Jak już wielokrotnie informowaliśmy na tvn24.pl, do tragedii na autostradzie A1 doszło 16 września 2023 roku. Pędzące z prędkością do 329 km/h bmw, prowadzone przez Sebastiana M., uderzyło w osobową kię, którą podróżowała trzyosobowa rodzina z Myszkowa.
Auto stanęło w płomieniach, a znajdujący się w nim pasażerowie zginęli na miejscu.
Wiadomo już - jak wynika z opinii biegłych od rekonstrukcji wypadków - że to nie kierowca kii zajechał drogę Sebastianowi M.. Taką wersję próbował przedstawić po zdarzeniu oskarżony.
"Jakby wjechał w kosz na śmieci"
Dziennikarze "Rzeczpospolitej" czytali akt oskarżenia przeciwko Sebastianowi M. Zawiera on wstrząsające szczegóły tego wypadku.
Wynika z niego, że Sebastian M. po wyjściu z wraku nie zainteresował się losem ofiar. "Los pokrzywdzonych podróżujących samochodem Kia był podejrzanemu obojętny. Mimo że widział płonący samochód, nie ruszył się z miejsca, w którym na autostradzie zatrzymał się jego pojazd. W żaden sposób nie starał się pomóc ludziom usiłującym wydostać pasażerów samochodu (...). Po wyjściu z wraku (...) podejrzany ubrał się w kamizelkę odblaskową, przeszedł za bariery energochłonne i oczekiwał na dalszy bieg zdarzeń, koncentrując się głównie na wykonywaniu połączeń telefonicznych do swojego ojca (...). Świadek G. B. odnotował, że podejrzany zachowywał się tak, jakby 'wjechał w kosz na śmieci'. Zdziwienie świadka wzbudziło, że podejrzany oburzał się, że policjanci zatrzymali mu prawo jazdy" - czytamy w akcie oskarżenia, który przeczytali dziennikarze "Rzeczpospolitej".
Dodatkowo Sebastian M. nie tylko nie próbował pomóc, ale też podjął kroki, które miały zatrzeć ślady. Kilka godzin po wypadku "przywrócił zdalnie do ustawień fabrycznych" swój telefon komórkowy, uniemożliwiając tym samym zabezpieczenie zapisanych w nim danych przez śledczych.
Niezbite dowody winy Sebastiana M.
"Rzeczpospolita" informuje też, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy pozwolił na jednoznaczne ustalenie, że wersja lansowana przez Sebastiana M., jakoby to kierowca kii zajechał mu drogę, jest nieprawdziwa.
Jadąc bmw, M. "rażąco naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, poruszając się z prędkością od 315 do 329 km/h na drodze, na której dopuszczalna prędkość wynosiła 140 km/h". Według prokuratury "gdyby podejrzany prowadził swój samochód z prędkością dostosowaną do pory nocnej, natężenia ruchu, ukształtowania drogi oraz administracyjnego ograniczenia dozwolonej prędkości, z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, do wypadku by nie doszło, a zachowanie Sebastiana M. stanowiło wyraz skrajnego braku poczucia odpowiedzialności za bezpieczeństwo innych uczestników ruchu drogowego. Poruszając się z irracjonalną wręcz prędkością, podejrzany doprowadził do sytuacji, w której nie był w stanie uniknąć wypadku" - napisano w akcie oskarżenia.
Podrasowany samochód o wyścigowych osiągach, z nielegalnym antyradarem
Zdaniem prokuratury - jak informuje "Rzeczpospolita" - Sebastian M. przejawiał skłonności do szybkiej jazdy samochodem także w przeszłości.
Za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h w obszarze zabudowanym 19 października 2021 r. zatrzymano mu prawo jazdy i ukarano grzywną w wysokości 500 złotych. BMW posiadało nielegalny antyradar, który "wykrywał i zakłócał pracę laserowych mierników prędkości stosowanych przez odpowiednie służby podczas kontroli prędkości na drogach", co "miało mu zapewnić bezkarność". M. zlecił także usunięcie w swoim samochodzie fabrycznego limitu prędkości oraz zwiększenie mocy silnika.
