Już po dwunastu kilometrach jazdy nowoczesnego składu zacięły się opuszczane schody. Pociąg przyjechał z 20-minutowym opóźnieniem, jednak PKP oraz producent twierdzą, że wszystko jest w porządku, pisze "Życie Warszawy".
Superszybki i superwygodny pociąg od piątku dwa razy w ciągu dnia kursuje między stolicą a Łodzią. Pierwsi pasażerowie, którzy wsiedli do pachnącego nowością składu na stacji Łódź Fabryczna, nie podejrzewali, że maszyna może zawieść. Tak się stało już na stacji Łódź-Andrzejów. A miało być tak pięknie.
Niewątpliwy atut pociągu, jakim są automatycznie wysuwające się schody dostosowujące się do wysokości peronów, w tym przypadku okazał się najsłabszym elementem. Schody owszem się wysunęły, ale już nie chciały się schować. Minął kwadrans, zanim obsługa poradziła sobie z problemem. Podróżni nie mogli się nadziwić. - Niby taki nowoczesny, a już pierwsza usterka. Trzeba go było lepiej przetestować i dopiero wypuścić w trasę – mówi Andrzej Wasilewski, który do Warszawy jechał na rozmowę w sprawie pracy i, niestety, spóźnił się.
Pasażerowie dziewiczego kursu w drodze do stolicy narzekali też na twarde, według nich, siedzenia i brak przedziałów. Ale nie tylko...– Klimatyzacja tak głośno wieje, że zagłusza rozmowy. I, niestety, za wysoko są zamontowane półki na bagaże" – mówi Mirosława Drwalewska z którą stołeczna gazeta rozmawiała w trakcie podróży. PKP Przewozy Regionalne zaprzeczają, że była jakaś awaria.
- Nie ma żadnego uszkodzenia. Co prawda, był incydent ze schodami, ale obsługa pociągu szybko rozwiązała problem, a pociąg nadrobił opóźnienie – mówi Łukasz Kurpiewski, rzecznik spółki PKP PR. - Opóźnienie wyniknęło nie z przyczyn technicznych, tylko z ograniczeń spowodowanych remontem torów między Warszawą a Łodzią – dodaje.
Więcej szczegółów podaje Rafał Terlecki z firmy Pojazdy Szynowe PESA Bydgoszcz SA Holding, producent pociągu. - W pociągu ED 74 są dwie możliwości wysuwania stopni. Maszynista wysunął dolny stopień. Niestety, z powodu nierówności terenu zablokował się. Kierujący pociągiem po prostu tego wcześniej nie zauważył. Takie rzeczy się zdarzają. Pociąg musiał trochę odjechać, aby móc z powrotem schować schody. To są trwałe elementy i nic nie zostało uszkodzone. Po prostu na tej stacji wystarczyłoby wysunięcie górnego stopnia – wyjaśnia.
Źródło: "Życie Warszawy"