W czwartek po południu po autostradzie A1 w pobliżu Piotrkowa Trybunalskiego (woj. łódzkie) pasem awaryjnym pod prąd pędził srebrny volkswagen. Inni kierowcy zaalarmowali policję, a ta zatrzymała 49-latkę. Interwencja zakończyła się... pouczeniem. Starszy posterunkowy Edyta Daroch z piotrkowskiej policji informuje, że funkcjonariusze wrócą do sprawy "w związku z pojawieniem się nowych okoliczności". Chodzi o film, na którym widać zdarzenie. Nagranie trafiło do sieci i zbulwersowało opinię publiczną.
Film trafił do sieci w niedzielę, został opublikowany na facebookowym koncie "Stop Cham". Do widocznego na nagraniu zdarzenia - jak przekazuje policja - doszło w czwartek, 7 grudnia, w pobliżu Piotrkowa Trybunalskiego. Na filmie można zobaczyć jadącego z dużą prędkością volkswagena, który jechał pod prąd pasem awaryjnym. Auto mija się z prawidłowo jadącymi pojazdami. - O niebezpiecznej sytuacji zostaliśmy poinformowani przez innych kierowców. Natychmiast we wskazany rejon wysłany został patrol policji - opowiada st. post. Edyta Daroch z Komendy Powiatowej Policji w Piotrkowie Trybunalskim.
Pouczyli i puścili bez kary
St. post. Daroch przekazuje, że wysłani na miejsce policjanci namierzyli srebrnego volkswagena na jednym z węzłów w pobliżu Piotrkowa Trybunalskiego. - Okazało się, że kierownicą siedziała 49-letnia kobieta. Podkreślała ona swoją trudną sytuację materialną, dlatego policjanci zadecydowali, że interwencję zakończą pouczeniem - opowiada piotrkowska policjantka.
Dodaje, że kobiecie groziło do dwóch tysięcy złotych mandatu. Niestety, nie dowiedzieliśmy się od policjantki, jak 49-latka tłumaczyła fakt, że gnała pod prąd po autostradzie i w ten sposób naraziła życie innych osób, które jechały A1. Edyta Daroch zaznacza jednak, że policjanci - już po nagłośnieniu sprawy w mediach społecznościowych - zdecydowali się wrócić do sprawy:
- W świetle nowych okoliczności policjanci zajmujący się sprawą uznali, że pouczenie było niewystarczające i wszczęte w tej sprawie zostało postępowanie wyjaśniające - przekazuje rozmówczyni tvn24.pl.
"Nowe okoliczności"
Policjantkę pytamy, o jakie "nowe dowody" może chodzić. W końcu na nagraniu widać dokładnie to, co policjanci wiedzieli dzięki zgłoszeniu - że ktoś jechał pasem awaryjnym autostrady pod prąd.
- Taką, a nie inną decyzję (o powrocie do sprawy - red.) podjęli policjanci zajmujący się sprawą. Zaznaczę, że gdyby interwencja zakończyła się ukaraniem kierującej, nie moglibyśmy już do niej wrócić. Obecnie droga do ukarania kierującej nie jest zamknięta - zaznacza Edyta Daroch.
Na koniec apeluje do kierowców, żeby "pod żadnym pozorem" nie próbować jazdy pod prąd. - Jeżeli zorientujemy się, że jedziemy nie w tym kierunku, co chcemy, należy dojechać do najbliższego węzła i tam nawrócić. W innym wypadku narażamy bezpieczeństwo innych użytkowników ruchu - kończy piotrkowska policjantka.
Widzisz? Reaguj!
Kamil Wnukowski z łódzkiej policji drogowej przekazuje, że od lat trwa walka z kierowcami, którzy wjeżdżają na drogi szybkiego ruchu pod prąd. - Niestety, nie pomagają ani apele, ani dodatkowe znaki ostrzegające o jeździe pod prąd, które zarządcy dróg stawiają na węzłach - mówi Wnukowski.
Podkreśla, że policja pozbawia sprawców tak poważnych wykroczeń prawa jazdy i kieruje ich sprawy do sądu.
Rozmówca tvn24.pl apeluje, żeby zgłaszać służbom wszystkie informacje dotyczące osób jadących pod prąd - zwłaszcza po drogach szybkiego ruchu. Zaznacza, że od czujności i szybkości działania świadków może zależeć czyjeś życie.
- Widząc zagrożenie, należy natychmiast zadzwonić na numer alarmowy 112 i przekazać wszystkie, niezbędne informacje: gdzie minęliśmy pojazd stwarzający zagrożenie i w którą stronę się porusza. Dyspozytor przekaże informacje służbom, które zrobią wszystko, żeby jak najszybciej przerwać niebezpieczną jazdę nieodpowiedzialnego kierowcy - mówi Wnukowski.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Stop Cham