Śledztwo wykazało, że bmw było samochodem w leasingu na firmę ojca Sebastiana M., znanego biznesmena z Łodzi. Kiedy autoryzowany serwis samochodowy usunął wgrane modyfikacje modułu silnika, M. ponownie przeprowadził modyfikację osiągów silnika (w październiku 2022 r.). Zdaniem prokuratury ona również "bezpośrednio przyczyniła się do spowodowania przez niego wypadku (...), umożliwiając mu rozwinięcie prędkości przekraczającej 300 km/h".
Akt oskarżenia
Jak poinformowała 15 lipca Izabela Knapik z zespołu prasowego Prokuratury Okręgowej w Katowicach, 10 lipca skierowano do Sądu Rejonowego w Piotrkowie Trybunalskim akt oskarżenia przeciwko Sebastianowi M. Mężczyzna odpowie za spowodowanie wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. M. - jak podała prokuratura - nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i "złożył ogólnikowe wyjaśnienia".
Mężczyźnie grozi do ośmiu lat więzienia.
M. pozostaje w areszcie. Taki środek zapobiegawczy - na kolejne dwa miesiące - przedłużył mu w czerwcu sąd.
W wypadku na A1 zginęli rodzice z dzieckiem
Do tragedii doszło we wrześniu 2023 roku na A1 w Sierosławiu niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego (Łódzkie). W samochodzie kia zginęli rodzice i ich pięcioletni syn. Sebastian M. siedział za kierownicą bmw.
Sebastian M. został sprowadzony 26 maja do Polski ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie uciekł po wypadku.
27 maja M. został doprowadzony do prokuratury w Katowicach, gdzie został postawiony mu zarzut na podstawie art. 177 par. 2 kk, czyli spowodowania śmiertelnego wypadku.
Prokuratura nie zdradza treści wyjaśnień, tłumacząc to dobrem postępowania, przyznaje jednak, że materiały sprawy tragicznego w skutkach wypadku wskazują na wyłączną winę kierującego bmw Sebastiana M.
CZYTAJ TEŻ: Śledztwo przeciwko Sebastianowi M. Prokuratura zleca uzupełniającą opinię
Ukrywał się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich
Mężczyzna nie został zatrzymany bezpośrednio po wypadku, wkrótce uciekł z Europy. Na polecenie ówczesnego prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry wydano za nim list gończy. M. był też poszukiwany na podstawie czerwonej noty Interpolu. Policja w Zjednoczonych Emiratach Arabskich wspierana przez polską Specjalną Grupę Poszukiwawczą zatrzymała go w Dubaju. Został wypuszczony z aresztu za kaucją i według doniesień mediów otrzymał tzw. złotą wizę, dającą mu status rezydenta.
Polska prokuratura, w ramach procedury ekstradycyjnej, wnioskowała o wydanie Sebastiana M. do Polski. W styczniu sąd w Dubaju, orzekając jako sąd pierwszej instancji, stwierdził "nieprawomocnie prawną dopuszczalność ekstradycji Sebastiana M. do Polski". Orzeczenie to zostało w lutym zaskarżone przez mężczyznę, a na początku maja Sąd Najwyższy Zjednoczonych Emiratów Arabskich ostatecznie uznał ekstradycję za dopuszczalną.
Umorzono dwa postępowania
Początkowo sprawą zajmowała się Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim, ale we wrześniu 2024 roku do prowadzenia postępowań związanych z wypadkiem na A1 została wyznaczona Prokuratura Okręgowa w Katowicach.
W kwietniu tego roku jej przedstawiciele poinformowali o umorzeniu dwóch postępowań związanych z tą sprawą. Pierwsze dotyczyło zachowania policjantów i prokuratora rejonowego z Piotrkowa Trybunalskiego, którzy przybyli na miejsce wypadku i podejmowali czynności w dniach bezpośrednio po wypadku. Śledztwo dotyczące działań policjantów zabezpieczających miejsce wypadku na A1 zostało wcześniej umorzone w sierpniu 2024 roku przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie.
W drugim postępowaniu badano działania prokuratora okręgowego, który sprawował nadzór nad śledztwem prowadzonym przez jednostkę rejonową. Oba postępowania prowadzone były niezależnie przez różnych prokuratorów i zostały umorzone z powodu braku znamion czynu zabronionego - informowała Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Osobny wątek dotyczy ewentualnego ułatwienia Sebastianowi M. ucieczki i pomagania mu po wyjeździe z kraju.
Autorka/Autor: pk/PKoz
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: KP PSP w Piotrkowie Trybunalskim, Polska Policja