Był przyciśnięty przez trzy razy cięższe od niego rodzeństwo, ledwo oddychał i na nic nie reagował. Mowa o mały bocianie Wojtku, który został zabrany z gniazda i teraz jest karmiony przez społecznika spod Żychlina koło Kutna (woj. łódzkie). Ptak kiedy podrośnie, prawdopodobnie ponownie trafi pod opiekę rodziców.
"Nasze Rysie kolejny raz doczekały się piątki potomstwa. Bacznie obserwowaliśmy, jak wykluwały się kolejne pisklęta. Obserwacje trwały nieustannie podczas karmienia, czy aby na pewno ostatnie najsłabsze pisklę przetrwa pierwsze dni, czy będzie miało na tyle siły, aby wśród starszego rodzeństwa dostać się do pokarmu, którego jest tak mało przez panującą suszę. Po wielu konsultacjach postanowiliśmy najmłodszego bocianka zabrać z gniazda - napisało w mediach społecznościowych Stowarzyszenie "Pomagam Bocianom" z Pasieki pod Żychlinem.
Od kilku lat w działającym pod Kutnem Ośrodku Rehabilitacji Bociana Białego i Czarnego, dzięki kamerze zamontowanej przy gnieździe można oglądać bocianią parę - Rysię i Rysia. W tym roku bociany doczekały się licznego potomstwa - na świat przyszło aż pięcioro małych.
Uratowali małego bociana
- W tym roku wykluło się pięć małych bocianów. Od razu braliśmy pod uwagę, że to piąte pisklę jest najsłabsze i obcerowaliśmy bacznie, co dzieje się na gnieździe. Różnica pomiędzy rodzeństwem była ogromna, ostatnie 24 godziny pokazały nam, że ilość pokarmu, który przynosiły do gniazda dorosłe bociany, jest znikoma i nie wystarczała, żeby wykarmić całą piątkę - opisuje Artur Paul ze Stowarzyszenia "Pomagam Bocianom". Istniało ryzyko, że rodzice będą chcieli wyrzucić najsłabsze "dziecko" z gniazda, a w świecie bocianów zdarza się to często. Głównym powodem jest susza, a co za tym idzie mała ilość dostępnego pokarmu. - Podjęliśmy decyzję, żeby tego najmniejszego bociana zdjąć z gniazda. Z pomocą zaprzyjaźnionego kolegi, który ma podnośnik, podjechaliśmy pod gniazdo i wyjęliśmy tego bocianka. W gnieździe to były jego ostatnie chwile, bo był przyciśnięty przez rodzeństwo, które ważyło już trzy razy więcej od niego. Jego stan można powiedzieć był agonalny - tylko oddychał, nawet nie reagował, kiedy wziąłem go w rękę - dodaje społecznik.
Wojtek rośnie jak na drożdżach
Artur Paul informuje, że mały bocian dochodzi do siebie, przyjmuje pokarm i rośnie jak na drożdżach. - Wojtek - bo tak go nazwaliśmy - śmiga elegancko, już sama pobiera, nie trzeba go karmić. Tak jak z każdym młodym, będzie i z nim - zostanie zaobrączkowany, wypuszczony i odleci do ciepłych krajów z innymi ptakami - komentuje Paul.
Na pytanie, czy nie przyzwyczai się do człowieka, przekonuje, że będzie chciał zrobić wszystko, żeby ptak zachował swój naturalny instynkt. - Będziemy go od pewnego momentu oswajać z innymi osobnikami. Bierzemy też pod uwagę, żeby odstawić go do gniazda i jego rodziców. On spokojnie sobie przy nich ten instynkt nabierze i nie będzie chciał z nami zostać - podsumowuje założyciel pierwszego w województwie łódzkim ośrodka rehabilitacji bociana białego i czarnego.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Stowarzyszenie "Pomagam Bocianom"