jest otoczony przez grupę policjantów.

Moment zatrzymania prawdopodobnego zamachowca w Magdeburgu. Nagranie

Moment zatrzymania prawdopodobnego zamachowca w Magdeburgu. Nagranie

Źródło:
tvn24.pl, CNN

Portal Ukrainska Prawda przekazał, że cyberatak, przeprowadzony przez rosyjskich hakerów, zawiesił funkcjonowanie kluczowych systemów z rejestrami państwowymi Ukrainy. Hakerzy twierdzą, że zniszczyli wszystkie dane, do których mieli dostęp, w tym kopie zapasowe, które znajdowały się na serwerach w Polsce.

Cyberatak na ukraińskie rejestry państwowe. Kopie zapasowe były na serwerach w Polsce

Cyberatak na ukraińskie rejestry państwowe. Kopie zapasowe były na serwerach w Polsce

Źródło:
PAP

Po ataku na jarmark bożonarodzeniowy w Magdeburgu, na wschodzie Niemiec, zareagowali światowi przywódcy i resorty dyplomacji. Departament Stany USA oświadczył, że Stany Zjednoczone są "wstrząśnięte i zasmucone tragicznymi wiadomościami". Saudyjskie MSZ podkreśliło, że Arabia Saudyjska "odrzuca przemoc" i wyraziło "solidarność z narodem niemieckim i rodzinami ofiar". Zamach skomentował także między innymi prezydent Andrzej Duda i prezydent Francji Emmanuel Macron.

"Brutalny i tchórzliwy akt", "koszmar". Reakcje światowych przywódców

"Brutalny i tchórzliwy akt", "koszmar". Reakcje światowych przywódców

Źródło:
PAP, tvn24.pl

Kierowca wjechał samochodem w ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym w niemieckim Magdeburgu. Premier kraju związkowego Saksonia-Anhalt przekazał tuż po godzinie 22, że w wyniku tego ataku zginęły dwie osoby, a co najmniej 60 zostało rannych. Bilans ofiar może się zmienić. Wcześniej niemieckie media pisały, że zginęło nawet 11 osób, a służby ratunkowe cytowane przez agencję AFP wskazywały, że rannych może być 60-80.

Kierowca wjechał w tłum na świątecznym kiermaszu w Niemczech. Nie żyją 2 osoby, rannych co najmniej 60

Kierowca wjechał w tłum na świątecznym kiermaszu w Niemczech. Nie żyją 2 osoby, rannych co najmniej 60

Aktualizacja:
Źródło:
"Bild", Reuters, "Die Welt", PAP

Kierowca wjechał samochodem w ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym w niemieckim Magdeburgu. Polski MSZ zareagował na przyznanie azylu Marcinowi Romanowskiemu przez węgierskie władze. Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę wnoszącą zmiany w składce zdrowotnej. Oto pięć rzeczy, które warto wiedzieć w sobotę 21 grudnia.

Zamach w Magdeburgu, MSZ reaguje na ucieczkę Romanowskiego, zmiany w składce zdrowotnej

Zamach w Magdeburgu, MSZ reaguje na ucieczkę Romanowskiego, zmiany w składce zdrowotnej

Źródło:
PAP, TVN24

IMGW ostrzega przed oblodzonymi drogami i chodnikami. Alarmy pierwszego stopnia obowiązują w województwach położonych na południu Polski. Sprawdź, gdzie aura będzie groźna.

Lód na drogach i chodnikach. Żółte alarmy na południu kraju

Lód na drogach i chodnikach. Żółte alarmy na południu kraju

Źródło:
IMGW
Kiedyś von Herbersteinowie, dziś powodzianie. O mapie wspomnień i bigosie w pałacu

Kiedyś von Herbersteinowie, dziś powodzianie. O mapie wspomnień i bigosie w pałacu

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Jan Grabiec poinformował w piątek o wynikach audytów w Rządowym Centrum Legislacji i instytutach podległych kancelarii premiera z czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości. - Zażądaliśmy zwrotu aż 63 milionów 800 tysięcy złotych przez instytucje, podmioty, które były obdzielane przez premiera Mateusza Morawieckiego środkami publicznymi - mówił szef KPRM.

"Zażądaliśmy zwrotu aż 63 milionów 800 tysięcy złotych"

"Zażądaliśmy zwrotu aż 63 milionów 800 tysięcy złotych"

Aktualizacja:
Źródło:
PAP

Rząd Malezji zgodził się na wznowienie poszukiwań zaginionego dziesięć lat temu samolotu Malaysia Airlines o numerze MH370 - poinformował Reuters. Agencja zwróciła uwagę, że zniknięcie pasażerskiego boeinga z 239 osobami na pokładzie to "jedna z największych zagadek w historii lotnictwa".

