Przebywający na urlopie rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz po tygodniu zawiesił swoją stronę internetową dezinformacja.net. Teraz widnieje na niej tylko ten komunikat: "Pierwsza odsłona portalu dotarła do ponad 140 tysięcy internautów w tydzień. Próba powołania tego serwisu okazała się sukcesem".
Bartłomiej Misiewicz uruchomił stronę 10 lutego. Deklarował, że po to, by demaskować kampanie dezinformacyjne, pokazywać techniki dezinformacji i wskazywać inspiratorów.
Po siedmiu dniach strona przestała jednak działać. Nie można przeczytać treści, które były tam dostępne. Pojawił się tylko krótki komunikat: "Bardzo dziękujemy za zainteresowanie tematyką dezinformacji w Polsce. Pierwsza odsłona portalu dotarła do ponad 140 tysięcy internautów w tydzień. Próba powołania tego serwisu okazała się sukcesem. O następnych krokach będziemy informować".
Zachęcał do obserwowania
W momencie powstania strony internetowej rzecznik MON w mediach społecznościowych zachęcał do zapoznania się z jej treścią i obserwowania. Zapowiadał również, że strona w najbliższym czasie będzie nowocześniejsza.
Misiewicz figurował na stronie jako jedyny autor. "Dezinformacja stała się ostatnią nadzieją dla tych, którzy nie mogą się pogodzić z werdyktem wyborców, odsuwającym ich od steru władzy. Przypomnijmy sobie nieudaną, operetkową próbę zamachu stanu 16 grudnia ubiegłego roku. Z wojną informacyjną mamy do czynienia każdego dnia – ostatnie dni przyniosły wymyśloną aferę w związku z rzekomą odmową przyjęcia sierot z Syrii przez rząd czy kłamstwa na temat tzw. ustawy metropolitalnej, albo na temat resortu Obrony Narodowej" - pisał w słowie wstępnym na stronie.
W zakładce wideo umieszczone były filmy "Nocna zmiana" o odwołaniu rządu Jana Olszewskiego w 1992 r. oraz "Pucz" o wydarzeniach z 16 grudnia 2016 r. w Sejmie i przed Sejmem.
Na stronie pojawił się wówczas także materiał zatytułowany "Casus Generała Skrzypczaka".
"W poniższym materiale prezentuję w sposób chronologiczny dezinformację medialną na przykładzie wypowiedzi i działań generała broni w stanie spoczynku Waldemara Skrzypczaka, który świadomie lub nieświadomie stał się uczestnikiem ataku na resort obrony narodowej" - pisał Misiewicz.
"Skąd tak silny atak na osobę ministra Antoniego Macierewicza i jego najbliższych współpracowników? Zwróćmy uwagę, że jest to atak ze strony mediów liberalno-lewicowych, których wydawca ma siedzibę często poza granicami RP, a głównym modus operandi jest dezinformacja" - twierdził urlopowany rzecznik MON.
Analiza dezinformacji
Jak informowało MON Bartłomiej Misiewicz przebywa obecnie na urlopie.
W październiku zeszłego roku - kiedy został czasowo zawieszony w funkcjach szefa gabinetu politycznego ministra obrony oraz rzecznika prasowego tego resortu - w MON powierzono mu "analizę dezinformacji medialnych, wymierzonych w bezpieczeństwo państwa".
Autor: js//plw / Źródło: tvn24.pl, PAP