Skoro prokuratura nie postawiła zarzutów korupcyjnych, oznacza, że nie zgromadziła dowodów, które wskazałyby na popełnienie tych czynów. Natomiast sprawa nie została zakończona - powiedział wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta, odnosząc się do działań prokuratury w sprawie ujawnionych zeznań Marcina W. na temat syna Donalda Tuska.
Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta w RMF FM mówił o ujawnionych protokołach zeznań Marcina W. i działaniach prokuratury w tej sprawie.
- Donald Tusk wyciągnął sobie jakiś fragment zeznań tego człowieka, zrobił z niego wyrocznię. Wręcz mówił, że to Rosjanie osadzili rząd Zjednoczonej Prawicy. Zbigniew Ziobro powiedział, że do zeznań każdego świadka tego typu należy podchodzić z dystansem. Skoro jest wyrocznią dla Donalda Tuska, to zapoznajmy się z wszystkimi jego słowami - opowiadał wiceminister sprawiedliwości. - Tusk zawierzył człowiekowi, który twierdzi, że jego syn brał łapówkę. Dał mu wiarę, pełną wiarę - przekonywał.
Wiceminister sprawiedliwości nie wskazał, jakie konkretnie osoby zostały przesłuchane w sprawie rzekomej łapówki dla Michała Tuska. Mówił, że w zagranicznych instytutach badawczych analizowane są telefony i inne urządzenia nagrywające Marcina W.
- W tym momencie, skoro prokuratura nie postawiła zarzutów korupcyjnych, oznacza, że nie zgromadziła dowodów, które wskazałyby na popełnienie tych czynów. Natomiast sprawa nie została zakończona - podkreślił.
"Najlepszy dowód na to, że prokurator generalny nigdy nie powinien być politykiem"
O słowa Sebastiana Kalety byli pytani w Sejmie politycy. Jacek Ozdoba z Solidarnej Polski mówił, że "jeżeli prokuratura posiadała informacje kilka lat temu i wątek dotyczący przyjęcia korzyści majątkowej dla Donalda Tuska, pośredniczenia, nie został zakończony przesłuchaniem pana Michała Tuska to domniema z Kodeksu postępowania karnego, że ten wątek został uznany za niewiarygodny, a czynności zostały przeprowadzone".
Dopytywany przez reporterkę TVN24 Karolinę Wasilewską, czemu miało w takim razie służyć publikowanie tych zeznań, odparł, że "Donald Tusk obciąża rząd zeznaniami świadka, który obciąża też jego". - Tusk doskonale przecież wie, że tego typu gra jest nie fair wobec całego wymiaru sprawiedliwości i rządu. W interesie publicznym było ujawnienie tych informacji, które pokazały, że ten świadek jest niewiarygodny - dodał.
Wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Cezary Tomczyk ocenił, że "najpierw sama prokuratura wystawiła akt uczciwości w tej sprawie Donaldowi Tuskowi". - A potem, wbrew temu, co sama ustaliła, zdecydowała się tylko z powodów politycznych ujawnić zeznania człowieka, które w tym zakresie zostały zweryfikowane i były niewiarygodne - powiedział.
- To najlepszy dowód na to, że prokurator generalny nigdy nie powinien być politykiem. A na pewno nie takim, który jest głęboko zaangażowany w spór polityczny, bo ten człowiek nie powiedział chyba ani słowa prawdy i niespecjalnie zależy mu na tym, by jakiekolwiek przestępstwo wyjaśnić. Zależy mu tylko na tym, żeby prokuratura była tępym narzędziem do niszczenia opozycji w Polsce, tak jak to się dzieje w krajach niedemokratycznych - dodał.
Ujawnione zeznania
Tygodnik "Newsweek" opisał 16 października nowy wątek tak zwanej afery podsłuchowej, która w 2014 roku wywołała kryzys w rządzie Donalda Tuska. Według ustaleń autora artykułu Grzegorza Rzeczkowskiego wspólnik Marka Falenty, skazanego za zorganizowanie podsłuchów najważniejszych osób w państwie, zeznał, że zanim taśmy z restauracji Sowa i Przyjaciele wstrząsnęły polską sceną polityczną, trafiły w rosyjskie ręce, a "prokuratura wszczyna śledztwo, ale unika wątku szpiegostwa" w tej sprawie.
Wspólnik Marka Falenty, Marcin W. złożył zeznania w sprawie afery w Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku w czerwcu 2021 roku. Według "Newsweeka" to właśnie do Marcina W. miał się zgłosić Falenta w sprawie kontaktu z Rosjanami i z prośbą o zadanie pytania, "czy są zainteresowani nagraniami różnych ważnych osób".
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk, komentując te doniesienia, powiedział we wtorek między innymi, że w tej sytuacji tylko niezależna komisja śledcza "mogłaby wyjaśnić, na czym polega wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS-u".
Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro, w reakcji na wypowiedź byłego premiera, poinformował we wtorkowym oświadczeniu dla mediów, że "działając w interesie publicznym, podjął decyzję jako prokurator generalny o upublicznieniu relacji (procesowych - red.) pana Marcina W., które dotyczą materii, o których mówił podczas dzisiejszej konferencji prasowej Donald Tusk". Według niego zarzuty szefa PO skierowane do prokuratury, którą Ziobro kieruje, są "nieprawdziwe" i "bezpodstawne".
W środę wieczorem na stronie Prokuratury Krajowej opublikowano sześć protokołów zeznań Marcina W. Pochodzą z 23 września 2014 r., 24 sierpnia 2015 r., 20 listopada 2017 r., 16 lipca 2018 r., 16 września 2019 r. i 11 czerwca 2021 r. Na stronie PK opublikowano także decyzję prokuratora generalnego o ujawnieniu tych materiałów.
"Donald Tusk, przewodniczący Platformy Obywatelskiej, publicznie postawił poważne oskarżenia wobec prokuratury dotyczące rzekomego zatajania informacji i zaniechań w śledztwie. Powołał się na jeden z protokołów wyjaśnień Marcina W., pomijając inne jego relacje procesowe pozostające w związku z tematem wczorajszej konferencji. Dlatego postanowiłem, że interes publiczny wymaga, by obywatele poznali całość złożonych przez niego relacji dotyczących wątku kryminalno-politycznego w kontekście związków z Rosją" - napisał Ziobro. Dodał, że "w przeciwieństwie do Pana Donalda Tuska prokuratura nie podchodzi do ich treści bezkrytycznie".
Wątek Michała Tuska i Grzegorza Napieralskiego. "To totalne bzdury"
W jednym z opublikowanych przez Prokuraturę Krajową protokołów z zeznań Marcina W. powiedział on, że wręczył łapówkę w wysokości 600 tysięcy euro osobie o inicjałach M.T. Protokół dotyczy przesłuchania Marcina W. jako świadka przez prokuratora Tomasza Tadlę z Prokuratury Regionalnej w Katowicach. Jest datowany na 20 listopada 2017 roku. Według mediów chodzi o Michała Tuska, syna byłego premiera.
Michał Tusk odniósł się do sprawy w środę wieczorem w rozmowie z portalem Onet. "Nigdy nie poznałem Marka Falenty, nie znam Marcina W." - powiedział.
Przypomniał, że informacje o wspomnianych zeznaniach pojawiały się już w mediach. "To totalne bzdury. Prokuratura ma je od lat. Nigdy przez te wszystkie lata nie byłem nawet przesłuchiwany w tej sprawie" - podkreślał. Treść tych zeznać opisywała już w lipcu 2020 roku "Gazeta Polska".
W opublikowanych zeznaniach jest też mowa o Grzegorzu Napieralskim, obecnie pośle Koalicji Obywatelskiej, w przeszłości między innymi liderze SLD i kandydacie na prezydenta w 2010 roku. Według zeznań Marcina W. Napieralski miał m.in. rzekomo oferować "spacyfikowanie" jednej z posłanek, która miała "czepiać się" jednej ze spółek węglowych należących do W. i Falenty w zamian za przelanie pieniędzy na konto fundacji, w której muzyki uczyły się jego córki.
"Insynuacje równie wiarygodne jak oświadczenie Rydzyka, że jego Maybach to prezent od bezdomnego. Nie będę wdawał się w manipulację, którą urządził Ziobro, odtajniając wybrane, niezweryfikowane rewelacje ze śledztw. To wszystko potwierdza konieczność powołania komisji śledczej" - skomentował to Napieralski na Twitterze.
Afera podsłuchowa
Afera podsłuchowa dotyczy nagrywania w latach 2013-2014 osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych w dwóch restauracjach. Nagrano między innymi ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę, szefa CBA Pawła Wojtunika.
Podczas nielegalnie nagranych spotkań utrwalono rozmowy ponad stu osób. Prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97.
Prawomocny wyrok 2,5 roku bezwzględnego pozbawienia wolności usłyszał w grudniu 2017 roku w związku z tą aferą biznesmen Marek Falenta. W sprawie prawomocne kary w zawieszeniu wymierzono także szwagrowi Falenty oraz jednemu z kelnerów. Za pomoc śledczym odstąpiono od ukarania innego kelnera Łukasza N. Nakazano mu zapłatę 50 tysięcy złotych świadczenia pieniężnego.
Afera była jedną z głośniejszych spraw w ostatnich latach. Ujawnione w mediach nagrania wywołały w 2014 roku kryzys w rządzie Donalda Tuska. Po wyborach w następnym roku do władzy doszło PiS.
Źródło: RMF FM, PAP, tvn24.pl