Policjant wystrzelił 31 pocisków w kierunku człowieka - z zazdrości. - Pociski mogły trafić każdego. Naprzeciwko były moje wnuki - opowiada Marek Woliński, sąsiad aresztowanego dziś funkcjonariusza.
Zięć Marka Wolińskiego mieszka naprzeciwko domu, do którego dwa miesiące temu wprowadził się 31-letni policjant, jego 27-letnia żona i dwoje ich dzieci.
To tam, w miniony piątek doszło najpierw do awantury pomiędzy małżonkami. W jej trakcie telefon 27-latki zadzwonił do jej kolegi z pracy. Ten z kolei usłyszał krzyki w słuchawce i podjechał pod dom, w którym toczyła się kłótnia. Niedługo potem policjant sięgnął po broń i zaczął strzelać. Pociski przelatywały przez drewniane ogrodzenie. Trzy utkwiły w nodze 45-latka.
- Zięć usłyszał strzały, wybiegł z domu. Zauważył zataczającego się człowieka, który upadł przy jego furtce Zięć zapytał, czy może jakoś pomóc. A tamten odparł, że trzeba wezwać karetkę - opowiada Marek Woliński, również mieszkający na ulicy, na której rozegrał się dramat.
Jak mówi, z nóg postrzelonego 45-latka leciało dużo krwi. Krwotok zatamował zięć za pomocą pasków, po które pobiegł do domu. Kiedy opatrywał rannego, obok stanął 31-letni policjant.
- Stał tuż obok. Wcześniej odrzucił gdzieś broń. Nie wiem, czy mu się zacięła. Ten ranny był opatrywany, a tamten na niego krzyczał, że ma "spier**lać" - relacjonuje.
"Chciał zabić"
Dodaje, że zięć nie był świadomy tego, że stojący obok sąsiad to niedoszły zabójca.
Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury podkreśla, że pociski wystrzelone przez 31-latka mogły zabić.
- Pociski były wystrzelone na wysokości półtora metra. Strzały stanowiły więc bezpośrednie zagrożenie dla życia - zaznacza.
Zagrożone było nie tylko życie 45-latka, który przyjechał pod dom policjanta.
- Pociski uderzyły w auto zięcia. Jeden uderzył w bramę garażową, inne w ścianę. W środku były moje wnuki, które mogły zginąć - zaznacza Marek Woliński.
Zazdrosny i niebezpieczny
31-latek pracował jako kryminalny w Komendzie Miejskiej Policji w Łodzi. Dziś został wydalony ze służby. Jak informują śledczy, motywem działania mężczyzny była zazdrość. Były już policjant uważał, że jest zdradzany przez żonę.
Dr Jerzy Pobocha z Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej podkreśla, że funkcjonariusz musiał być wielokrotnie sprawdzany pod kątem poczytalności.
- Skoro miał dostęp do broni, to z pewnością przechodził wszelkie badania, w tym psychologiczne i psychiatryczne. Obserwowany był w czasie służby. Jest małe prawdopodobieństwo, żeby wykazywał jakieś trwałe zaburzenia psychiczne - zaznacza dr Pobocha.
Dariusz Nowak, były policjant podkreśla z kolei, że funkcjonariusz mógł mieć broń w domu. Oczywiście był zobowiązany do odpowiedniego przetrzymywania pistoletu.
- To dla policjanta narzędzie pracy, jak długopis dla urzędnika - zaznacza.
Tuż po zatrzymaniu 31-latek miał 2,5 promila alkoholu w organizmie. Grozi mu dożywocie. Nie przyznał się do zarzutu usiłowania zabójstwa. Został aresztowany na trzy miesiące.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź