Na 8 lat więzienia skazał Sąd Okręgowy w Zamościu (woj. lubelskie) 60-letnią Annę K., oskarżoną o śmiertelne potrącenie rowerzystki wiozącej w foteliku trzyletniego synka i spowodowanie ciężkich obrażeń u chłopca. Jak ustalili biegli, 60-latka w chwili wypadku miała 3,5 promila alkoholu we krwi. Zmarła kobieta osierociła czwórkę dzieci. Wyrok jest nieprawomocny.
"Sąd Okręgowy w Zamościu uznał Annę K. za winną spowodowania wypadku drogowego, którego następstwem była śmierć jednej osoby i spowodowanie ciężkich obrażeń ciała u drugiej (…). Wymierzył za to karę 7 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności oraz orzekł wobec oskarżonej dożywotni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. Tym samym sąd nie podzielił stanowiska prokuratury jakoby oskarżona dopuściła się zbrodni zabójstwa i usiłowania zabójstwa" - przekazał PAP w piątek rzecznik Sądu Okręgowego w Zamościu Paweł Tobała.
60-latka usłyszała ponadto wyrok jednego roku więzienia za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości, trzech miesięcy za znieważenie i pięciu miesięcy za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza. "Łączny wymiar kary, jaką orzekł sąd, to osiem lat pozbawienia wolności, zaliczając na jej poczet okres tymczasowego aresztowania" - dodał rzecznik.
Prokuratura oskarżyła Annę K. o zabójstwo rowerzystki i usiłowanie zabójstwa dziecka
Prokuratura Rejonowa w Krasnymstawie, która prowadziła w tej sprawie śledztwo, oskarżyła Annę K. o zabójstwo rowerzystki i usiłowanie zabójstwa dziecka, prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwości, znieważenie policjanta i naruszenie nietykalności osobistej funkcjonariusza. W odczytywanym w kwietniu przed Sądem Okręgowym w Zamościu akcie oskarżenia prokurator Daniel Czyżewski powiedział, że oskarżona swoim postępowaniem przewidywała i godziła się na możliwość zabicia pokrzywdzonej.
60-latka przyznała się przed sądem jedynie do zarzutu prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości i spowodowania wypadku. Zasłaniała się niepamięcią co do samego przebiegu zdarzenia. - Mój ostatni obraz to jest właśnie to dziecko przed samochodem i dalej nie pamiętam nic - mówiła.
Wcześniej, podczas wyjaśnień składanych w prokuraturze, twierdziła, że w dniu wypadku, jadąc ulicą Kościuszki w Krasnymstawie, widziała dziecko w wózku "jak dla niepełnosprawnego". - Ten wózek znajdował się na kostce przy uliczce. Ten wózek zjechał gdzieś na jedną trzecią na ulicę. Ta pani zrywała jakieś kwiatki z drzewa. Ona stała na trawniku, jakieś trzy metry od dziecka. Ten wózek jakby się stoczył na drogę - podawała.
"Wypiła za zdrowie koleżanki", rano wsiadła za kółko
W marcu Anna K. przed sądem wyjaśniała, że dzień przed wypadkiem pojechała w odwiedziny do koleżanki do Świdnika, bo wkrótce zamierzała wyjechać do pracy za granicę. Na miejscu dowiedziała, się, że jej koleżanka jest ciężko chora. - Pierwszy raz w życiu nie byłam w stanie pocieszyć człowieka, bo było jasne w dokumentach, że nie ma dobrych perspektyw. Stwierdziła, że jak ja byłam chora na raka, to ona piła moje zdrowie (…) Doszłyśmy do wniosku, że w takim razie to ja wypiję za jej zdrowie - opisywała Anna K.
Sprecyzowała, że wypiła pięć, sześć drinków z wódki z sokiem oraz jedno piwo. Z jej relacji wynika, że skończyła spożywać alkohol najpóźniej o 1.30 w nocy z piątku na sobotę. Jak mówiła, na drugi dzień chciała wrócić do domu, bo mieszka pod Krasnymstawem. - Rano wstałam, dobrze się czułam, zrobiłam jeszcze zakupy na targu, w sklepie. Stwierdziłam, że dobrze się czuję, wiec mogę jechać (…) Później się zastanowiłam, że mogłam pójść na komendę i sprawdzić, ile ja mam tego alkoholu, ale w tamtym momencie dobrze się czułam, skoro nie wymiotowałam, głowa mnie nie bolała, to uznałam błędnie, że mogę jechać - wyjaśniała przed sądem w kwietniu oskarżona.
