Na ciele zamordowanego piłkarza nie było DNA Dariusza N., skazanego za to zabójstwo w pierwszym procesie. Bilingi nie wykazały, żeby jego telefon logował się w okolicy miejsca zbrodni. Zabójca był wśród kibiców wracających pociągiem z meczu. Dwaj z nich zeznali w drugim procesie, że skazanego nie było ani na tym meczu, ani w pociągu. Czy okaże się, że sześć lat spędził w areszcie niewłaściwy człowiek?
W Sądzie Okręgowym w Katowicach toczy się drugi proces przeciwko Dariuszowi N., oskarżonemu o zabójstwo 18-letniego piłkarza GKS Katowice Dominika K. w dniu 20 sierpnia 2016 roku.
N. po raz pierwszy odpowiadał na poniedziałkowej rozprawie z wolnej stopy. Niedawno, po 6 latach aresztu, sąd pozwolił mu wyjść na wolność za kaucją w wysokości 250 tysięcy złotych. Oskarżony nie musi stawiać się w sądzie i w pewnym momencie opuścił salę. - Nie chcę brać udziału w dalszej rozprawie, bo mają zeznawać osoby ze środowiska, z którego odszedłem – wyjaśnił sądowi.
Chodziło o środowisko kibiców GKS Katowice.
Czytaj też: Kto zabił 19-latka w centrum Katowic? Po sześciu latach procesu oskarżony wychodzi na wolność
Mężczyzna w kapeluszu i z bananem w ręce
W poniedziałek zeznawali dwaj kibice: Konrad K. i Daniel D., którzy znali skazanego Dariusza N. i feralnego dnia byli na meczu w Olsztynie. Około piątej nad ranem wysiedli z pociągu powrotnego w Katowicach. Tam nagrały ich kamery monitoringu. Najpierw na dworcu, potem na ulicy 3 Maja, gdzie doszło do śmiertelnej bójki, wreszcie na placu Wolności, gdzie wsiedli do taksówki.
W śledztwie i w pierwszym procesie ustalono, że zabójcą jest widoczny na wszystkich nagraniach mężczyzna w kapeluszu na głowie i z bananem w prawej ręce. Jeden z policjantów, którzy po zbrodni przeglądali nagrania, rozpoznał w tym mężczyźnie Dariusza N. Znał go z innych spraw. Głównie na tej podstawie sąd skazał N. za zabójstwo na 25 lat więzienia. Po odwołaniu się od wyroku sąd apelacyjny nakazał rozpatrzyć sprawę od nowa.
Za udział w bójce w osobnym procesie już dawno skazano sześciu mężczyzn, w tym ojca ofiary. Dariusz N. przez ponad rok był poszukiwany listem gończym, został zatrzymany w Hiszpanii przy pakowaniu marihuany w puszkach z pomidorami.
Jak twierdzi, uciekł, bo się bał, że zostanie skazany. Od początku zaprzecza, że miał cokolwiek wspólnego z tragiczną bójką.. Twierdzi, że w ogóle nie był na meczu w Olsztynie.
Jednym z zadań sędziego w ponownym procesie jest dowiedzenie, czy to rzeczywiście prawda.
Czy Dariusz N. był na meczu w Olsztynie
Według zeznań świadków, kibice GKS Katowice jechali na mecz do Olsztyna i z powrotem specjalnym pociągiem, który nie zatrzymywał się na stacjach pośrednich. Wracając, pili alkohol.
- On nie mógł z nami jechać na mecz do Olsztyna, bo był wykluczony z grona kibiców od wielu lat – mówił o N. w sądzie Konrad K. .
Za co N. miał być wykluczony? - Poszedł na współpracę z policją – wyjaśnił K. – Wiem, że na tym meczu go nie było ani w pociągu go nie było, ani w jedną, ani w drugą stronę – zapewniał w sądzie.
Podobnie mówił Daniel D. – N. był odsunięty od grupy kibiców. Nie było go na meczu w Olsztynie ani w pociągu. Nie mógł zresztą być wtedy na meczach, bo obowiązywał go zakaz stadionowy. Nie przypominam sobie, żeby ktoś jeździł na mecze dla towarzystwa z takim zakazem – zeznał D.
Po wyjściu z budynku dworca i przejściu przez plac przed dworcem część kibiców, w tym Daniel D., skręcili w lewo, w ulicę 3 Maja, tam, gdzie była bójka.
Konrad K. poszedł prosto. Gdy na 3 Maja zaczęła się szarpanina, poszedł zobaczyć, co się dzieje. Następnego dnia policja zatrzymała go w jednym z katowickich hoteli. – Powiedzieli mi, że zostałem nagrany jako ten, który nożem zabił Dominika K. Wmawiali mi, że go zabiłem. "Ty go zabiłeś, będziesz siedział 25 lat w więzieniu, jesteś skończony". Najbardziej jest mi przykro, że powiedzieli mojej mamie, chorej na serce, że jestem mordercą. Wylądowała w szpitalu – mówił Konrad K. Twierdzi, że dostał od policji zarzuty zabójstwa na kartce, którą podarł.
Ostatecznie został skazany za posiadanie narkotyków.
Daniel D. kilka dni po bójce zobaczył w mediach swoje zdjęcie. Także był poszukiwany w związku z bójką na 3 Maja i sam zgłosił się na policję. Był jednym z sześciu skazanych za udział w tej bójce, do dzisiaj się do tego nie przyznaje.
Świadkom okazano w sądzie nagrania z monitoringów. Mimo upływu lat po raz kolejny rozpoznali z nazwiska wielu kibiców, ale obaj zeznali, że nie wiedzą, kim jest mężczyzna w kapeluszu i z bananem. Konrad K. mówił, że Dariusz N. inaczej już wtedy wyglądał. Miał mieć wąsy, brodę, dłuższe włosy i nosił okulary.
Jaki związek ze sprawą ma "szef" kibiców GKS Katowice?
Podczas procesu okazało się, wbrew oskarżeniu, że na ciele ofiary nie było śladów DNA Dariusza N. Potwierdziły to dwaj biegli, powołani przez obronę i przez sąd. Obrona N. dowiodła także, że wedle bilingów, jego telefon nie logował się w okolicy miejsca bójki.
Na najbliższych rozprawach zeznawać mają nowi świadkowie, których wcześniej nie chciał ujawnić. Jak twierdzi, spędzał z nimi feralną noc.
Sąd czeka jeszcze na opinię biegłej antropolog, która przeprowadziła eksperyment procesowy z Dariuszem N. W rocznicę zbrodni N. przeszedł trasą mężczyzny w kapeluszu i z bananem. Antropolożka porównuje teraz, czy to mógł być oskarżony. Obrona przekonuje w sądzie, że N. jest praworęczny, tymczasem na nagraniu mężczyzna w kapeluszu zadaje śmiertelne ciosy nożem Dominikowi K. lewą ręką. W prawej trzyma banana.
Opinia ma być gotowa do 15 grudnia.
Źródło: tvn24.pl