Prokuratura umorzyła sprawę mężczyzny, który pod koniec stycznia zaatakował Leszka Millera, szefa SLD - poinformowała w środę tvn24.pl Prokuratura Okręgowa w Sieradzu (woj. łódzkie). Śledczy tłumaczą, że były premier "nie był zainteresowany ściganiem sprawcy".
- Ustaliliśmy, że 55-latek nie uderzył premiera Leszka Millera, tylko oblał go śmierdzącą substancją - informuje tvn24.pl Józef Mizerski z sieradzkiej prokuratury.
Czyn mężczyzny zakwalifikowano jako naruszenie nietykalności osobistej, za co grozi do roku więzienia. Śledczy jednak nie będą kontynuować tego wątku, bo - jak informuje prokurator Mizerski - poszkodowany "nie był zainteresowany ściganiem sprawcy".
Oblany mlekiem
Do incydentu doszło pod koniec stycznia w Sieradzu. Do wychodzącego z koncertu muzyki klasycznej Leszka Millera podbiegł 55-letni mieszkaniec Sieradza i wylał na byłego premiera "śmierdzącą substancję". Potem okazało się, że Miller został zaatakowany zepsutym mlekiem.
Rozlane mleko zniszczyło garnitur Millera i osoby stojącej koło niego.
- Straty spowodowane przez napastnika przekroczyły 400 złotych. Żeby jednak był za nie ścigany, wystąpić z takim wnioskiem musiałby sam poszkodowany - tłumaczy prokurator Józef Mizerski.
Napastnika udało się zatrzymać niedługo po ataku w jego mieszkaniu. Podczas próby zatrzymania próbował uciec. Potem nie wypierał się udziału w incydencie.
"Mowa nienawiści"
Zdarzenie zostało skomentowane przez Dariusza Jońskiego, rzecznika SLD jako "jedna z konsekwencji mowy nienawiści w polskiej polityce".
- Ta mowa nienawiści, którą politycy często uprawiają w Sejmie, niestety często przenosi się na spotkania i ulice. Jest kilku polityków, którzy myślą, że w ten sposób można robić kampanię - mówił przed kamerami TVN24 Joński.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/b / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź