Czuję mieszaninę pewnego obrzydzenia dla kłamstwa i współczucia dla pana premiera - powiedział w programie "Kropka nad i" w TVN24 Aleksander Smolar, prezes Fundacji imienia Stefana Batorego, komentując w ten sposób środowe wystąpienie Mateusza Morawieckiego. Jak ocenił, "Prawo i Sprawiedliwość rządzi strachem i próbuje wzbudzić strach, poczucie izolacji w społeczeństwie".
Także w środę premier Mateusz Morawiecki i premier Izraela Benjamin Netanjahu podpisali wspólną, sześciopunktową deklarację rządów polskiego i izraelskiego. Dokument zawiera między innymi brak zgody na przypisywanie Polsce lub całemu narodowi polskiemu winy za okrucieństwa nazistów i ich kolaborantów, potępienie przez oba rządy wszelkich form antysemityzmu i odrzucenie antypolonizmu oraz innych negatywnych stereotypów narodowych.
Na konferencji prasowej po podpisaniu deklaracji szef polskiego rządu ocenił, że część świata została wprowadzana w błąd w sprawie tego, czym są zapisy nowelizacji ustawy o IPN. - To przywracanie godności Polakom, którzy ginęli ratując Żydów. Bez niej kanclerz Merkel pewnie nie powiedziałaby, że to Niemcy ponoszą wyłączną odpowiedzialność za drugą wojnę światową i za okrucieństwa drugiej wojny światowej - mówił Morawiecki.
Pytany o te słowa Aleksander Smolar powiedział, że czuje "mieszaninę pewnego obrzydzenia dla kłamstwa i współczucia dla pana premiera, że musi taką funkcję pełnić". Jak wskazywał, przywódcy Niemiec wielokrotnie w przeszłości wykonywali gesty, które wskazywały na publiczne wyznanie winy.
Chodzi między innymi o historyczny gest uklęknięcia byłego kanclerza Republiki Federalnej Niemiec Willy’ego Brandta przed pomnikiem Bohaterów Getta podczas wizyty w Warszawie w grudniu 1970 roku. - Tych gestów i wypowiedzi była cała masa - wskazywał Smolar.
Jego zdaniem "nieprawdą są też powtarzane bez przerwy słowa o antypolonizmie w Izraelu". - Był jeden polityk (minister oświaty - red.), który powiedział skandaliczne rzeczy. Natomiast w Izraelu nikt nigdy takich rzeczy nie mówił - zwracał uwagę.
Przyczyny szybkich zmian
Pytany o szybkie tempo prac nad nowelizacją ustawy o IPN, Smolar ocenił, że "musiało narastać poczucie pewnej izolacji i zagrożenia dla fundamentalnych interesów Polski".
Jego zdaniem nie było w tej sprawie ultimatum Amerykanów. - Nie sądzę, żeby dokonywało się to w ten sposób. Oni (Amerykanie - red.) po prostu powtarzali któryś raz z rzędu, że jest to niemożliwe i niecywilizowane, żeby karać więzieniem za mówienie prawdy - wskazywał Smolar.
Dopytywany, wskazywał, że skutkiem poprzedniej nowelizacji ustawy o IPN był brak spotkania prezydentów Polski i Stanów Zjednoczonych w maju, kiedy Andrzej Duda przebywał z wizytą w USA. - Amerykanie wyraźnie powiedzieli: nie będzie spotkania na szczycie z przywódcami amerykańskimi, zanim sprawa nie zostanie rozwiązana - stwierdził prezes Fundacji imienia Stefana Batorego.
Kto ponosi odpowiedzialność?
Zdaniem Smolara, za sprawą zmian w ustawie o IPN, rządzący "wywołali falę negatywnych opinii o Polsce". - To jest odpowiedzialność Jarosława Kaczyńskiego - ocenił gość TVN24.
- Ta władza krzywdzi społeczeństwo, bowiem wywołuje paranoje i przekonanie, że Polacy i Polska atakowani są wszędzie i przez wszystkich. To jest nieprawda. Pan Kaczyński nie zna świata, nie zna języków i być może on w to wierzy - wyjaśniał Aleksander Smolar.
Jak ocenił, "PiS rządzi strachem i próbuje wzbudzić strach w społeczeństwie, strach i poczucie izolacji".
Autor: mb/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24