"Jedna z największych lotniczych zagadek w historii" wciąż nierozwiązana. Podejmą kolejną próbę

"Jedna z największych lotniczych zagadek w historii" wciąż nierozwiązana. Podejmą kolejną próbę

Źródło:
Reuters, New York Times, CNN

Właściciel TVN - amerykański koncern Warner Bros. Discovery - rozpoczął proces sprzedaży firmy - podał w piątek Reuters. Do tych informacji odniósł się rzecznik WBD, podkreślając, że dla "Warner Bros. Discovery podczas podejmowania decyzji o sprzedaży, zachowanie niezależności newsów TVN jest priorytetem".

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Źródło:
Reuters, tvn24.pl

53-letniej kobiecie w Nowym Jorku przeszczepiono nerkę świni, wcześniej zmodyfikowaną genetycznie. Przeszczep przeprowadzono w listopadzie i na razie wszystko jest w porządku. 53-letnia kobieta nie miała innego wyjścia. Cieszy się, że żyje.

53-latce przeszczepiono nerkę świni. Nie było innego wyjścia

53-latce przeszczepiono nerkę świni. Nie było innego wyjścia

Źródło:
Fakty TVN

- To jest dopiero początek. Jeżeli Węgry nie będą reagować na nasze żądania, to zgodnie z artykułem 259 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej postawimy Węgry przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej - powiedział w programie "#BezKitu" w TVN24 wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna. Odniósł się w ten sposób do udzielenia azylu politycznego byłemu wiceministrowi sprawiedliwości Marcinowi Romanowskiemu.

"To dopiero początek". Wiceszef MSZ o możliwych kolejnych krokach wobec Węgier

"To dopiero początek". Wiceszef MSZ o możliwych kolejnych krokach wobec Węgier

Źródło:
TVN24

Zabójca dwóch nastolatek Richard Allen został skazany w USA na 130 lat więzienia. Do podwójnego zabójstwa doszło w 2017 roku w małym miasteczku Delphi w stanie Indiana.

Zabójca dwóch nastolatek skazany na 130 lat więzienia

Zabójca dwóch nastolatek skazany na 130 lat więzienia

Źródło:
PAP

Rzeczniczka Donalda Trumpa Karoline Leavitt powiedziała, że prezydent elekt chce, by Europa wypełniła swoje zobowiązania dotyczące wydatków obronnych i zwiększyła udział w pomocy Ukrainie. Przedstawiciele zespołu prasowego zaprzeczyli jednak, by Trump domagał się od państw NATO wydatków na obronność na poziomie 5 procent PKB, o czym donosił "Financial Times".

Trump "zrobi to, co konieczne, aby przywrócić pokój". Chce, by Europa płaciła więcej

Trump "zrobi to, co konieczne, aby przywrócić pokój". Chce, by Europa płaciła więcej

Źródło:
PAP

Od 1 stycznia 2025 roku wzrośnie płaca minimalna. Ostateczna stawka najniższej krajowej ustalona przez rząd jest wyższa niż wynagrodzenie zaproponowane pierwotnie na Radzie Dialogu Społecznego.

Tysiące Polaków z podwyżką od stycznia

Tysiące Polaków z podwyżką od stycznia

Źródło:
tvn24.pl

Finał negocjacji pomiędzy Volkswagenem a związkami zawodowymi. Zarząd spółki wycofał się z żądania obniżki płac o 10 procent i zobowiązał się, że nie będzie natychmiastowego zamykania zakładów i zwolnień. Jednak w dłuższej perspektywie firma zlikwiduje 35 tysięcy stanowisk pracy.

Likwidacja 35 tysięcy stanowisk pracy. Gigant porozumiał się ze związkami

Likwidacja 35 tysięcy stanowisk pracy. Gigant porozumiał się ze związkami

Źródło:
Reuters

Dziś powitamy astronomiczną zimę. Sobota, 21 grudnia to najkrótszy dzień w tym roku. Każdy kolejny będzie coraz dłuższy, a noce zaczną stawać się coraz krótsze. Na zimowym niebie będzie widocznych sporo ciekawych gwiazdozbiorów.

