Ponad 300 Koreańczyków z Południa, zatrzymanych podczas masowej obławy imigracyjnej w fabryce Hyundaia w amerykańskim stanie Georgia, wróciło do kraju. BBC zwraca uwagę, że incydent mocno zachwiał stosunkami pomiędzy USA i Koreą Południową.
Samolot czarterowy Korean Air, przewożący pracowników i 14 osób spoza Korei, również zatrzymanych podczas nalotu, wystartował z Atlanty w południe czasu lokalnego w czwartek. Według doniesień jeden obywatel Korei Południowej zdecydował się pozostać w USA, aby ubiegać się o stały pobyt.
Jak wyjaśnia BBC, incydent ten zachwiał stosunkami między USA i Koreą Południową, których firmy inwestują w Stanach Zjednoczonych miliardy dolarów.
Prezydent Korei Południowej Lee Jae Myung poinformował w czwartek, że wyjazd pracowników został opóźniony o jeden dzień z powodu polecenia wydanego przez Biały Dom. Według urzędnika południowokoreańskiego ministerstwa spraw zagranicznych Trump nakazał wstrzymanie wylotu, aby sprawdzić, czy pracownicy będą chcieli pozostać w USA, aby kontynuować pracę i szkolenie Amerykanów.
BBC wyjaśnia, że pracownicy wyglądali na szczęśliwych, ale zmęczonych, gdy przewożono ich przez międzynarodowe lotnisko Incheon w Seulu i prowadzono do autobusów. - Wróciłem, jestem wolny! – krzyknął jeden z nich.
Protest przeciwko nalotowi
W piątek, przed przybyciem pracowników, na lotnisku zebrała się duża grupa dziennikarzy. Kilka osób protestowało również przeciwko nalotowi. Jedna z nich niosła transparent przedstawiający Trumpa w mundurze agenta imigracyjnego z napisem: "Jesteśmy przyjaciółmi! Prawda?".
Na banerze innego protestującego widniał napis: "Publiczne oburzenie z powodu zatrzymania 300 Koreańczyków, skutych kajdankami i traktowanych jak przestępcy! Dlaczego (mamy-red.) kontynuować amerykańskie inwestycje po takim ciosie w plecy?"
BBC wyjaśnia, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych Korei Południowej poinformowało w piątek, że powracający pracownicy zwrócili się z prośbą o uszanowanie ich prywatności. Zaleciło mediom zamazywanie zdjęć i nagrań wideo, aby uniemożliwić identyfikację pracowników.
Wzmożone środki bezpiczeństwa
Na lotnisku obowiązywały wzmożone środki bezpieczeństwa, funkcjonariusze kierowali podróżnych do bramek, z których nie korzystali byli już pracownicy fabryki Hyundaia.
W zeszłym tygodniu władze USA zatrzymały 475 osób, z czego ponad 300 to obywatele Korei Południowej, którzy mieli nielegalnie pracować w fabryce akumulatorów Hyundaia w Georgii. Robotników wyprowadzono w kajdankach, a następnie zatrzymano, co wywołało oburzenie w ich ojczyźnie.
Prezydent Korei Południowej Lee Jae Myung powiedział w czwartek, że po nalocie firmy będą "bardzo nieufne" wobec inwestycji w USA .
- Sytuacja jest niezwykle zagadkowa - dodał. Zaznaczył, że powszechną praktyką wśród koreańskich firm jest wysyłanie pracowników do pomocy w zakładaniu fabryk za granicą. - Jeśli nie będzie to dłużej dozwolone, zakładanie zakładów produkcyjnych w USA stanie się jeszcze trudniejsze... a firmy zaczną się zastanawiać, czy w ogóle warto to robić - dodał.
Czytaj również: Zatrzymanie koreańskich pracowników Hyundaia. Transport opóźniony, biznes zaniepokojony >>>
"Mrożący wpływ na działalność naszych przedsiębiorstw w Stanach Zjednoczonych"
Jak podaje BBC, dyrektor generalny Hyundaia José Muñoz, powiedział, że nalot opóźni otwarcie fabryki o co najmniej dwa miesiące, ponieważ firma musi znaleźć nowych pracowników, aby dokończyć prace.
Firma LG Energy Solution, która wspólnie z Hyundaiem zarządza zakładem, poinformowała, że wielu jej aresztowanych pracowników posiadało różnego rodzaju wizy lub korzystało z programu zwolnienia z obowiązku wizowego.
Pracownik zakładu opowiedział BBC o panice i zamieszaniu, jakie panowały podczas nalotu. Wyjaśnił, że zdecydowana większość zatrzymanych pracowników to mechanicy montujący linie produkcyjne na terenie zakładu, zatrudnieni przez podwykonawcę.
Korea Południowa, bliski sojusznik USA w Azji, zobowiązała się zainwestować w Ameryce dziesiątki miliardów dolarów, częściowo po to, by zrównoważyć cła.
Krajowe media określiły nalot mianem "szoku", a gazeta Dong-A Ilbo ostrzegała, że może on mieć "mrożący wpływ na działalność naszych przedsiębiorstw w Stanach Zjednoczonych".
Wezwanie obu krajów do współpracy "w celu naprawy pęknięć w ich sojuszu"
BCC dodaje, że Agencja informacyjna Yonhap opublikowała w czwartek artykuł, w którym wezwała oba kraje do "współpracy w celu naprawy pęknięć w ich sojuszu".
Moment przeprowadzenia nalotu, w czasie gdy oba rządy prowadzą delikatne rozmowy handlowe, wzbudził zaniepokojenie w Seulu.
Biały Dom bronił działań w fabryce Hyundaia, odrzucając obawy, że nalot może zniechęcić zagraniczne firmy do inwestycji.
W niedzielę prezydent USA Donald Trump odniósł się do nalotu w poście zamieszczonym w mediach społecznościowych i zaapelował do zagranicznych firm o zatrudnianie Amerykanów.
Trump powiedział, że rząd USA "szybko i legalnie umożliwi" zagranicznym firmom sprowadzanie pracowników do kraju, o ile będą przestrzegać przepisów imigracyjnych.
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/JEON HEON-KYUN