Przez 30 lat służył w Ochotniczej Straży Pożarnej, zawsze z oddaniem pomagał innym. Ci, którzy znają Zygmunta Potocznego mówią, że ma "złote serce". Dlatego, gdy na początku kwietnia dostał wylewu krwi do mózgu i zapadł w śpiączkę z pomocą ruszyli sąsiedzi, znajomi, koledzy ze straży, a nawet miejscowi biznesmeni. Pomagają jego żonie z chorobą Parkinsona i piątce dzieci, a nawet budują dla nich dom, którego nigdy nie mieli.