Dziś rozpoczyna się astronomiczna zima   

Dziś rozpoczyna się astronomiczna zima   

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, tvnmeteo.pl

- Trudno nie odnieść się do sprawy Marcina Romanowskiego, dlatego że to jest chyba najbardziej bulwersująca opowieść, jaką dzisiaj opowiada nam PiS - stwierdził kandydat KO na prezydenta Rafał Trzaskowski. Zauważył, że kandydat PiS Karol Nawrocki w piątek "powiedział, że w ogóle nic na ten temat nie powie, że nie jest zainteresowany tą historią". - Jak można powiedzieć, że to kogoś w ogóle nie interesuje? - pytał Trzaskowski.

Trzaskowski: Zwracam się do Nawrockiego. Jak można nie mieć zdania w sprawie tak fundamentalnej?

Trzaskowski: Zwracam się do Nawrockiego. Jak można nie mieć zdania w sprawie tak fundamentalnej?

Źródło:
TVN24

Marcin Romanowski otrzymał azyl na Węgrzech, co utrudni Polsce wyegzekwowanie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Eksperci wyjaśniają, czy i jakie kroki prawne może podjąć polskie państwo, korzystając z członkostwa naszego i Węgier w Unii Europejskiej.

Marcin Romanowski z azylem na Węgrzech. Co może państwo polskie?

Marcin Romanowski z azylem na Węgrzech. Co może państwo polskie?

Źródło:
Konkret24

Znajdujący się w Cieśninie Kerczeńskiej, łączącej Morze Czarne z Morzem Azowskim, statek handlowy Gam Express wezwał pomocy - podała agencja Reutera. Według doniesień, załodze statku pod banderą Gwinei Bissau nie wypłacono od trzech miesięcy wynagrodzeń, a ostatnią dostawę żywności otrzymała ponad 30 dni temu.

Statek w Cieśninie Kerczeńskiej wezwał pomocy. "Załoga nie ma jedzenia"

Statek w Cieśninie Kerczeńskiej wezwał pomocy. "Załoga nie ma jedzenia"

Źródło:
PAP, Reuters

W czasie wizyty Emmanuela Macrona na zniszczonej przez cyklon Majotcie doszło do burzliwej wymiany zdań prezydenta z mieszkańcami. Tłum wznosił okrzyki i gwizdał w jego kierunku. - Macie szczęście być we Francji. Gdyby to nie była Francja, babralibyście się w g***** 10 tysięcy razy gorszym - rzucił w pewnym momencie Macron. Lokalna społeczność domaga się wyjaśnień, dlaczego niemal tydzień po przejściu niszczycielskiego żywiołu nie dotarła do niej wystarczająca pomoc.

Wzburzeni mieszkańcy i klnący Marcon. "Babralibyście się w g***** 10 tysięcy razy gorszym"

Wzburzeni mieszkańcy i klnący Marcon. "Babralibyście się w g***** 10 tysięcy razy gorszym"

Źródło:
The Guardian, Reuters

Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację Prawa ochrony środowiska - poinformowała jego kancelaria. Nowe przepisy przewidują między innymi wprowadzenie obowiązku przygotowania planów adaptacji do zmian klimatu dla miast, które mają 20 tysięcy i więcej mieszkańców.

Adaptacja miast do zmian klimatu. Prezydent podpisał ustawę

Adaptacja miast do zmian klimatu. Prezydent podpisał ustawę

Źródło:
PAP

Nie żyje mężczyzna, który był konwojowany przez policję na przesłuchanie. Powodem śmierci była rozległa rana szyi. W alei "Solidarności" przy Dworcu Wileńskim działania prowadziła policja oraz prokuratura.

Nie żyje mężczyzna konwojowany przez policję. Miał się okaleczyć kajdankami

Nie żyje mężczyzna konwojowany przez policję. Miał się okaleczyć kajdankami

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjanci z Mińska Mazowieckiego prowadzą postępowanie dotyczące usiłowania zabójstwa na terenie kompleksu leśnego w miejscowości Brzozowica. Publikują też portret pamięciowy mężczyzny, który może mieć związek ze sprawą i proszą o kontakt każdego, kto go rozpoznaje.

Atak na kierowcę w pobliżu lasu. Policja publikuje portret pamięciowy podejrzanego

Atak na kierowcę w pobliżu lasu. Policja publikuje portret pamięciowy podejrzanego

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Strażacy sprzątali błoto i piach z drogi wojewódzkiej 631 w Markach i w okolicy miasta trzy razy w ciągu jednego tygodnia. Na razie nie znaleziono winnego zanieczyszczania jezdni, próbuje go namierzyć policja.

