Jestem przekonany, że osoby, które doświadczyły przemocy, nie powiedzą, że ten film jest zbyt drastyczny - powiedział Wojciech Smarzowski w programie "Monika Olejnik. Otwarcie". Reżyser opowiedział o pracy nad swoim najnowszym filmem "Dom dobry". - Wiedziałem, że to będzie trudny film - przyznał, dodając, że realizacja wielu scen była wymagająca. - Państwo widzą tylko 15 sekund sytuacji przemocowej, ale my kręciliśmy to tak, że ujęcie trwało cztery minuty. Po tych czterech minutach wszyscy patrzyliśmy w buty - wspominał. Smarzowski wyznał, że podczas pisania scenariusza uświadomił sobie, że w jego własnym domu również dochodziło do krzyków. - Wiem, gdzie był pasek - mówił. W ocenie reżysera, "pojęcie przemocy się zmienia". - Bardzo ważne jest, żebyśmy nauczyli się odróżniać konflikt od przemocy. To dotyczy nie tylko nas, ale też policji, lekarzy i sądów - podkreślił. W rozmowie pojawił się też wątek filmu "Wołyń", który zebrał skrajne recenzje. - Myślałem, że ten film dołoży się do dyskusji o naszej trudnej historii polsko-ukraińskiej - wyznał. Jak dodał, chciał, by połowę filmu nakręcił reżyser z Ukrainy. - Poleciałem nawet do Odessy na festiwal, ale nie znalazłem tam "zawodnika", z którym miałbym chemię - opowiadał. Na koniec Smarzowski przyznał, że ważną lekcję wyniósł z pracy nad jeszcze wcześniejszym "Weselem". - Wtedy zrozumiałem, że film to praca zespołowa. Trzeba otaczać się kreatywnymi ludźmi i czerpać z ich doświadczeń oraz pomysłów - powiedział. <br/> <br/>W części #MonikaKsiążkiMuzyka Monika Olejnik poleciła opowiadania Arthura Millera zebrane w tomie "Noc montera". Jan Komasa rekomendował książkę Hanny Krall "Pożegnanie z Narwią". Bohaterką felietonu #TalentAktywność to #przyszłość była piosenkarka Ania Szlagowska.