Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze wszczęła śledztwo po wybuchu pożaru hali, w którym nielegalnie składowane były niebezpieczne substancje. Prokuratorzy badają sprawę pod kątem sprowadzenia zagrożenia dla zdrowia i życia osób oraz mienia wielkiej wartości. Po pożarze - jak potwierdza Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Zielonej Górze - doszło do zanieczyszczenia cieku wodnego Gęśnik.
We wtorek rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Ewa Antonowicz poinformowała podczas konferencji prasowej, że wspomniana prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące pożaru hali w Przylepie. - Postępowanie zostało wszczęte w związku z pożarem oraz wybuchem substancji łatwopalnych poprzez sprowadzenie zagrożenia dla zdrowia i życia osób oraz mienia wielkiej wartości - powiedziała prokurator Antonowicz.
Za to przestępstwo grozi do ośmiu lat więzienia.
Czytaj też: Zapewniali o bezpieczeństwie. "Sami siedzą w maskach i mówią, że nie ma żadnego zagrożenia, to budzi emocje"
Sześć osób oskarżonych w sprawie składowiska w Przylepie
Prokurator Antonowicz zaznaczyła, że przesłuchano już pierwszych świadków oraz zabezpieczono monitoringi. - Wczoraj w godzinach popołudniowych przeprowadzono wstępne oględziny na miejscu zdarzenia, jednak z uwagi na to, że akcja gaśnicza w dalszym ciągu trwa, postępowanie to zostanie przeprowadzone w kolejnych dniach z udziałem biegłych z różnych specjalizacji - podkreśliła Antonowicz. Poinformowała też, że Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze w 2021 roku skierowała akt oskarżenia przeciwko ośmiu osobom, które były związane właśnie z procederem składowania odpadów w Przylepie. - Prokuratura oskarżyła sześć osób związanych ze spółką, która wynajmowała halę w Przylepie, a także dwóch urzędników - naczelnika starostwa powiatowego oraz inspektora, którzy dopuścili się zaniechania czynności w związku z wydawaniem decyzji o pozwolenie - zaznaczyła prokurator.
Czytaj też: Posłanka Anita Kucharska-Dziedzic: jak poszliśmy z kamerą w okolice tej hali, to wymiotowałam jak kot
Wskazała, że Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze również prowadziła postępowania poza karne, uczestnicząc m.in. w postępowaniu przed Naczelnym Sądem Administracyjnym, w toku którego zgłosiła swój udział i wniosła o uznanie prezydenta miasta Zielona Góra jako organu, który winien był w wyniku wykonania zastępczego dokonać utylizacji tych odpadów. Dopytywana, kogo przesłuchano już jako świadków w sprawie pożaru w Przylepie, odpowiedziała, że osoby związane z miejscem, w którym do niego doszło. - Są to pokrzywdzeni m.in. właściciele hal - podała Antonowicz.
Skażony ciek wodny Gęśnik
Prokurator dodała, że zaplanowano już dalsze czynności z udziałem biegłych specjalistów z zakresu pożarnictwa czy badań chemicznych. - Ściągamy również sprzęty umożliwiające przede wszystkim rejestrację tego miejsca, ponieważ nie jest możliwe na chwilę obecną dotarcie do tego pogorzeliska z uwagi na to, że tam w dalszym ciągu trwa akcja gaśnicza - powiedziała Antonowicz.
We wtorek inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Zielonej Górze potwierdzili przedostanie się wód pogaśnicznych do niewielkiej rzeki Gęśnik. W opublikowanym komunikacie czytamy, że inspektorzy w niedzielę i poniedziałek wykonali wizje na odcinku pomiędzy zbiornikami wodnymi znajdującymi się za terenem zakładu aż do punktu, w którym rzeka wpływa do najbliższej miejscowości, tj. Czerwieńska.
CZYTAJ TAKŻE: Rzecznik PO: ten rząd nie radzi sobie z funkcjonowaniem mafii śmieciowej i plagą płonących składowisk odpadów
"W punkcie znajdującym się przed rozlewiskami (w połowie biegu rzeki) skażenie zostało potwierdzone. Stwierdzono jednak, że najprawdopodobniej rozlewiska nie zostały w całości skażone. Na zakończeniu rozlewisk nie stwierdzono zmian zabarwienia wody oraz nie był wyczuwalny charakterystyczny zapach. Działania prowadzone były przy współudziale Straży Pożarnej" - czytamy w komunikacie.
Gęśnik nie jest dopływem Odry, ale wody z niego trafiają przez Łączę i Zimny Potok do drugiej największej polskiej rzeki.
Dr inż. Mateusz Cuske, ekspert w zakresie ochrony środowiska, specjalista ds. gospodarki, podkreślał na antenie TVN24, że pożar hali w Zielonej Górze stanowi gigantyczne zagrożenie dla środowiska. Wskazywał, że toksyczne substancje migrowały wraz z wodami gaśniczymi.
- Na szczęście mówimy o terenie przemysłowym. Niestety, co widać na nagraniach, substancje te rozprzestrzeniały się dalej, na teren nieutwardzony. Dochodziło do infiltracji do gleby - zaznaczał ekspert.
Wskazywał, że teren w bezpośrednim otoczeniu hali, która stanęła w płomieniach, "bezsprzecznie został skażony":
- Można sądzić, że gleba od trzech do pięciu metrów w głąb została silnie nasączona węglowodorami ropopochodnymi - zaznaczył dr Cuske.
Wskazał, że nie widzi obecnie zagrożenia dla terenów zamieszkałych. Na antenie TVN24 wskazywał, że szkodliwe dla środowiska substancje były rozprzestrzeniane na dwa sposoby: w postaci szlamów wraz z wodami gaśniczymi oraz w formie dymu.
- Szczególnie należy zwrócić uwagę na proces dogaszania, kiedy temperatura spalania jest na tyle obniżona, że substancje nie są transportowane wysoko. Proces rozrzedzania w wysokich warstwach jest utrudniony - mówił ekspert.
Czytaj też: Na niebie toksyczna chmura, w wynikach pomiarów świetna jakość powietrza. Jak to możliwe?
Toksyczna chmura i długotrwała akcja
W sobotę wybuchł pożar hali w Przylepie w Zielonej Górze, gdzie składowane były niebezpieczne substancje. W niedzielę po godzinie 20 strażacy zakończyli działania gaśnicze.
W niedzielę po posiedzeniu sztabu kryzysowego wojewoda lubuski Władysław Dajczak przekazał, że pożar hali jest opanowany, a wskaźniki pokazują, że zdrowie i życie mieszkańców nie jest zagrożone. Z kolei w niedzielę wieczorem rzecznik prasowy lubuskiej PSP st. kpt. Arkadiusz Kaniak poinformował, że działania gaśnicze zakończyły się; na miejscu – na dozór nocny – zostały trzy zastępy straży pożarnej.
Źródło: tvn24.pl/PAP