O co chodzi z tym błotem? Trzy razy w ciągu tygodnia blokowało ruch na drodze 631

O co chodzi z tym błotem? Trzy razy w ciągu tygodnia blokowało ruch na drodze 631

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Brazylijskie służby przechwyciły broń i 134 kilogramy kokainy, które znajdowały się pod kadłubem polskiego statku. Akcję przeprowadzono, kiedy jednostka cumowała w porcie w Santos. Rzecznik Polskiej Żeglugi Morskiej Krzysztof Gogol potwierdził, że chodzi o statek POLSTEAM Łebsko. - Narkotyki odnalazł nurek pod kadłubem podczas kontroli - wyjaśnił. Dodał, że ponieważ kokaina znajdowała się poza statkiem, służby usunęły ją, zaś "załoga mogła kontynuować podróż bez żadnych dalszych konsekwencji".

Narkotyki i broń pod kadłubem polskiego statku

Narkotyki i broń pod kadłubem polskiego statku

Źródło:
tvn24.pl

Marcin Romanowski - podejrzany w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości i ścigany Europejskim Nakazem Aresztowania - korzysta z azylu politycznego na Węgrzech, udzielonego mu przez rząd Viktora Orbana. Mimo kontrowersji, polityk wciąż pobiera poselską pensję. Zajrzeliśmy do jego oświadczenia majątkowego, aby sprawdzić, co wiadomo o jego finansach.

Oto majątek Marcina Romanowskiego

Oto majątek Marcina Romanowskiego

Źródło:
tvn24.pl

Poszukiwany listem gończym poseł PiS zabiera głos - przekonuje, że uciekł z kraju w akcie heroizmu. Marcin Romanowski dostał azyl na Węgrzech. Czy to oznacza, że Europejski Nakaz Aresztowania teraz nie zadziała?

"Łatwo byłoby dać się zamknąć". Marcin Romanowski zabiera głos i kreuje się na bohatera

"Łatwo byłoby dać się zamknąć". Marcin Romanowski zabiera głos i kreuje się na bohatera

Źródło:
Fakty TVN

Kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki został zapytany na konferencji prasowej, co sądzi o sprawie Marcina Romanowskiego i udzieleniu mu azylu politycznego na Węgrzech. - Nie uważam nic. Nie jest to sprawa, która budzi moje zainteresowanie - odpowiedział.

Nawrocki: o sprawie Romanowskiego nie uważam nic

Nawrocki: o sprawie Romanowskiego nie uważam nic

Źródło:
TVN24
Tusk. Wróg numer jeden Viktora Orbana

Tusk. Wróg numer jeden Viktora Orbana

Źródło:
tvn24.pl
Premium
"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

Źródło:
tvn24.pl
Premium
"Najlepiej nie pamiętać". Ujawniamy taśmy Mraza i Romanowskiego z lutego i marca tego roku

"Najlepiej nie pamiętać". Ujawniamy taśmy Mraza i Romanowskiego z lutego i marca tego roku

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Pokurator dostrzega konieczność uzupełnienia zarzutów dla pana Marcina Romanowskiego o kolejne siedem bardzo poważnych przestępstw natury kryminalnej - przekazał prokurator krajowy Dariusz Korneluk. Adam Bodnar zapewniał, że sprawa Funduszu Sprawiedliwości jest "traktowana absolutnie priorytetowo".

Kolejne siedem zarzutów dla Romanowskiego

Kolejne siedem zarzutów dla Romanowskiego

Źródło:
TVN24, PAP

Co może zrobić polskie państwo, kiedy Marcin Romanowski otrzymał azyl na Węgrzech? Pytani przez Konkret24 prawnicy zgodnie oceniają, że polska prokuratura nie ma ruchu. Będzie musiała czekać, aż Romanowski opuści Węgry.

Romanowski ukrył się na Węgrzech. Prawnicy: "szach-mat dla polskiej prokuratury"

Romanowski ukrył się na Węgrzech. Prawnicy: "szach-mat dla polskiej prokuratury"

Źródło:
Konkret24

Ryszard Petru podpisał umowę zlecenie na pracę w Wigilię w jednym z warszawskich dyskontów - tak wynika z wpisu opublikowanego przez polityka koalicyjnego klubu Polski 2050 na platformie X. Petru wcześniej wypowiadał się przeciwko wprowadzeniu dodatkowego dnia wolnego 24 grudnia.

Petru zatrudnił się w dyskoncie. "Podpisałem umowę"

Petru zatrudnił się w dyskoncie. "Podpisałem umowę"

Źródło:
tvn24.pl