Ja za taki numer bym stracił dożywotnio prawo wykonywania zawodu. Przecież to jest trzeci świat - stwierdził rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej Jakub Kosikowski. Tak skomentował ujawnienie przez ministra zdrowia Adama Niedzielskiego imienia i nazwiska lekarza oraz tego, jakie leki sobie przepisał. Na działanie szefa resortu ostro zareagowali także inni przedstawiciele środowiska lekarskiego.
W piątek minister zdrowia Adam Niedzielski ujawnił, że lekarz Piotr Pisula, który w czwartkowym materiale "Faktów" TVN mówił o problemach pacjentów bez dostępu do recept, przepisał na siebie określone leki. Minister podał publicznie imię i nazwisko lekarza. Sam lekarz skomentował to w programie "Kampania #BezKitu" w TVN24.
- Jest to potencjalne naruszenie artykułu 51 konstytucji, w którym jest mowa o tym, że władze publiczne nie mogą w ten sposób operować danymi obywateli - powiedział Pisuła. Dodał, że wpis ministra był dla niego szokiem, napawa go smutkiem i niepokojem, a znajomi pytają, czy teraz będzie miał kłopoty.
CZYTAJ WIĘCEJ: Niedzielski ujawnił, co przepisał sobie lekarz. Pisula: to szok, poczułem niepokój, smutek
Naczelna Izba Lekarska: jak się Państwo czują w systemie, w którym ministerstwo ujawnia publicznie dane medyczne?
Na wpis ministra zdrowia zareagowało wielu przedstawicieli środowiska lekarskiego i organizacji, między innymi Naczelna Izba Lekarska. W jej wpisie zwrócono uwagę, że Niedzielski, który nie jest lekarzem, "w odwecie sprawdza, jakie leki i komu wystawia ten lekarz i oznajmia to na Twitterze, łamiąc tajemnice lekarską".
"Jak się Państwo czują w systemie, w którym ministerstwo ujawnia publicznie dane medyczne osób, które krytykują jego działania?" - zapytano.
Wpis NIL-u skomentował rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
"Minister nie ujawnił wrażliwych informacji o lekarzu, bo nikt nie zaglądał na konto lekarza, gdyż nie ma do tego prawa" - przekonywał. "Minister wytknął lekarzowi kłamstwo na podstawie informacji z systemu, który rejestruje wystawianie recept na środki przeciwbólowe i psychotropowe. Jest tam informacja o lekarzu wystawiającym, leku i pacjencie bez szczegółowych informacji o chorobie" - argumentował Andrusiewicz.
"Zauważyliśmy, że lekarz wystawił receptę pro auctore (na nazwisko osoby wystawiającej - red.), testując nasz system, weryfikując, czy działa. Zadziałał, recepta przeszła, a mimo to lekarz publicznie temu zaprzeczył. Podkreślam, że nikt nie miał wglądu w niczyje dane, a informacja dotyczy lekarza, który testował system i postąpił nieuczciwie, kłamiąc" - dodał rzecznik MZ.
Późnym wieczorem w piątek Ministerstwo Zdrowia też skomentowało sprawę, oceniając komentarze jej towarzyszące jako "emocjonalne".
"Nikt nie naruszył niczyjej prywatności i nie miał wglądu w dane wrażliwe. Zauważyliśmy, że lekarz testował nasz system, ostatecznie wystawiając receptę na siebie. System zadziałał, a lekarz oskarżaył MZ, że nie wystawił recepty (pisownia oryginalna - red.)".
"Nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić pańskie postępowanie"
Stanowisko resortu wywołało kolejną falę komentarzy. Porozumienie Rezydentów oceniło, że "emocje", o których pisze MZ, "są jedynie konsekwencją Państwa nietrafionych pomysłów, które narażają zdrowie i życie pacjentów".
"W momencie, gdy pod pretekstem walki z różnymi problemami uderzacie Państwo w lekarzy pracujących w publicznej ochronie zdrowia i ich pacjentów, a nie w źródła ww. problemów, powstaje ogromny chaos i faktycznie kumulują się emocje" - podkreślili lekarze.
"Nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić pańskie postępowanie. Trudno to inaczej komentować" - napisał prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie Michał Bulsa.
"Skąd wiecie, na kogo wystawia się receptę? I jakim prawem to upubliczniacie?" - dopytywał Gilbert Kolbe z Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych.
"Przecież to jest trzeci świat, tak można każdego uderzyć"
Doktor nauk medycznych Szymon Suwała stwierdził, że "ktoś tu nie potrafi przyznać się do błędu". Zwracał uwagę na użyte słowo "zauważyliśmy" we wpisie resortu zdrowia. "Jak zauważono? Na monitoringu czy ktoś Wam dyskretnie szepnął słówko? No, to się po prostu nie dodaje do siebie... Przyznajcie się do inwigilacji" - stwierdził.
"Przecież to jest trzeci świat, tak można każdego uderzyć" - stwierdził rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej Jakub Kosikowski.
Zwrócił uwagę, że minister Adam Niedzielski "nie jest lekarzem, a sprawdza sobie, co biorą obywatele". "Ja za taki numer bym stracił dożywotnio PWZ (prawo wykonywania zawodu - red.)" - dodał.
Adam Niedzielski z wykształcenia jest doktorem nauk ekonomicznych.
Nowe przepisy i ograniczenia w wystawianiu recept
Od środy, 2 sierpnia obowiązują przepisy, które ograniczają zdalne wystawianie recept na środki odurzające i psychotropowe. Wypisaniu takich leków musi towarzyszyć badanie i ocena wpływu leku na pacjenta. Założenie było takie, żeby utrudnić przepisywanie inwazyjnych leków "z automatu". Tymczasem lekarze sygnalizują, że utrudniona została ich praca, a rozporządzenie uderza w pacjentów. Alarmują, że pojawiły się problemy z wystawianiem nie tylko e-recepty, ale także recepty papierowej.
Źródło: TVN24