Ja totalnie rozumiem złożoność procesów politycznych i wiem, że na realizację postulatów trzeba poczekać. Ale większość ludzi nie rozumie i nie poczeka - zauważyła w programie "Bez polityki" w TVN24+ Wiktoria Nowak ze stowarzyszenia "Dziewczyny na Wybory". - To jest coś, co my, Polacy, zawalamy w systemie edukacji dużo wcześniej. My w ogóle nie zdajemy sobie sprawy, jak polityka działa, jaka ona jest skomplikowana i jak długo trzeba ją budować. Moje lekcje WOS-u były najnudniejszym przedmiotem, jaki w życiu miałam - stwierdziła, dodając, że równie ważne jest budowanie świadomości młodych co do tego, co jest prawdą, a co fałszem. Zauważyła przy tym, że postępująca polaryzacja sceny politycznej i elektoratu zaowocowała paradoksem. - Doprowadziliśmy do tego, że nie ma złego kandydata na zostanie prezydentem. Jesteśmy tak bardzo jedni przeciwko drugim, że kogokolwiek nam podsuną, tego będziemy brać - oceniła. Odnosząc się do oczekiwań Polek i przepływu kobiecego elektoratu w II turze od wyraziście lewicowego Adriana Zandberga do ultrakonserwatywnego Karola Nawrockiego, Wiktoria Nowak podkreśliła, że wszechobecna narracja o niebezpieczeństwie płynącym z zagranicy, ale też wysokie ceny mieszkań i rosnące koszty życia skłaniają kobiety do odstąpienia od oczekiwań dotyczących na przykład praw reprodukcyjnych w myśl zasady: "moje prawa mogą poczekać". - Uważam, że myśmy te wybory wygrały. Wygrałyśmy frekwencją, bo faktycznie kobiety w dużej liczbie poszły na wybory prezydenckie. "Dziewczyny na Wybory" są z definicji apartyjne i nigdy nie wskazywały wyborcom konkretnego kandydata, ale raczej, na jakie wartości warto głosować - podkreślała gościni Piotra Jaconia.