- W niektórych komisjach wyborczych podczas drugiej tury wyborów prezydenckich doszło do odwrotnego przypisania głosów oddanych na kandydatów.
- I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska powiedziała, że do SN wpłynęło ponad 50 tysięcy protestów wyborczych.
- O protesty wyborcze i kwestię ponownego przeliczenia głosów pytani byli politycy.
Media informują o nieprawidłowościach związanych z liczeniem głosów w niektórych komisjach podczas drugiej tury wyborów prezydenckich. Polegały one na zamianie głosów oddanych na Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego. Część polityków koalicji rządowej, w tym Roman Giertych, apeluje o ponowne przeliczenie wszystkich głosów, a inni o przeliczenie ich tam, gdzie wystąpiły nieprawidłowości. Przeciwni temu są politycy Prawa i Sprawiedliwości.
Jak powiedziała w Radiu Zet I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska, do SN wpłynęło ponad 50 tys. protestów wyborczych. - Ponad 90 procentów to protesty powielane, których wzór został udostępniony przez posła Giertycha. Pracownicy Sądu Najwyższego nazywają je "giertychówkami". Kilka tysięcy protestów to wzór udostępniony przez pana (Michała) Wawrykiewicza - wskazała Manowska. Mówiła, że przez nie pracownicy SN nie mieli wolnego długiego weekendu.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Oliwiecka: argument wręcz bulwersujący
- To jest w ogóle argument, który nie powinien paść. My mówimy o najważniejszych wyborach, co do których są wątpliwości i obywatele mają prawo składać zawiadomienia, jeżeli takie nieprawidłowości wystąpiły - mówiła posłanka Polski 2050 Barbara Oliwiecka w rozmowie z Agatą Adamek, reporterką TVN24.
Zaznaczyła, że to "nie jest żadna wina", że ktoś udostępnił arkusz i pokazał, jak się składa protesty wyborcze. - Obowiązkiem sądu jest przeanalizować każdą skargę, która wpłynęła, więc argument pani prezes jest wręcz bulwersujący - dodała.
Kuźmiuk: były anomalie w drugą stronę, nie składaliśmy protestów
Poseł PiS Zbigniew Kuźmiuk zapytany przez Agatę Adamek o to, jak by się czuł z tym, że jego głos został policzony jako oddany na Rafała Trzaskowskiego, odpowiedział, że "te 13 przypadków, które nakazał badać Sąd Najwyższy, to są anomalie wychwycone przez statystyków". - Były i anomalie w drugą stronę - powiedział.
- W tych sprawach nie składaliśmy protestów, bo różnica między kandydatami jest tak wielka, więc z naszego punktu widzenia, czy Karol Nawrocki wygrał różnicą 360 tysięcy głosów, czy 400 tysięcy głosów, to już nie będziemy dochodzić - dodał Kuźmiuk.
Dopytywany, dlaczego w takim razie nie upominali się o prawidłowe policzenie głosów swoich wyborców, odparł: - Uznaliśmy, że nie będziemy potęgować tego zamieszania. Wystarczającą próbę zamieszania robią rządzący.
Kosiniak-Kamysz: nie widzę powodów do przeliczania wszystkich głosów
- Każdy protest wyborczy musi być przez odpowiednie organy państwa przeanalizowany i obywatel musi mieć pewność sprawności w tym zakresie - podkreślił wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz.
Ocenił przy tym, że nie widzi "powodów do przeliczania wszystkich głosów". - Nie mam takiego poczucia. Myślę, że reprezentuję w tym głos większości Polaków. Jest chęć wyjaśnienia protestów wyborczych u naszych rodaków, ale nie ma poczucia, żeby to było na taką skalę, która by zmieniała w jakikolwiek sposób wynik wyborów - dodał.
Kotula: uspokoiłabym emocje
- Uspokoiłabym emocje, przede wszystkim po stronie Prawa i Sprawiedliwości, bo większość sceny politycznej nie mówi, że wybory zostały ukradzione - stwierdziła ministra ds. równości Katarzyna Kotula. Jak dodała, duża część polityków mówi, żeby policzyć te głosy, które faktycznie zostały fałszywie przydzielone.
Kotula zwróciła uwagę, że jesteśmy dwa lata przed wyborami parlamentarnymi i być może z tych błędów, nieprawidłowości należałoby wyciągnąć konsekwencje i wprowadzić odpowiednie zmiany.
Kidawa-Błońska: musimy budować zaufanie do instytucji państwa
Marszałkini Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska oceniła, że "nieprawidłowi było bardzo dużo". - Wszyscy politycy przed wyborami mówili do Polaków: idźcie na wybory, wasz głos się bardzo liczy. To chciałabym i chyba każdy Polak chce wiedzieć, że jego głos został dobrze policzony - zaznaczyła.
- Tutaj nikt nie mówi o tym, kto wygrał, kto przegrał, tylko mówimy o tym, jak te głosy były policzone. Musimy zbudować zaufanie do instytucji państwa. Jeżeli chcemy, żeby Polacy jeszcze kiedykolwiek poszli na wybory, to muszą wiedzieć, że my ich traktujemy wszyscy poważnie, że ich głos jest traktowany poważnie - oceniła Kidawa-Błońska.
Michnik: wyborca ma prawo wiedzieć
Rzecznik Nowej Lewicy Łukasz Michnik powiedział, że to wyborca "ma prawo wiedzieć, czy jego głos został finalnie przypisany do jednego czy drugiego kandydata".
- Moim zdaniem ponowne przeliczenie głosów w tych komisjach, w których zaszły nieprawidłowości jest konieczne, tak żeby właśnie ci wyborcy mogli spać spokojnie i wierzyć w naszą demokrację - dodał.
Autorka/Autor: sz/kab
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Andrzej Jackowski