Przyznała, że kilkanaście lat temu miała problemy z alkoholem. Upijała się, a później - jak określiła - ciężko chorowała. Podała, że wymiotowała do tego stopnia, że "lądowała na kroplówkach". Dodała, że chodziła na terapię i do klubu AA. - W okresie bezpośrednio przed tym wypadkiem zaczęłam znowu spożywać alkohol z rok wcześniej, ale nie upijałam się - stwierdziła.
Zginęła 300 metrów od domu. "Rano piłem jeszcze z nią kawę"
Jak informowaliśmy w kwietniu, w rozmowie z mediami mąż zmarłej przypomniał, że żona osierociła czwórkę dzieci w wieku do czterech do 23 lat. - Synek spędził po wypadku trzy tygodnie w szpitalu - dodał. Podkreślił, że nie jemu jest oceniać postępowanie oskarżonej. - Wydaje mi się, że mówi nieprawdę o tym, że widziała wózek na środku drogi, że żona zrywała kwiaty. Może za dużo tego alkoholu było po prostu wypite i przez to jej wypowiedź była taka. Żona jechała z dzieckiem i została staranowana. Zginęła 300 metrów od domu. Rano piłem jeszcze z nią kawę, rozmawialiśmy przy stole, było miło (…). Teraz myślę, że to było takie ostatnie pożegnanie - mówił Rafał Nowak cytowany przez PAP.
Wjechała w rowerzystkę i jej synka
Do wypadku doszło 28 maja 2022 roku na ulicy Kościuszki w Krasnymstawie. 60-latka, kierując toyotą, doprowadziła do kolizji z dwoma zaparkowanymi przy drodze samochodami, po czym potrąciła 45-letnią rowerzystkę przewożącą w foteliku trzyletniego syna.
Jak informowała wówczas lubelska policja, kierująca rowerem kobieta jechała w tym samym kierunku i nie mogła w żaden sposób uniknąć zdarzenia. Po zderzeniu fotelik, w którym przewoziła swojego synka, wylądował kilkanaście metrów za samochodem.
45-letnia rowerzystka w krytycznym stanie została przetransportowana do szpitala, gdzie po kilku dniach zmarła. Chłopiec również był hospitalizowany. Obrażenia, jakich doznał w wypadku, nie zagrażały jego życiu.
Po śmierci rowerzystki prokurator zmienił zarzuty
Początkowo Anna K. usłyszała zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ale w toku śledztwa - w oparciu o opinię biegłych - prokurator zdecydował o zmianie zarzutów na zabójstwo z zamiarem ewentualnym 45-letniej rowerzystki oraz usiłowanie zabójstwa z zamiarem ewentualnym jej trzyletniego syna, którego kobieta przewoziła na rowerze.
Biegli: 60-latka była pijana, nie hamowała, nie próbowała wyminąć rowerzystki
Jak ustalili biegli toksykolodzy, 60-latka w chwili wypadku miała we krwi 3,5 promila alkoholu. Biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych ustalił, że kobieta "nie podejmowała żadnych czynności zmierzających do tego, aby zapobiec przedmiotowemu zdarzeniu pomimo tego, że miała ku temu obiektywne możliwości". - Mogła wyminąć rowerzystkę, zahamować, ale nie podjęła tych czynności - mówił nam w listopadzie ubiegłego roku prokurator Daniel Czyżewski z Prokuratury Rejonowej w Krasnymstawie.
CZYTAJ TEŻ: Potrąciła rowerzystkę z dzieckiem, była pijana. Odpowie za zabójstwo z zamiarem ewentualnym
Usłyszała szereg zarzutów
Kobieta w trakcie śledztwa nie przyznała się do postawionego jej zarzutu zabójstwa i usiłowania zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Przyznała się jedynie do prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości.
Anna K. usłyszała też zarzuty znieważenia funkcjonariuszy policji i naruszenia nietykalności cielesnej policjanta. Według ustaleń prokuratury 60-latka miała obrażać policjantów, którzy przyjechali na miejsce wypadku, a także szarpać i odpychać jednego z nich. Do tych zarzutów również się nie przyznała.
Śledczy orzekli, że jest poczytalna i może odpowiadać za swoje czyny
60-latka w toku śledztwa została przebadana przez dwóch biegłych psychiatrów. - Z opinii wynika, że podejrzana ma rozpoznany zespół uzależnienia od alkoholu oraz epizod depresyjny. Biegli stwierdzili, że w kwestii zarzucanych czynów podejrzana była w stanie rozpoznać znaczenie oraz pokierować swoim postępowaniem. Nie jest ona osobą niepoczytalną - mówił nam prokurator Czyżewski.
Annie K. za popełnione przestępstwa groziło dożywocie.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Komenda Powiatowa PSP w Krasnymstawie