W archiwum Kancelarii Senatu nie ma dokumentu, w którym Stanisław Karczewski informowałby o zamiarze podjęcia dodatkowego zajęcia – wynika z pisma szefa tej instytucji. To odpowiedź na pytania posłów Koalicji Obywatelskiej, nawiązujących do publikacji portalu tvn24.pl na temat pracy Karczewskiego na płatnych dyżurach w czasie bezpłatnego urlopu w tym samym szpitalu.
W reakcji na publikację posłowie klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej Monika Wielichowska i Michał Szczerba zapytali szefa Kancelarii Senatu, czy w tych latach Karczewski poinformował Bogdana Borusewicza, jako ówczesnego marszałka Senatu, o zamiarze podjęcia dodatkowej pracy.
W odpowiedzi, którą opublikował w środę portal Wyborcza.pl, obecny szef Kancelarii Senatu Piotr Świątecki napisał, że "kwerenda przeprowadzona w Kancelarii Senatu nie pozwoliła ustalić", czy w tym okresie polityk PiS informował marszałka o swym zamiarze. Sam Karczewski pytany przez dziennikarkę portalu odpowiedział: "Nie pamiętam. Sprawdzę to i pani powiem".
Szef Kancelarii Senatu podkreślił w piśmie cytowanym przez portal, że obowiązek informowania marszałka o nowym zajęciu wynika z ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Dodał jednak, że ustawa nie wskazuje formy zawiadomienia, więc "wystarczająca jest forma ustna".
Bogdan Borusewicz: nie ma zgód ustnych
Aktualny wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz pytany przez tvn24.pl, czy Stanisław Karczewski informował go pisemnie lub ustnie o tym, że chce odbywać płatne dyżury w szpitalu, odpowiedział: - Nie przypominam sobie.
- Sytuacja jest sformalizowana – nie ma zgód ustnych – podkreślił wicemarszałek Senatu. - Jest zasada, że jeśli ktoś pracuje poza Senatem, to otrzymuje uposażenie uzupełniające, jeśli zarabia mniej. Jeśli zarabia tyle samo albo więcej, to nie dostaje uposażenia – dodał.
Poseł PO: prawdopodobnie wyłudził uposażenie senatorskie
Na czwartkowej konferencji w Sejmie o sprawie wypowiadali się posłowie Monika Wielichowska i Michał Szczerba z Platformy Obywatelskiej, którzy cytowali odpowiedź szefa Kancelarii Senatu na ich pismo. Poseł KO ocenił, że "jeśli nie ma żadnego śladu w notatkach czy protokołach, to oznacza, że Karczewski podjął pracę bez żadnego trybu, łamiąc prawo". - Prawdopodobnie (Karczewski - przyp. red.) wyłudził z Kancelarii Senatu uposażenie senatorskie, które nie powinno być mu przyznane - powiedział wcześniej "Gazecie Wyborczej" poseł PO Michał Szczerba. Zaznaczył, że uposażenie powinno zostać zwrócone Kancelarii Senatu.
Posłowie KO zapowiedzieli też skierowanie pism do Głównego Inspektora Pracy, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i Krajowej Administracji Skarbowej "w celu wyegzekwowania należnych tym instytucjom podatków i składek".
Karczewski: podjąłem decyzję o złożeniu pozwów do sądu przeciwko posłom KO
Stanisław Karczewski powiedział, że po wysłuchaniu konferencji posłów Koalicji Obywatelskiej dokonał jej analizy wraz z prawnikami. - Podjęliśmy decyzję o skierowanie spraw do sądu, ponieważ zostały podane nieprawdziwe informacje, które szkalują moją osobę, mój wizerunek i taką decyzję przed chwilą podjąłem o tym, że w dniu jutrzejszym zostaną przeciwko nim złożone pozwy - poinformował wicemarszałek Senatu.
O swojej decyzji poinformował też na Twitterze. "Posłowie PO znów nakłamali dzisiaj na mój temat. Reakcją na tą zorganizowaną nagonkę budowaną na kłamstwie będą sądowe pozwy. Mój pełnomocnik już je przygotowuje" - napisał.
Karczewski: było to zgodne z przepisami prawa
Portal tvn24.pl ustalił, że Stanisław Karczewski jako senator, a potem wicemarszałek Senatu, w latach 2009-2015 zarobił ponad 400 tysięcy złotych, odbywając płatne dyżury w szpitalu, w którym był na bezpłatnym urlopie na czas wykonywania mandatu senatora. Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że Ministerstwo Zdrowia uznało wtedy taką sytuację za niedopuszczalną. Podobną opinię wyrazili eksperci oraz Główny Inspektor Pracy. - Działałem w pełnym przekonaniu, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem - tłumaczył portalowi tvn24.pl obecny wicemarszałek Senatu.
Już po publikacji Karczewski podkreślał w rozmowie z reporterem TVN24, że ma "wielką satysfakcję" z pracy, którą wtedy wykonywał w czasie bezpłatnego urlopu. - W tym czasie uratowałem życie bardzo wielu osobom. Pracowałem bardzo ciężko i nie mam nic sobie do zarzucenia. Było to zgodne z przepisami prawa - podkreślił Karczewski. Tłumaczył, że jest ordynatorem, a "nie wykonywał pracy związanej z ordynowaniem". - Pracowałem na dyżurze. To tak, jakby dziennikarz wziął urlop bezpłatny i od czasu do czasu napisał jakiś artykuł do gazety. Tak sobie to wyobrażam - mówił.
Źródło: tvn24.pl, Wyborcza.pl