- Lubią wyrazy obce, a modne. Nie czytają tego, co sami napisali. Nie umieją, nie chcą albo boją się pisać prosto - to zdanie polskich językoznawców o autorach urzędowych tekstów. "Workshopy" a nie "warsztaty", czy "mapy drogowe" zamiast "harmonogramów" to tylko zabawne przykłady. - Prawdziwym problemem jest brak odpowiedzialności urzędników za napisane słowa i wykluczenie społeczne tych, którzy ich nie rozumieją - wskazuje prof. Radosław Pawelec, językoznawca UW. Jakie błędy najczęściej popełniają dziś urzędnicy i dlaczego tak trudno z nimi walczyć?